Powstanie kinowa wersja „Kajka i Kokosza”
Arthur Andersen gromadzi środki na realizację
Prawdopodobnie jesienią 2002 roku w polskich kinach pojawi się fabularna wersja komiksu „Kajko i Kokosz“. Jego produkcja ma kosztować 2 mln USD. Kwotę tę ma zebrać firma konsultingowa Arthur Andersen. Po raz pierwszy w Polsce produkcja filmowa zostanie potraktowana jako inwestycja kapitałowa, a do udziału w niej zostaną zaproszeni prywatni przedsiębiorcy.
Ponad rok temu pisaliśmy na łamach „PB” o pomyśle realizacji filmu animowanego na podstawie jednej z części komiksu „Kajko i Kokosz” — „Dzień Śmiechały” autorstwa Janusza Christy. Wówczas miała go realizować agencja reklamowa Jupi Direct. Dzisiaj, wywodzący się z niej ludzie założyli własną firmę Hegemont Film, która będzie producentem wykonawczym, tym razem fabularnej wersji „Kajka i Kokosza”.
— Pomysł żyje od dwóch lat i przez ten czas trochę zmieniły się zasady, na których chcemy go zrealizować. Od początku cały projekt był przygotowywany na rzetelnych podstawach i założeniach marketingowych. Pierwsza koncepcja dotyczyła filmu animowanego. Ale po przeprowadzeniu badań okazało się, że Polacy woleliby obejrzeć „Kajka i Kokosza” w wersji aktorskiej — komentuje Paweł Stawiński, właściciel wytwórni Hegemont Film.
Premiera za dwa lata
Budżet filmu ma wynosić 2 mln USD. Do tego można dodać 1 mln USD na serial telewizyjny, stworzony na podstawie wersji kinowej. Wśród nazwisk reżyserów, którzy mogliby podjąć się realizacji pojawiają się następujące: Juliusz Machulski, Olaf Lubaszenko, Jacek Bromski. Premierę filmu zaplanowano na jesień 2002 roku.
— Przyjęliśmy taki termin, ponieważ uważamy, że mniej więcej w tym czasie nasz rynek filmowy wychłodzi się po lawinie superprodukcji, czerpiących tematy z polskich lektur — stwierdza Paweł Stawiński.
Inna sprawa, że „Kajko i Kokosz” z założenia, od początku do końca, ma być przedsięwzięciem czysto komercyjnym, nie mającym nic wspólnego z polskim kinem autorskim. Jak podkreśla Paweł Stawiński, do tej pory taki właśnie charakter mają wszystkie krajowe filmy. Jego zdaniem, w Polsce brakuje, typowego dla krajów zachodnich kina środka, skierowanego do bardzo szerokiej grupy odbiorców.
— Dotychczas nikt nie chciał w Polsce stworzyć formuły kina rozrywkowego, my chcemy wykorzystać tę niszę, nazywamy ją show-business — twierdzi właściciel Hegemont Film.
Wejście Andersena
Prawdopodobnie sam pomysł ekranizacji znanego komiksu nie byłby niczym wyjątkowym na polskim rynku filmowym, gdyby nie forma produkcji. Po raz pierwszy w naszym kraju mają być w nią zaangażowane środki prywatnych przedsiębiorców, nie związanych zupełnie z branżą filmową. Co ciekawsze w zebranie i selekcję potencjalnych inwestorów zaangażowała się firma konsultingowa Arthur Andersen (AA).
— Umowę z Arthur Andersen podpisaliśmy miesiąc temu. Jest to novum na rynku. Nie chcemy, żeby głowy producentów zaprzątały jakiekolwiek problemy związane z uzyskiwaniem środków i wynikające z dziwnych układów, istniejących w tej branży. Postanowiliśmy skorzystać tutaj z doświadczenia AA, który w innych krajach prowadzi taką działalność, w końcu i w Polsce postanowił stworzyć specjalną komórkę, która będzie zajmowała się wyłącznie finansowaniem produkcji filmowych — tłumaczy Paweł Stawiński.
Jak twierdzi, umowa jest podpisana na wyłączność i obejmuje wszelkie działania związane z uzyskiwaniem środków kapitałowych, niezbędnych do zamknięcia naszego budżetu. Mają one potrwać do końca marca 2001 r. Do tego czasu specjaliści z AA zobligowani są wybrać i skompletować deklaracje najlepszych inwestorów, którzy chcieliby wyłożyć pieniądze na „Kajka i Kokosza”.
— Trzeba tutaj podkreślić, że produkcja ta jest traktowana jako normalna inwestycja kapitałowa. Takiego wydarzenia nie było jeszcze w naszym kraju. Prywatni przedsiębiorcy nie inwestowali jeszcze w filmy na zasadzie koprodukcji — dodaje Agnieszka Janowska, szef produkcji filmu „Kajko i Kokosz”.