Prezydent żąda dymisji członków KRRiT

Radosław Omachel
opublikowano: 2003-03-11 00:00

Przyszłość Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji stanęła pod znakiem zapytania. Prezydent wezwał jej członków do złożenia dymisji, a premier ogłosił, że zastanawia się nad sensem istnienia tej instytucji. Prywatni nadawcy są zgodni — jej skład trzeba wymienić.

We wczorajszej wypowiedzi dla radia RMF prezydent Aleksander Kwaśniewski stwierdził, że oczekuje dymisji członków Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji (KRRiT). Zdecydowana wypowiedź prezydenta ma związek z zeznaniami przed sejmową komisją śledczą Juliusza Brauna, przewodniczącego KRRiT.

— Jeżeli słyszę, że przewodniczący rady uważa, że nad ustawą odbywały się dziwy i można to nazwać matactwem, to oczekuję też jakiejś decyzji. Nie wyobrażam sobie, żebym był szefem instytucji, w której dokonują się matactwa — mówił prezydent.

Trzy grosze wtrącił też premier.

— Jest pytanie, czy nie dokonać zmian w Konstytucji likwidując np. radę. Uważam, że zbliża się taki czas, by dokonać niezbędnych zmian konstytucyjnych — tak Leszek Miller odpowiedział na pytanie Sygnałów Dnia, dotyczące istnienia rady w tym kształcie.

Opinię prezydenta na temat przyszłości obecnego składu KRRiT podzielają przedstawiciele mediów. Stanisław Tyczyński, prezes RMF, niekorzystne dla stacji decyzje rady zaskarżył do NSA i wygrał.

— Nie wierzę, że wszyscy członkowie KRRiT posłuchają apelu prezydenta i podadzą się do dymisji. Jej skład można jednak wymienić inaczej — nie przyjmując jej sprawozdania za 2002 r. Może to zrobić prezydent i jedna z izb parlamentu. Efekt będzie ten sam — mówi prezes RMF FM.

Jego zdaniem, Juliusz Braun i Włodzimierz Czarzasty świadomie wprowadzali do kolejnych koncesji radiowych zapisy naruszające Konstytucję. Sam pomysł zlikwidowania rady Stanisław Tyczyński uznaje jednak za nieodpowiedzialny.

— Może się okazać, że zamiast KRRiT „gospodarką częstotliwościami” zajmie się jakiś kacyk w randze ministra. Rozwiązanie jest proste — przedstawiciele mediów mogą przedstawić obszerną listę kandydatów do rady — dodaje Stanisław Tyczyński.

Propozycje zmian w radzie popiera również Jan Wejchert, prezes grupy ITI, właściciela TVN.

— Od początku zwracaliśmy uwagę, że przy pracach nad ustawą wystąpiło wiele nieprawidłowości. Teraz Juliusz Braun potwierdził nasze zastrzeżenia. Rynek mediów na pewno skorzystałby na wymianie obecnych członków rady — mówi Jan Wejchert.

Ostrożniejszy jest Piotr Niemczycki, wiceprezes Agory.

— Gdyby teraz Juliusz Braun podał się do dymisji, byłby to zły znak dla osób, które chcą komisji śledczej powiedzieć wszystko, co wiedzą. Bo dlaczego prezydent apeluje dziś o dymisję do przewodniczącego, a nie apeluje o to do prezesa Kwiatkowskiego, szefa TVP? — pyta Piotr Niemczycki.

Zygmunt Solorz-Żak, właściciel Polsatu,przyznaje, że jest zniesmaczony tym, co się dzieje w radzie. Odmawia jednak komentarza.

Okiem eksperta

Trudna droga do zmian

Wprowadzenie poprawek do Konstytucji wymaga zgody głównych sił politycznych. Przepisy określając tryb zmiany ustawy zasadniczej ograniczają możliwość pochopnych modyfikacji. Projekt zmiany Konstytucji może złożyć przynajmniej 15 posłów, Senat lub prezydent. Pierwsze czytanie może nastąpić nie wcześniej niż po 30 dniach od złożenia projektu. Ustawę o zmianie w jednakowym brzmieniu muszą uchwalić Sejm, Senat, przy czym w głosowaniu w Sejmie projekt musi poprzeć przynajmniej 2/3 posłów w obecności co najmniej ich połowy. W Senacie głosować „za” powinna połowa spośród ustawowej liczby senatorów.

Ryszard Sowiński

Kancelaria Prawna Renata Urowska i Wspólnicy