Ubezpieczyciele niechętnie biorą na siebie to ryzyko. Często swoją odpowiedzialność limitują, badają też postawę klientów przed szkodą
Jeszcze kilka tygodni temu baliśmy się suszy, a teraz mamy ulewy i powodzie. Takie zawirowania pogodowe są coraz częstsze, każdego roku przynoszą szkody i zniszczenia w majątku, również firmowym. Jednocześnie, od czasu tzw. powodzi tysiąclecia, z 1997 r., ubezpieczyciele o wiele ostrożniej podchodzą do ochrony mienia na wypadek tego ryzyka. Co roku w trzecim kwartale odszkodowania z tytułu szkód spowodowanych żywiołami sięgają kilkuset milionów złotych. W 2019 r., według danych Komisji Nadzoru Finansowego (KNF), wniosły prawie 458 mln zł, o 58 mln więcej niż rok wcześniej.

— W tym roku mogą przekroczyć pół miliarda złotych — szacuje Łukasz Zoń, prezes Stowarzyszenia Polskich Brokerów Ubezpieczeniowych i Reasekuracyjnych (SPBUiR).
Generalnie ryzyko powodzi nie znajduje się w standardowych warunkach ubezpieczeń od ognia i innych żywiołów. Trzeba je włączyć specjalną klauzulą. Będzie to jednak bardzo trudne w przypadku mienia znajdującego się na terenie zalewowym albo w miejscu, w którym w przeszłości zdarzały się powodzie, oraz w sytuacji, kiedy w innych regionach kraju podtopienia już się zaczęły pojawiać.
Cena ochrony
— Analizujemy ryzyko wystąpienia powodzi w danej lokalizacji na podstawie map powodziowych wypracowanych przez nas lub korzystając z ogólnodostępnych źródeł. W przypadku regionów, gdzie ryzyko to jest wysokie, ubezpieczający muszą liczyć się z opłatą wysokiej składki — mówi Rafał Klepuszewski, dyrektor departamentu ubezpieczeń średnich i małych przedsiębiorstw w Axie.
Może zdarzyć się też — podkreśla — że ubezpieczyciel ograniczy swoją odpowiedzialność, wprowadzając jej limit lub dodatkową franszyzę (udział własny ubezpieczonego w szkodzie — przyp. red.). Dodaje też, że w skrajnych sytuacjach odmówi udzielenia ochrony na wypadek powodzi. Jeszcze inny sposób na ograniczenie odpowiedzialności to stosowanie karencji, czyli okresu, w którym ubezpieczony płaci składkę, ale ochrona jeszcze nie działa.
— Jeśli powódź wystąpi w jej czasie, ubezpieczyciel nie wypłaci odszkodowania — tłumaczy Ewa Adaszyńska, dyrektor marketingu i procesów biznesowych w Open Brokers.
Karencja wynosi przeważnie 30 dni i dotyczy tylko nowych polis, a nie ubezpieczeń, które są kontynuowane. Koszt włączenia ryzyka powodzi do ochrony standardowo nie przekracza 10 proc. składki za ubezpieczenie mienia od ognia i innych zdarzeń losowych.
— W przypadku mienia znajdującego się w lokalizacjach, gdzie zagrożenie powodziowe jest duże, oczywiście stawka jest odpowiednio wyższa — mówi Krzysztof Niewiadomski, ekspert ds. oferty ubezpieczeniowej w firmie Uniqa.
— Jeśli powódź jest bardzo prawdopodobna na danym terenie i występowała w przeszłości, wtedy za polisę możemy zapłacić nawet kilkaset procent więcej — zwraca uwagę Ewa Adaszyńska.
W takiej sytuacji trzeba się też liczyć z odmową ubezpieczenia. Jednak nawet jeżeli ubezpieczyciel zgodzi się wziąć odpowiedzialność za powódź, to może ustalić dla niej odrębny limit odpowiedzialności lub franszyzę redukcyjną na bardzo wysokim poziomie.
— Czasem wynosi ona 50 proc. wartości szkód — przestrzega Łukasz Zoń.
Zdaniem Ewy Adaszyńskiej pojedyncze firmy uwzględniają powódź w standardzie polis ogniowych, ale jest to zazwyczaj ochrona jedynie murów i stałych elementów mienia.
