Prawo celne zawodzi w granicznej praktyce

Lidia Sosnowska-Smogorzewska
opublikowano: 2000-09-21 00:00

Prawo celne zawodzi w granicznej praktyce

Mało jest chętnych do korzystania z procedur uproszczonych

W STRONĘ UE: Nowelizacja kodeksu celnego, przewiduje wprowadzenie wiążącej informacji o pochodzeniu towaru — mówi Janusz Dmowski, dyrektor Departamentu Prawnego w GUC. fot. BS

P olski kodeks celny mało różni się od uregulowań unijnych. Jak twierdzą przedstawiciele agencji celnych, problemy nie wynikają z zapisów kodeksu, ale z ich interpretacji przez służby celne.

Trwają prace nad nowelizacją kodeksu celnego. Jedynie niektóre jego fragmenty będą wymagać zmiany. Mimo to polskie firmy mają wiele zastrzeżeń do obowiązujących procedur celnych.

— Problemy w urzędach celnych nie wynikają z uregulowań zawartych w kodeksie, ale raczej z interpretacji tych przepisów przez służby celne — mówi Andrzej Rusak, prezes Rusak Logistic i Ogólnopolskiego Zrzeszenia Agencji Celnych.

Zapisy, które miały ułatwić funkcjonowanie firmom zajmującym się handlem z zagranicą — procedury uproszczone oraz traktowanie SAD-u jako deklaracji — nie spełniły pokładanych nadziei.

Biurokratyczna mitręga

Dotychczas wydanych zostało zaledwie 700 decyzji w sprawie korzystania przez firmy z procedur uproszczonych. Przewoźnicy twierdzą, że w praktyce jest to biurokratyczna mitręga. Rozwiązanie polegające na tym m.in., że transport nie czeka na granicy, lecz po jej przekroczeniu jedzie do importera, wygląda bardzo korzystnie dla firmy. W rzeczywistości jednak sam importer musi posiadać wiedzę na temat niezbędnych dokumentów i procedur. Zmieniające się rozporządzenia trafiają zaś jedynie do urzędów celnych.

— Nawet drobna pomyłka czy brak dokumentu może zaowocować kilkudniowym przestojem towaru na granicy. Czasem dodatkowo za taką pomyłkę trzeba słono zapłacić — twierdzi Tomasz Glubiak z łódzkiego Spedimexu.

Zdaniem Piotra M. Sikorskiego, wiceprezesa Schenker-BTL, słabością polskich rozwiązań jest to, że z procedury uproszczonej mogą korzystać głównie firmy zajmujące się wymianą handlową z zagranicą, podczas gdy zainteresowane są nią także firmy spedycyjne.

Janusz Dmowski, dyrektor Departamentu Prawnego w Głównym Urzędzie Ceł, tłumaczy, że już obecnie kodeks celny zapewnia korzystanie z uproszczeń, a przygotowywana właśnie jego nowelizacja możliwości te rozszerzy.

W miejscu przeznaczenia

Dużym ułatwieniem byłoby traktowanie dokumentu SAD jak zeznania podatkowego: firma składa go w urzędzie celnym, a towar jedzie do miejsca przeznaczenia i tam dopiero może być skontrolowany.

— Możliwości takiego upraszczania czynności już istnieją, tyle tylko, że w odwrotnej kolejności. Najpierw towar należy dowieźć do miejsca przeznaczenia, a następnie złożyć w urzędzie celnym dokumenty. Wymaga to jednak uzyskania wcześniejszego pozwolenia na ten rodzaj uproszczenia. Dokument SAD jest swego rodzaju deklaracją celną zbliżoną w swej istocie do deklaracji podatkowej — mówi Janusz Dmowski.

Dyrektor Dmowski zgadza się, że występują przypadki wstrzymywania towarów na granicy.

— Nie wydaje mi się, by były one wynikiem nieistotnych błędów w dokumentach. Na przykład brak wymaganych dokumentów w imporcie żywności powinien wręcz wstrzymać wprowadzenie tego towaru na polski obszar celny — dodaje Janusz Dmowski.

Jego zdaniem, porównując obowiązki celników polskich i unijnych nie można zapominać, że pracują oni jednak w różnych warunkach.

Lidia Sosnowska-Smogorzewska