Hossa na akcjach CD Projektu zatrzymała się poniżej ceny 220 zł, więc część uwagi i kapitału przesunęła się na spółkę, która kiedyś była na giełdzie numerem 2 w branży, ale po klapie trzeciej odsłony sztandarowego produktu trafiła do kategorii walorów spekulacyjnych. To, co było kiedyś wadą, teraz jest atutem, bo informacja o złożeniu 2 sierpnia wniosku o zarejestrowanie znaku towarowego „Sniper Ghost Warrior Contracts” obudziła notowania, które w kilka sesji urosły o połowę. W czwartek 16 sierpnia skoczyły o ponad 10 proc. po tym, jak zarząd oficjalnie potwierdził zamiar publikacji kolejnej gry ze snajperskiej serii. Produkcja ma się pojawić na rynku w 2019 r. (warto

jedna pamiętać o licznych opóźnieniach w produkcji poprzednich części) i zostanie osadzona w klimatach syberyjskich. Nowością będzie sposób rozgrywki — system kontraktów.
Marek Tymiński, prezes CI Games, przyznaje, że studio miało zbyt ambitne podejście co do skali i rozmachu projektu „Sniper Ghost Warrior 3”. Sprzedaż tej gry nie sprostała oczekiwaniom, mimo że przekroczyła 1 mln sztuk, i dlatego konieczne stały się restrukturyzacja i zmiana strategii. Z firmą pożegnało się wielu developerów, a CI Games zapowiedział odejście od produkcji dużych gier i koncentrację na mniejszych, tańszych projektach.
— To była bardzo kosztowna lekcja, z której wyciągnęliśmy odpowiednie wnioski. „Sniper Ghost Warrior Contracts” będzie skoncentrowany na rozgrywce opartej na sandboxowych misjach dających dużą dozę swobody i pozostawiających graczom wiele decyzji do podjęcia. Jednocześnie zrezygnowaliśmy z typowej architektury otwartego świata. Sama gra będzie bardziej taktyczna i skupiona wokół doświadczenia snajperskiego — dodaje Marek Tymiński.
Tomasz Rodak, analityk Domu Maklerskiego BOŚ, zapowiedzi prezesa CI Games ocenia dość sceptycznie.
— Seria „Sniper” jest popularna i ma rzeszę fanów, więc zarząd uznał zapewne, że łatwiej będzie się przebić z grą, która jest kontynuacją projektu. Z drugiej strony pamiętajmy, że trzecia część „Snipera” nie była sukcesem. Wygląda to więc trochę jak pójście na łatwiznę i chęć ponownej sprzedaży podobnego produktu, ale wolnego od wad poprzednika. Nie oczekiwałbym sukcesu przy takim podejściu — uważa Tomasz Rodak.
Jak podkreśla analityk, kurs CI Games rósł od momentu, gdy rynek obiegły informacje o rejestracji znaku nowej gry.
— Wydaje się, że jest to konsekwencja bardzo dobrego sentymentu do branży gier. W sytuacji, w której dobre jakościowospółki zostały już docenione, uwaga inwestorów, zwłaszcza indywidualnych, kierowana jest na akcje mocno przecenione, a każda informacja staje się pożywką do spekulacji — dodaje specjalista DM BOŚ, który od lutego tego roku rekomenduje „trzymaj” dla akcji CI Games, ale wycenia je na 0,86 zł — znacznie poniżej obecnego kursu na GPW.
Drugie potknięcie
„Trzymaj” to rekomendacja także dla akcji PlayWaya, którego notowania spadły wczoraj po premierze gry „Phantom Doctrine”. Jej producentem jest CreativeForge Games, notowana na NewConnect spółka stowarzyszona PlayWaya (ma 47 proc. akcji).
Gra debiutowała na platformie PS4 i w wersji na PC 14 sierpnia. Wersja gry na komputery PC w agregującym recenzje serwisie Metacritic ma 79 pkt. na 100 możliwych. Spośród 12 branżowych recenzji osiem uznano za pozytywne, a pięć za mieszane. Rozrzut w ocenach jest jednak spory — np. IGN ocenił grę na 7,4/10, GameSpot na 9/10, PC Gamer na 62/100, a Strategy Gamer na 5/5. W serwisie Steam dostępnych jest natomiast blisko 300 opinii samych graczy, z czego za pozytywne uznać można 62 proc. Jak podała spółka, gra już w dniu premiery udostępniana była w wersji na konsolę PS4 z pierwszym zestawem usprawnień i poprawek, tzw. day one patch.
Ten zestaw informacji nie został przyjęty dobrze przez inwestorów giełdowych, którzy w ostatnich tygodniach pompowali notowania CreativeForge Games, dzięki czemu jej kapitalizacja przekroczyła w pewnym momencie 140 mln zł. W czwartek 16 sierpnia kurs spadł o ponad jedną czwartą.
