W ostatniej dekadzie giełda utrzymała liczbę corocznych debiutów na stabilnym poziomie około 15-16 proc. wszystkich debiutów giełdowych w Europie. Z giełdy wycofuje się co roku 4-5 proc. spółek.
– Spółki wchodzące na giełdę, ale niemające w swoim DNA bycia spółką publiczną, po okresie 7-12 lat obecności na warszawskim parkiecie zaczynają rozważać możliwość wycofania swoich akcji z notowań – informował Marek Dietl, prezes zarządu Giełdy Papierów Wartościowych w Warszawie podczas debaty Pulsu Biznesu i EY „Przyszłość rynku kapitałowego w Polsce-jak zahamować wycofywanie firm z parkietu i zachęcić nowe spółki do debiutów?”.

Koalicja kilkunastu giełd regionu Trójmorza i Grecji, liczbowo połowa giełdowego rynku Unii, wnioskuje do Brukseli o wprowadzenie proporcjonalności do unijnych regulacji giełdowych. Na razie bez skutku.
– Tworząc nową strategię GPW, doszliśmy do wniosku, że przygotowywanie nowych spółek do debiutu giełdowego przypomina oczekiwanie rodziców na narodzenie dziecka. Przyjście na świat kolejnego potomka jest przyjmowane z radością. Jednak najważniejszą troską rodzicielską jest dbałość o te dzieci, które już są – podkreślił prezes GPW.
Nowa strategia warszawskiej giełdy na lata 2023-2027 przewiduje więc realizację szeregu inicjatyw optymalizacyjnych, które mają na celu nie tylko poprawę efektywności operacyjnej GPW, ale też ułatwienie emitentom giełdowym udziału w obrocie, szerszego wykorzystania przez nich danych i technologii oraz pomoc w tworzeniu nowych modeli biznesowych.
Taki odsetek wszystkich debiutów giełdowych w Europie ma miejsce na GPW…
… a tyle spółek wycofuje się co roku z warszawskiej giełdy.
Regulacje nie straszne
Ponad jedna trzecia polskiego PKB jest wytwarzana w przedsiębiorstwach kontrolowanych przez kapitał zagraniczny. Charakterystyczną cechą polskiej gospodarki jest to, że duże podmioty należą w niej do mniejszości, a zdecydowaną większość stanowią małe i średnie firmy. Z danych Światowej Federacji Giełd wynika, że od kilkunastu lat dynamicznie rośnie udział wielkich korporacji w tworzeniu światowego PKB.
– Symptomatyczne jest to, że od początku bieżącego stulecia generalna liczba spółek notowanych na światowych giełdach nie wzrosła. Urosła natomiast pozycja i siła największych spółek – wskazał prezes Dietl.

Wycofywanie spółek z giełdy to wciąż jednostkowe przypadki. Pracujemy z szeregiem spółek, które dostrzegają więcej korzyści z obecności w gronie emitentów niż utrudnień z tym związanych. Wypełnianie obowiązków regulacyjnych i raportowych czyni je bardziej wiarygodnymi w oczach inwestorów, kontrahentów i partnerów w biznesie; ułatwia kontakty i współpracę z bankami oraz innymi instytucjami.
Stałym zjawiskiem są spółki, które nie odnajdują się na giełdzie w dłuższej perspektywie czasowej i wycofują się z niej motywując to różnymi przyczynami. Często pojawia się narzekanie na wielość obowiązków raportowych i konieczność utrzymania zgodności z regulacjami, których jest dużo i wciąż przybywa. Procesy te pochłaniają, ich zdaniem, zbyt dużo kosztów i wymagają angażowania pokaźnej liczby specjalistów. Zdarza się, że spółki doświadczają kryzysu i w takich okolicznościach uznają konieczność łączenia wymaganych restrukturyzacji z licznymi obowiązkami raportowymi za zbyt trudne warunki.
– Wycofywanie spółek z giełdy to wciąż jednostkowe przypadki. Pracujemy z szeregiem spółek, które dostrzegają więcej korzyści z obecności w gronie emitentów niż utrudnień z tym związanych. Wypełnianie obowiązków regulacyjnych i raportowych czyni je bardziej wiarygodnymi w oczach inwestorów, kontrahentów i partnerów w biznesie; ułatwia kontakty i współpracę z bankami oraz innymi instytucjami – podkreślił Jerzy Buzek, partner w dziale audytu EY.
