Przecena zasiała ziarno niepewności

Kamil KosińskiKamil Kosiński
opublikowano: 2016-09-12 22:00

Sytuacja na rynkach jest bardzo niejednoznaczna. Widać to po opiniach ekspertów, którzy właściwie w niczym się nie zgadzają. Może poza perspektywami małych i średnich spółek oraz dolara

Około 2,5 proc. straciły w piątek amerykańskie indeksy S&P 500 oraz Nasdaq Composite. W nocy z niedzieli na poniedziałek czasu polskiego podobny ruch wykonały giełdy azjatyckie, a w poniedziałek europejskie, w tym GPW. Co było powodem takiego zwrotu akcji na raczej optymistycznym ostatnio rynku? Poszło o sygnały płynące z banków centralnych Eurolandu, Stanów Zjednoczonych oraz Japonii, wskazujące, że luzowanie polityki pieniężnej nie będzie trwało wiecznie. — Na uwagę zasługuje to, że tanieją obligacje i akcje, czyli nie chodzi o obawy o spowolnienie gospodarcze. Gdyby one przeważały, obligacje powinny zyskiwać — zaznacza Łukasz Bugaj z Domu Maklerskiego Banku Ochrony Środowiska. Jego zdaniem, trudno przesądzić, czy dla polskiej giełdy to koniec zwyżek w tym roku, czy osiągnięte maksima zostaną jeszcze pobite. — Inaczej wyglądają blue chipy, a inaczej małe i średnie spółki. W przypadku blue chipów ostatnie zwyżki nie zanegowały długotrwałego trendu spadkowego. W przypadku indeksów mWIG40 i sWIG80 zamiast trendu spadkowego była de facto konsolidacja, a zwyżka była próbą wybicia z niej. Przestrzegam więc przed próbami generalizowania. Nawet na jednym rynku inaczej może wyglądać sytuacja małych i dużych spółek — mówi Łukasz Bugaj.

Trudno o trend

Słowa Łukasza Bugaja doskonale korespondują ze zmianami warszawskich indeksów. W poniedziałek WIG20 stracił 1,30 proc., mWIG40 — 1,27 proc., a sWIG80 tylko 0,46 proc.

— Zakładamy, że to, co się teraz dzieje, jest cykliczną paniką, która się na rynku pojawia, i jak ktoś jest odważny i chętny, to może próbować łapać spadające noże — dodaje Roland Paszkiewicz, dyrektor biura analiz Centralnego Domu Maklerskiego Pekao. Jego zdaniem, nie można jednak zakładać, że po drobnym zawirowaniu na rynki wróci jednoznaczny trend wzrostowy — szczególnie w przypadku dużych spółek, znajdujących się pod presją decyzji o charakterze czysto politycznym.

— W przypadku małych i średnich spółek jest szansa, że ceny ich akcji na koniec roku będą wyżej od obecnych poziomów — uważa Roland Paszkiewicz. Tak jak niejednolite ma być zachowanie spółek z różnych segmentów rynku, tak niejednolite ma być zachowanie złotego wobec głównych walut. Bartosz Zawadzki, szef działu strategii rynkowych i analiz polskiego oddziału Admiral Markets, uważa, że dolar ma na koniec roku kosztować ponad 4 zł, frank szwajcarski około 4 zł, a euro 4,35-4,40 zł.

— Złoty będzie w gorszej sytuacji niż obecnie. Retoryka ze strony Fedu psuje nastroje na rynkach akcji, a to będzie powodować odpływ kapitału z rynków wschodzących. Osłabienie złotego wobec euro będzie mniejsze niż do dolara, bo euro będzie jednak dosyć słabą walutą — tłumaczy Bartosz Zawadzki.

W górę czy w dół

Według Daniela Kosteckiego, dyrektora departamentu analiz rynkowych HFT Brokers DM, euro jest tak słabe, że nawet złoty umocni się do tej waluty. Według specjalisty, kurs EUR/PLN spadnie na koniec roku do 4,25 zł. Frank też będzie tańszy (3,85-3,90 zł), droższy będzie jedynie dolar, którego notowania wzrosną powyżej 4 zł. Daniel Kostecki zakłada co najmniej jedną podwyżkę stóp procentowych za oceanem. Prognozuje również, że rentowności polskich obligacji skarbowych wrócą do poziomów z sierpnia, czyli 2,60 proc. (obecnie jest to 2,90 proc.).

— Abyśmy osiągnęli rentowności z sierpnia, ze Stanów Zjednoczonych musiałyby napłynąć fatalne dane makroekonomiczne, które odwiodłyby Fed od podwyżki stóp procentowych w tym roku, Europejski Bank Centralny musiałby się okazać bardzo gołębi, ewentualnie musiałyby się pojawić jakieś czynniki krajowe wskazujące, że nie będziemy wychodzić z deflacji albo sytuacja gospodarcza jest zła. Przy jednej podwyżce stóp procentowych w Stanach Zjednoczonych musiałyby się zmaterializować wszystkie inne czynniki, choć i tak wątpię w powrót do sierpniowych dołków — komentuje Krystian Jaworski, ekonomista Credit Agricole Bank Polska. Jego zdaniem, na koniec roku rentowności polskich obligacji skarbowych będą w okolicach 3,1 proc.

532 mln zł Takie były wczoraj obroty sesyjne akcjami spółek z WIG20.