Sesja w USA nieco mnie zdziwiła. Znam optymizm inwestorów amerykańskich, ale to była lekka przesada. Popatrzmy jak wyglądały dane makro. Owszem, indeks Fed z Nowego Jorku pokazał, że tam gospodarka się rozwija, ale podobny indeks z Filadelfii nadal spadał. Wykorzystanie potencjału produkcyjnego spadło do poziomu najniższego od 1983 roku, a produkcja przemysłowa w kwietniu spadła więcej niż oczekiwano. Co bardziej istotne producenci zanotowali znaczny spadek cen, a przecież przed tym przestrzegał Fed (zagrożenie deflacją). Jedynym plusem było to, że nieco mniejsza od prognoz była liczba noworejestrowanych bezrobotnych w zeszłym tygodniu, ale utrzymała się na poziomie powyżej 400 tys., co jest uznawane za wartość recesyjną. Gdzie tu miejsce na optymizm?
Co więc wywołało wzrosty indeksów? Dobre wyniki Computer Associates, Analog Devices i Intuit. Poza tym szef IBM powiedział, to, co mówi od dawna: „widzi oznaki stabilizacji”, a Intel podtrzymał prognozę na ten rok. Poza tym inwestorzy święcie wierzyli, że Dell po sesji poda dobre wyniki i prognozy. I to wszystko. Trochę mało jako przeciwwaga do danych makro. Reakcja rynku sygnalizuje, ze inwestorzy wierzą, że skoro jest tak źle to już gorzej być nie może, a obniżka stóp w czerwcu (teraz już praktycznie pewna), pomoże w ożywieniu gospodarki. Ja w to ożywienie nie wierzę. Z rynkiem jednak się nie dyskutuje, a lekceważenie fatalnych danych makro potwierdza trend wzrostowy.
W Eurolandzie wpływ na rynek miał PKB za pierwszy kwartał w Niemczech. Pokazał, że ta gospodarka jest w recesji (PKB spadł o 0,2 proc.). Nie zmienił się również PKB dla całej strefy euro. Inwestorzy szybko pocieszyli się jednak zyskiem Deutsche Telekom i zwiększającym się prawdopodobieństwem obniżki stóp w czerwcu. Pomagało również osłabienie euro po danych z Niemiec. Indeksy na zamknięciu wyraźnie wzrosły, a trendy wzrostowe trzymają się mocno.
Dzisiaj znowu dostaniemy ważne dane makroekonomiczne. O 12.00 dowiemy się jaka była inflacja w strefie euro w kwietniu (prognoza +0,2 proc. m/m). Będzie to miało dwojaki wpływ. Jeśli inflacja będzie mała to można będzie zwiększyć prawdopodobieństwo dużego cięcia stóp w czerwcu. Gdyby spadła, to rynek może zacząć bać się deflacji. W USA o 14.30 dowiemy się jak wyglądała sytuacja na rynku nieruchomości. Będą to kwietniowe dane o zezwoleniach na budowę domów (prognoza + 0,5 proc.) i rozpoczętych budowach (minus 2 proc.). Nie byłoby dobrze dla rynku, gdyby dane były gorsze – od pewnego czasu inwestorzy z niepokojem patrzą na rynek nieruchomości. O tej samej godzinie na rynek dotrze raport o inflacji w kwietniu (prognoza +0,1 proc, bazowa minus 0,1 proc.). Podobnie jak przy PPI inwestorzy źle przyjmą spadające ceny, ale ucieszą się, że będą obniżki stóp. Wreszcie o 15.45 Uniwersytet Michigan poda wstępny odczyt indeksu nastroju za maj (prognoza 87 pkt.). To bardzo wstrzemięźliwa prognoza i dziwiłbym się, gdyby nie było lepiej – w końcu indeksy giełdowe w maju znacznie wzrosły.
U nas we środę wyniki podał BZ WBK. Były bardzo słabe, a prognozy gorsze od oczekiwań. Trzeba brać pod uwagę to, że duży, spekulacyjny kapitał nie patrzy na to, co będzie za kilka miesięcy. Interesuje go tylko płynność spółki. A BZ WBK jest bardzo płynny. Dlatego też wyniki nie wpłynęły na kurs. Zanosiło się na spokojną sesję, ale nieprawdziwa informacja mówiąca o tym, że PKN nie przejmie RG i oczekiwanie na wynik Prokomu wywołała paniczną reakcję inwestorów. Dzisiaj sesja też powinna być nerwowa. Łatwo będzie wywołać zarówno zniechęcenie jak i euforię. Ostrzegam day traderów – sesja może dawać zmiany na spółkach w granicach nawet paru procent w górę i w dół. Bez utrzymywania swoich założeń i odległych zleceń stop loss można łatwo stracić pieniądze. Końcówka powinna zależeć od reakcji rynków na dane makro z USA, ale trend wzrostowy pozostanie nienaruszony.