Głównym powodem obecności na giełdzie jest pozyskanie kapitału, bo giełda łączy spółki odnoszące sukcesy w biznesie z inwestorami gotowymi, by się stać ich udziałowcami. Warszawska giełda nie musi mieć tysiąca spółek. Wystarczy około czterystu. Najważniejsze, by były to spółki dobrze rozumiejące sens swojej obecności na parkiecie i miały interesujące strategie rozwoju biznesu oraz dalszej jego ekspansji – zgadzali się uczestnicy debaty.

Spółkom warszawskiego parkietu potrzebna jest zmiana punktu odniesienia – mierzenie swoich sukcesów nie tylko wkładem do polskiego PKB, ale i wkładem do unijnego PKB, a dalej także światowego.
– Jeśli spółki trafnie kreślą swoje strategie i je realizują dając przy tym zarobić inwestorom to giełda jest w dobrej kondycji, przyciąga inwestorów i rozwija się – przekonywał Paweł Przewięźlikowski, prezes zarządu Ryvu Therapeutics.
– Giełda potrzebuje sukcesów spółek, które do niej należą, ale też pojawiania się na parkiecie nowych firm, reprezentujących nowe branże, nowe rynki. Z kolei najstarsze spółki giełdowe winny świecić przykładem i osiągać coraz więcej przychodów z działalności zagranicznej, podobnie jak ORLEN. Dlaczego PKO BP czy PZU nie mogłyby także osiągać połowy swoich przychodów z działalności zagranicznej? To jest perspektywa dla polskich spółek – zmienić punkt odniesienia i mierzyć swoje sukcesy nie tylko wkładem do krajowego PKB, ale do unijnego, a nawet światowego PKB – podkreślił Paweł Przewięźlikowski.
Nowe branże
Giełda była i jest dobrym środowiskiem dla rozwijających się, nowych branż. Obecnie świadczy o tym rosnące zainteresowanie inwestorów biotechnologiami i fotoniką.

Uzgadnianie działań z regulacjami i raportowanie, transparentność nie są złem koniecznym – umożliwiają widzenie biznesu takim, jakim on jest, a nie na modłę czyichś życzeń „widzi mi się”.
– Obie branże przypominają nowo narodzone dzieci, które na razie wymagają ochrony i wsparcia, ale budzą oczekiwania związane z rozwojem i przyszłymi sukcesami. Ich obecność na giełdzie, spełnianie obowiązków regulacyjnych i raportowych to potwierdza. W tym kontekście rolą giełdy jest budzenie zainteresowania nimi wśród inwestorów krajowych, ale też zagranicznych – ocenił Adam Piotrowski, prezes zarządu Vigo Photonics.
– Rozwojowe projekty biznesowe, które rodzą się w kraju powinny zamieniać się w projekty ekspansywne, które stopniowo zwiększają swój zasięg i obecność na rynkach zagranicznych – zaznaczył.
Obecnie łączna kapitalizacja spółek biotechnologicznych notowanych na warszawskiej giełdzie jest większa niż łączna kapitalizacja spółek z branży gier komputerowych w 2016 r., z okresu, w którym cieszyły się one największym zainteresowaniem jako najbardziej wówczas perspektywiczne. Świadczy to o rosnącej koniunkturze w branżach biotechnologicznej i fotonicznej, które zaczynają przyciągać do siebie i – pośrednio na giełdę – kapitał inwestycyjny.
Pozyskanie kapitału, rozwijanie biznesu, kreowanie wartości dla inwestorów to niewzruszone fundamenty giełdy. Benefits System zajmuje się oferowaniem szeroko rozumianemu konsumentowi usług z zakresu sportu i zdrowia. Od lat buduje kompleksowy system korzyści dla społeczeństwa i biznesu, a zarazem rozwija społeczną świadomość w obszarze wpływu regularnej aktywności fizycznej na zdrowie i samopoczucie.

