W poniedziałek wiosenne prognozy dla europejskich gospodarek przedstawiła Komisja Europejska (KE). Jest to zawsze dobra okazja do porównań między krajami oraz spojrzenia, jak zmienia się ich postrzeganie z prognozy na prognozę. Minus dla Polski jest taki, że prognozy wzrostu gospodarczego zostały obniżone i teraz są bliższe 3 niż 4 proc. Plus jest taki, że rewizja dla Polski jest mniejsza niż dla innych krajów, co wskazuje pewną odporność na globalne zawirowania handlowe.
Według najnowszej prognozy KE wzrost gospodarczy Polski w 2025 r. ma wynieść 3,3 proc., a w 2026 r. 3,1 proc. W porównaniu z rundą jesienną (z listopada) prognoza dla Polski została zredukowana odpowiednio o 0,3 i o 0,1 pkt proc. Razem o 0,4 pkt. Tymczasem redukcja prognozy dla całej UE na te dwa lata wynosi łącznie 0,7 pkt proc., dla Niemiec 0,9, dla Czech o 1,1, a dla Węgier o 1,6.
Najbardziej odpornym regionem jest Europa Południowa, dla której prognozy nie zmieniły się istotnie — są to wszystko kraje mocno związane z turystyką, więc bardziej niezależne od efektów wojen handlowych.
Dlaczego Polska została potraktowana łagodnie przez prognostów KE? Ze względu na solidny wkład we wzrost popytu krajowego. Polska jest mniej zależna od eksportu niż kraje Grupy Wyszehradzkiej, a jednocześnie napływ funduszy europejskich uniezależnia częściowo dynamikę inwestycji od globalnej koniunktury, co różni Polskę od Niemiec czy Francji.
Wyższa dynamika eksportu
Kolejnym czynnikiem wyróżniającym Polskę na plus jest wyższa dynamika eksportu niż w innych krajach UE, w tym krajach regionu. Mimo globalnej dekoniunktury polski eksport wciąż wykazuje nieznacznie dodatnią dynamikę w okolicach 2 proc. r/r w dużej mierze dzięki sektorom usługowym. W UE ogółem dynamika jest bliższa 1 proc.
Polska posiada też znacznie wyższy deficyt fiskalny niż inne kraje UE — w tym roku ma to być aż 6,4 proc. PKB, a w przyszłym 6,1 proc. Tym samym ekonomiści KE zakładają, że rząd nie podejmie żadnego istotnego wysiłku oszczędnościowego. Przełoży się to na wzrost wskaźnika długu publicznego do niemal 66 proc. PKB w 2026 r. Aczkolwiek analizując dynamikę PKB, ten czynnik raczej nie odgrywa istotnej roli w różnicowaniu Polski od pozostałych gospodarek, ponieważ na sam wzrost większy wpływ ma zmiana deficytu niż jego poziom.
Największym zagrożeniem dla Polski pozostaje to, co spotkało Rumunię. Kraj ten tak bardzo zwiększył deficyt fiskalny państwa (do ponad 9 proc. PKB), że teraz czeka go zaciskanie pasa i przez to niższy wzrost.
Większa stabilność zewnętrzna
Trzeba jednak przypomnieć, że Polskę od Rumunii różni bardzo dużo. Przede wszystkim jest to deficyt na rachunku bieżącym, który pokazuje, jak dużą część krajowych wydatków podmioty gospodarcze (konsumenci, firmy i rząd łącznie) muszą finansować przez finansowanie zagraniczne. W Rumunii ten deficyt sięga aż 8 proc. PKB, w Polsce natomiast występuje… nadwyżka na rachunku bieżącym w wysokości 0,2 proc. PKB (są to prognozy KE na 2025 r.). Tym samym Rumunia zaciąga zobowiązania zagraniczne, a Polska zwiększa aktywa zagraniczne. To czyni Polskę dużo bezpieczniejszym finansowo krajem niż Rumunia.
Ogólny obraz makroekonomiczny Polski wyłaniający się z analiz ekonomicznych jest dość pozytywny. Rośniemy wolniej od wcześniejszych prognoz i trochę wolniej zwiększamy inwestycje, ale Polska jest krajem o wyjątkowo ciekawej kompozycji dynamizmu gospodarczego i stabilności finansowej.