— Tym samym np. za straty na wyposażeniu czy towarze, który ucierpi w powodzi, przedsiębiorca może nie otrzymać odszkodowania— mówi Ewa Adaszyńska.
Kluczowa reakcja po szkodzie
Rozszerzając umowę ubezpieczenia o powódź, warto pamiętać, że zabezpieczone mienie nie musi być własnością przedsiębiorstwa. Może być wynajęte, użyczone czy dzierżawione. Trzeba tylko wskazać je w polisie.
— Dokładna inwentaryzacja majątku jest ważna, ponieważ wpływa na ogólną sumę ubezpieczenia, kwotę składki i ewentualną wysokość odszkodowania — mówi Ewa Adaszyńska.
Aby móc liczyć na świadczenie, trzeba również wykazać się odpowiednią reakcją po szkodzie.
— Ustalając wysokość odszkodowania, ubezpieczyciel sprawdza, czy ubezpieczony na pewno dochował należytej staranności, zabezpieczając oraz ratując mienie, a także czy zareagował odpowiednio wcześnie na komunikaty o zbliżającym się zagrożeniu. Oczywiście czasem fala powodziowa może postępować tak szybko, że nie ma możliwości przygotowania się, i ta kwestia również będzie brana pod uwagę podczas likwidacji szkody. Ponadto w prawidłowo skonstruowanej polisie koszty działań zabezpieczających ubezpieczone mienie bezpośrednio przed falą powodziową także będą uwzględnione w odszkodowaniu — tłumaczy Krzysztof Kukulski, zastępca dyrektora ds. sprzedaży krakowskiego oddziału firmy EIB.
Na wypłatę nie ma co liczyć, jeśli ubezpieczony wykaże się rażącym niedbalstwem w zabezpieczeniu majątku przed szkodami.
— Powszechnym wyłączeniem jest też zrzeczenie się przez ubezpieczyciela odpowiedzialności za mienie niewykorzystywane przez dłuższy czas lub opuszczone. To samo zazwyczaj dotyczy materiałów składowanych pod gołym niebem, jeżeli nie są do tego przeznaczone, albo takich, które są przechowywane poniżej poziomu gruntu — tłumaczy Łukasz Zoń.
Zdaniem Damiana Andruszkiewicza, dyrektora departamentu ubezpieczeń MŚP w Compensie, jeśli na danym terenie wystąpi już jednak powódź, odmowy wypłaty odszkodowania zdarzają się rzadko. Przy tym problemy z wypłatą najczęściej nie wynikają z wyłączeń odpowiedzialności, tylko z tego, że przedsiębiorcy nie rozszerzyli ochrony o ryzyko powodzi.
— Często zdarza się też, że do szkody doszło w lokalizacji, która nie została zgłoszona do ubezpieczenia — mówi Damian Andruszkiewicz.
Powódź to nie zalanie
Bywa też, że powódź jest mylona z zalaniem, które standardowo obejmuje ubezpieczenie mienia. A to dwa zupełnie odrębne rodzaje ryzyka. Dlatego posiadanie ochrony na wypadek zalania wcale nie zapewni wypłaty odszkodowania w przypadku powodzi. Powódź jest definiowana jako nieprzewidziane oraz nieregularne zalanie terenów, które nastąpiło wskutek podniesienia się poziomu wód płynących i stojących w wyniku nadmiernych opadów, topnienia kry lodowej czy innych czynników losowych.
Natomiast o zalaniu mówimy we wszystkich innych przypadkach, kiedy mamy do czynienia z niekontrolowanym wydostaniem się wody czy też innej cieczy na ubezpieczone mienie. Najczęstsze przyczyny zalań w rozumieniu ubezpieczycieli to awaria urządzeń sieci wodociągowej, kanalizacyjnej czy grzewczej. Zalanie może też powstać w efekcie awarii urządzeń domowych, pozostawienia otwartych kranów albo cofnięcia się wody czy ścieków z urządzeń publicznej sieci kanalizacyjnej.
— Generalnie powódź ma charakter katastroficzny. Może występować na masową skalę lub lokalnie. W przypadku zalania mamy na myśli raczej pojedyncze przypadki i indywidualną skalę zniszczeń w obrębie ubezpieczonego mienia — podsumowuje Damian Andruszkiewicz.
Podpis: Sylwia Wedziuk