Zwracamy spółkom uwagę na to, że akcje są swojego rodzaju walutą, przy pomocy której mogą one motywować swoich pracowników, ale też pozyskiwać z rynku talenty i najlepszych menedżerów.
– Nasz biznes rośnie i to sprawia, że myślimy o wydostaniu się z koszyka małych i średnich spółek, by dołączyć do dużych przedsiębiorstw, które poszerzają swój zasięg działania o rynki zagraniczne – przyznał Bartosz Józefiak, członek zarządu Benefit Systems.
– Trudność pozyskania zaangażowania kapitału zachodnich inwestorów polega na tym, że badając oferty zwracają oni priorytetowo uwagę na płynność akcji. Nasza giełda i większość notowanych na niej spółek nie należą do mistrzów płynności walorów – dodał.
ESG i kary
Obecnie każda spółka chce raportować o ESG i mówić o ESG, bo to jest tendencja dominująca i kto z nią nie współgra przesuwa się na margines. Trudno nie być zwolennikiem tego, by przedsiębiorstwa były odpowiedzialne społecznie. Jednak czasami w raportowaniu ESG dochodzi do wynaturzeń.
– Jeden z brokerów zażądał od nas raportu ESG, choć nie mieliśmy obowiązku sporządzania go. Uświadomił nam, że bez tego raportu będzie zmuszony podnieść w swoim raporcie analitycznym koszt pozyskiwanego przez nas kapitału o 1,5 proc. To z kolei spowodowałoby, że wycena naszej spółki spadłaby o około 10 proc. – opowiadał prezes Ryvu Therapeutics.
– Można ten przypadek uznać za uderzenie małej spółki obuchem w głowę i motywowanie tego czynu obowiązkiem regulacyjnym, choć ten został pomyślany głównie dla dużych przedsiębiorstw – dodał Paweł Przewięźlikowski.
Ogół regulacji wymaga od spółek pożądanych zachowań i dlatego są one takie same dla spółek zatrudniających tysiące pracowników, jak i dla spółek z kadrą liczącą kilkaset osób. Rodzi to jednak spore wyzwania dla mniejszych spółek, zwłaszcza gdy proporcje między czasem przeznaczanym na rozwijanie biznesu i czasem na zapewnienie spółce tzw. compliance ulega zaburzeniu i negatywnie rzutuje na biznes.
– W ostatnich latach poziom kar za niedostosowanie się spółek do wymagań regulacyjnych zaczyna ocierać się o absurd. Ustawianie kar na niebotycznych poziomach może stać się pokusą do eliminowania w białych rękawiczkach mniejszych spółek, dla których kara będzie oznaczać konieczność likwidacji – zauważył Bartosz Józefiak.
Pewien główny akcjonariusz spółki giełdowej stwierdził, że nie widzi możliwości raportowania ESG przy obecnym kształcie wymogów w tym zakresie. Niedługo po tym przekonał się, że jednak warto raportować. Zmienił zdanie w obliczu fiaska, jakie groziło spółce, gdy ubiegała się o pozyskanie kapitału, ale bez legitymowania się raportem ESG.
– Warto raportować ESG. Obecne wysiłki zmierzają do tego, by to raportowanie zautomatyzować. Poszukiwane są metody automatycznego analizowania dokumentów, zabierania danych z różnych źródeł i agregowania danych niezbędnych do tworzenia raportów – zachęcał Marek Dietl.
Akcentowanie kar i nieuchronności ich wymierzenia działa odstraszająco na spółki wstępnie zainteresowane wejściem na giełdę. Uczestnicy debaty zgadzali się, że wskazywanie na kary powinno się łączyć z podkreślaniem, że priorytetem jest dawanie spółce możliwości, by skorygowała swe działania. W przeciwnym przypadku widmo kar może zniechęcać wiele obiecujących biznesów do wejścia na giełdę.
– Nadmiar regulacji i zbytnie sformalizowanie jest szkodliwe. Wielu audytorów wycofuje się ze swojej profesji, gdyż mają do czynienia ze zbyt restrykcyjnym brzmieniem niektórych regulacji i z nakładaniem na nich dużej, nadmiernej odpowiedzialności – stwierdził Jerzy Buzek z EY.