— Premierę „Phantom Doctrine” oceniam raczej słabo. Oczekiwania były wysokie, gra otrzymała dobre recenzje od branżowych portali, ale błędy techniczne spowodowały, że opinie na platformie Steam są niewysokie. Sprzedaż będzie więc niższa od moich założeń, co oznacza niższy o 2-3 mln zł zysk PlayWaya od prognozowanych przeze mnie 38,9 mln zł. Reakcja kursu, czyli spadek o 4-5 proc., wydaje się więc w świetle tego uzasadniona — ocenia Tomasz Rodak z DM BOŚ.
Dla PlayWaya to druga po „Agony” głośna klapa gry. „Agony” debiutowało pod koniec maja, ale gra otrzymała fatalne recenzje i notowała słabą sprzedaż. Madmind Studios, spółka zależna PlayWaya, będąca twórcą i wydawcą gry, zapowiedziała wydanie nowej wersji. W komunikacie przyznano, że gra nie spełniła wysokich oczekiwań graczy i inwestorów. Tomasz Rodak obniżył krótko potem prognozę przychodów PlayWaya ze 111,1 do 80,2 mln zł, a zysku netto z 54,7 do 38,9 mln zł.
Porażka na całej linii
Spółka ma jednak zdywersyfikowany portfel produktów i wystarczające zasoby kapitałowe, by przełknąć brak sukcesów „Agony” i „Phantom Doctrine”. Nie da się tego powiedzieć o Huckleberry Games, notowanej na NewConnect spółce, która zdecydowała się na wstrzymanie prac nad wszystkimi grami, w tym nad flagową produkcją „Edengrad”.
„Ukończenie gry »Edengrad« w wersji umożliwiającej osiągnięcie zamierzonego poziomu sprzedaży, a w konsekwencji, pozytywnych efektów finansowych, wymaga znacznie większych niż pierwotnie zakładano nakładów pracy oraz środków finansowych, w tym w szczególności zapewnienia odpowiedniej wysokości budżetu marketingowego” — podano.
W zeszłym miesiącu Huckleberry Games zamierzało jeszcze pozyskać dodatkowe finansowanie poprzez podwyższenie kapitału zakładowego. Na to jednak nie zgodzili się główni akcjonariusze spółki, którzy 29 czerwca 2018 r., podczas walnego zgromadzenia, odstąpili od podjęcia takiej uchwały. Z podobnych względów, co w przypadku „Edengrad”, wstrzymano również prace nad grą „Stay Hungry”, której premiera na platformie Steam miała nastąpić już na przełomie 2018 i 2019 r.
Huckleberry Games notowana jest na NewConnect od grudnia 2017 r., ale premiera giełdowa była katastrofalna — kurs runął o 70 proc. i na tym wcale się nie skończyło, bo obecnie cena jest o 90 proc. niższa od emisyjnej. W 2017 r. strata netto Huckleberry wyniosła 563 tys. zł, a na koniec drugiego w kasie pozostało 1,3 tys. zł.
W kwietniu 2017 roku, a więc jeszcze przed debiutem na NewConnect, rozpoczęto sprzedaż gry „Edengrad” za pośrednictwem platformy dystrybucji cyfrowej Steam. Produkcja ta została wprowadzona do dystrybucji w wersji alpha, a więc w fazie wczesnego dostępu, co — jak podkreślała spółka — „jest związane z chęcią budowania wokół niej szerokiej społeczności oraz umożliwienia graczom realnego wpływu na proces tworzenia tej gry”.
Przez długi czas „Edengrad” był jedyną grą, jaką wypuściło studio. W czerwcu 2018 r. Huckleberry opublikowało jednak kolejną produkcję — „The Minglers — Stworki i Potworki”. Gra ta została przeznaczona na platformę Android i można ją obecnie pobrać poprzez sklep Google Play. Zainstalowało ją jak na razie tylko 100 osób. Nieliczne komentarze na temat „The Minglers” podkreślają wiele błędów występujących w tej grze.
Huckleberry Games w ramach ostatniej oferty publicznej pozyskał ponad 2 mln zł z emisji akcji serii E. Środki te miały trafić na produkcję nowych gier na komputery PC, konsole i urządzenia VR oraz na przygotowanie aplikacji mobilnej do gry „Edengrad”. Ponadto spółka otrzymała dofinansowanie z rządowego programu sektorowego GameINN w kwocie ponad 1,57 mln zł. Te pieniądze miały z kolei pozwolić producentowi na realizację nowego projektu związanego ze stworzeniem Algorytmu Prawdziwego Życia.
148 mln zł Na tyle w szczytowym momencie inwestorzy wyceniali spółkę CreativeForge Games. To 83 razy więcej od jej przychodów w I półroczu 2018.
90 proc. O tyle niższe od ceny emisyjnej są notowania Huckleberry Games.