Producenci świń wstrzymują oddech przez belgijskie dziki

Michalina SzczepańskaMichalina Szczepańska
opublikowano: 2018-09-27 22:00

Świński wirus jest tak blisko Francji i Niemiec, czołowych producentów trzody chlewnej, że wielu ma już w głowie wielki kryzys z rozlicznymi bankructwami

Z artykułu dowiesz się:
- czy ASF zagraża polskim hodowcom świń
- dlaczego sytuacja w Belgii jest groźna dla polskich firm
- czy grożą nam bankructwa

Paniki w branży nie ma, ale firmy naprawdę się boją — tak wakacyjny wysyp kolejnych ognisk wirusa afrykańskiego pomoru świń (ASF) w Polsce komentował w lipcu Witold Choiński, prezes Związku Polskie Mięso.

SKALA:
SKALA:
W Polsce stwierdzono dotychczas 2850 przypadków ASF wśród dzików i 213 wśród świń. W Belgii dotyczy to kilkunastu przypadków wśród dzików, ale z powodu geografii to kolejne informacje stamtąd wzbudzają popłoch w całej wieprzowej branży w UE.
Fot. Michal Fludra

Wakacje dobiegły do końca w miarę stabilnych warunkach, tzn. ASF się przemieszczał, ale trzymał się z dala od świńskiego zagłębia hodowlanego, czyli Wielkopolski. Sytuacja zmieniał się jednak diametralnie przez Belgię, w której we wrześniu pojawił się ASF.

— Nastroje są minorowe i zaczyna się panika — mówi Wiesław Różański, prezes Unii Producentów i Pracodawców Przemysłu Mięsnego.

Wstrzymany odbiór

Kolejne dni przynoszą następne potwierdzone przypadki ASF wśród dzików w Belgii, co zmienia relacje popytu i podaży na unijnym i polskim rynku.

— Potwierdzenie ASF wśród dzików w Belgii już jest odczuwalne na rynku wieprzowiny. Kraj jest 8. producentem trzody chlewnej w UE. Rocznie wytwarza około 1 mln ton wieprzowiny, a około 6 proc. produkcji wysyłał do krajów trzecich. Teraz te wolumeny zostają we wspólnocie. Ponadto wiele niemieckich rzeźni zaopatrywało się w Belgii, a obecnie odbiór tuczników jest wstrzymane ze względu na wyjaśnienie sytuacji co do skali zagrożenia wirusem. Cena belgijskiego mięsa wieprzowego spadła w ostatnich dwóch tygodniach o 13 proc., a Belgowie są zdesperowani, by je sprzedać. W efekcie wysyłają tanią wieprzowinę na m.in. polski rynek — twierdzi Aleksander Dargiewicz, z Krajowego związku Pracodawców-Producentów Trzody Chlewnej.

Adam Zdanowski, współwłaściciel Zakładów Mięsnych Wierzejki, na razie nie zauważa większych zmian w handlu.

— Należy natomiast spodziewać się zagęszczenia w niektórych kategoriach. Belgowie znani są m.in. dobrego boczku, którego sporo wysyłali za granicę, teraz zostanie im sprzedaż w krajach unijnych, zwłaszcza tych, w których mają już wyrobione dobre relacje handlowe, jak w Polsce — mówi Adam Zdanowski.

Poza tradycyjną ofertą kraje pozaunijne były też odbiorcą tzw. piątej ćwiartki, czyli tych elementów, których w Europie się nie jada.

— Ich sprzedaż poprawiała rentowność biznesu. Trudno sobie wyobrazić, żeby teraz Europejczycy nagle zmienili upodobania kulinarne — mówi współwłaściciel Wierzejek.

Gigantyczna skala

To jednak ciągle nie jest czarny scenariusz. Czarny, i do tego realny, to pojawienie się wirusa w Niemczech. I to jest powód paniki w branży.

— Wirus wykryto w prowincji oddalonej kilkanaście kilometrów od Luksemburga i kilkadziesiąt kilometrów od Niemiec, czyl czołowych producentów trzody chlewnej. Ponadto potwierdzono, że genotyp choroby jest wschodnioeuropejski, więc najpewniej przedostał się tam wraz z człowiekiem, a to oznacza, że lada moment może pojawić się u naszych sąsiadów — tłumaczy Wiesław Różański.

— Nie sposób sobie wyobrazić, co stanie się, gdy ASF przedostanie się z Belgii do sąsiednich Niemiec i Francji, czyli czołowych producentów wieprzowiny. To ten scenariusz spędza sen z powiek branży. Doszłoby wówczas do kryzysu na gigantycznąskalę w całej Europie, z rozlicznymi bankructwami i producentów żywca, i przetwórni. Nadzieja w tym, że Belgowie podejmą drastyczne działania — w 1985 r. już sobie poradzili z ASF wybijając 1 mln świń — dodaje Aleksander Dargiewicz.

Jego zdaniem, ryzyko w Polsce też ciągle jest wysokie.

— W Polsce wirus wprawdzie powoli przesuwa się na zachód, do zagłębi produkcji trzody chlewnej, ale trudno mówić o sukcesach w jego zwalczaniu — mówi Aleksander Dargiewicz.

 

OKIEM EKSPERTA

Istota odległości

MARIUSZ DZIWULSKI, analityk rynku rolno-spożywczego w PKO BP

Belgia jest piątym unijnym eksporterem mięsa wieprzowego i drugim jego dostawcą na polski rynek. Głównym odbiorcą wieprzowiny z Belgii są kraje UE, dlatego sankcje eksportowe z krajów trzecich — zakaz importu wieprzowiny z Belgii wprowadziły m.in. Chiny, Japonia i Białoruś — mogą nie mieć istotnego przełożenia na unijny rynek trzody. Zagrożeniem jest jednak bliska odległość wykrytych przypadków ASF od krajów, których udział w unijnym eksporcie na rynki trzecie, w szczególności azjatyckie, jest istotny, tj. Francji, Niemiec czy Holandii. Przedostanie się ASF poza granice Belgii może skutkować problemami z zagospodarowaniem produkcji na rynku wewnętrznym i prawdopodobnym spadkiem cen.

 

Historia choroby

Minęło już 4,5 roku, od kiedy w Polsce wykryto pierwszy przypadek afrykańskiego pomoru świń wśród padłych dzików. Pojawienie się wirusa oznacza automatyczne zablokowanie możliwości eksportu na wiele rynków trzecich, czyli poza Unię Europejską. Hodowcy i przetwórcy mieli więc natychmiast ograniczone możliwości sprzedaży, a ponadto bali się nieuzasadnionej paniki wśród konsumentów. Choroba trafiła bowiem na czołówki wszystkich mediów i choć nie jest zagrożeniem dla ludzi, to informacje wywoływały niepokój.

Wyjścia z branży

Krajowy Związek Pracodawców- Producentów Trzody Chlewnej oszacował, że pojawienie się ASF na terenie całego kraju to koszt 30 mld zł tylko z tytułu odszkodowań dla rolników z powodu straty inwentarza. Kwota nie zawiera jednak żadnych rekompensat dla przetwórców, którzy nie mieliby z czego produkować, ubojni, producentów pasz itd. Chociaż wirusa nie ma w regionach Polski wyspecjalizowanych w hodowli trzody chlewnej, to kolejni rolnicy rezygnują z produkcji. Na wschodnich terenach, gdzie ASF był dotychczas najbardziej aktywny, mówi się o odejściu nawet 30 proc. producentów.