– Biznes buduje się na wzajemnym zrozumieniu i zaufaniu. Również audytor tego potrzebuje. Dlatego biegli rewidenci wycofują się z profesji, ich liczba spada, m.in. w związku z dużą presją regulacyjną, która ich paraliżuje i nie daje pewności wykonania dobrze swojej pracy – podkreślił.
Proporcjonalność giełd
Specyfiką gospodarek w Polsce i innych krajach Europy Środkowo-Wschodniej jest to, że są zdominowane przez małe i średnie firmy. Pod tym względem różnią się od zachodnich gospodarek, w których zdecydowanie przeważającą siłą są duże korporacje.
– Kiedyś galę rodzimego konkursu „SME Awards” uświetnił swoją obecnością przedstawiciel Komisji Europejskiej. Przy tej okazji zastanawiał się jak to zrobić, by w krajach unijnych funkcjonowały giełdy dla małych i średnich firm, tak jak z powodzeniem funkcjonują w Polsce (New Connect) i w Skandynawii (Nordic SME). Niedługo potem warszawską giełdę odwiedzili unijni eksperci, by rozmawiać o możliwości wprowadzenia proporcjonalnych regulacji giełdowych w UE. Byli przekonani, że warto zmniejszyć obowiązki raportowe dla małych i średnich firm. Jak dotąd nic z tego nie wynikło – opowiadał prezes GPW.
Uczestnicy debaty zgadzali się, że najedzony głodnego nie zrozumie – kto obraca się w sferze zachodnich spółek notujących przychody w miliardach euro temu ciężko zrozumieć, że kara 5 mln EUR jest nieproporcjonalnie duża, zwłaszcza dla wielu polskich spółek z NewConnect, dla których oznacza wyrok śmierci. Powstała koalicja kilkunastu giełd regionu Trójmorza i Grecji, która wnioskuje do Brukseli o wprowadzenie proporcjonalności do unijnych regulacji giełdowych. Na razie bez skutku, bo pod względem kapitalizacji stanowią one jedynie 10 proc. całości unijnych spółek giełdowych.
– Podczas jednego ze spotkań reprezentantów europejskich giełd przedstawiciel dużego, zachodnioeuropejskiego rynku w przypływie szczerości przyznał, że nie interesuje się giełdami w Europie Środkowo-Wschodniej. Przecież i tak przyjdziemy do niego, gdy będziemy umierać z głodu. Takie jest nastawienie zachodnich elit gospodarczych do naszego regionu – konstatował prezes GPW.
Fundusze emerytalne znacząco przyczyniły się do rozwoju warszawskiej giełdy. Wciąż są jednym z najważniejszych inwestorów instytucjonalnych, dostarczając emitentom stabilnego, krajowego kapitału. Udział OFE w kapitalizacji wszystkich spółek notowanych na GPW przekroczył 11,3 proc.
– Siłą napędową spółek giełdowych jest stopniowo zwiększająca się ekspansja na rynki zagraniczne. Pandemia, a teraz wojna, uświadamiają wszystkim pułapki globalizmu. Skutkiem jest powrót europejskich inwestorów na rynki lokalne i wzmożenie starań o poprawę ich kondycji. Jest to tendencja korzystna dla Polski – stwierdził Adam Piotrowski.
– Na uwagę zasługuje siła polskiego rynku pracy, która wspierała gospodarkę w dobie pandemii i wojny w Ukrainie – wskazywał Bartosz Józefiak.
– Ogromną szansą Polski jest odegranie roli hubu kapitałowego koordynującego odbudowę Ukrainy po wojnie. Największe polskie spółki – banki, ubezpieczyciele, firmy energetyczne i telekomunikacyjne – nie mogą jej przegapić – ocenił Paweł Przewięźlikowski.
– Kapitał jest obecnie droższy niż jeszcze parę lat temu, co powoduje odwrót inwestorów od „gry w czarnego Piotrusia” i powrót do zdrowych praktyk. To także sprzyja polskiemu rynkowi kapitałowemu – podsumował Marek Dietl, prezes GPW.
