Produkcja prądu z wiatru na morzu jest coraz tańsza, ale budzi emocje lokalnych społeczności. Z tego powodu opóźniają się w Danii inwestycje. A w Polsce?
Widać, nie widać? — rodząca się dopiero branża morskiej energetyki
wiatrowej w Polsce nie może tego pytania ignorować. A gdyby chciała, to
ma świeże ostrzeżenie, prosto z Danii. Vattenfall ogłosił w zeszłym
tygodniu, że musi opóźnić harmonogram budowy dwóch dużych projektów
wiatrowych na morzu. Potrzebuje czasu na dodatkowe badania środowiskowe.
To kosztowna decyzja, za którą stoi lokalna społeczność.
Artykuł dostępny dla subskrybentów i zarejestrowanych użytkowników
REJESTRACJA
SUBSKRYBUJ PB
Zyskaj wiedzę, oszczędź czas
Informacja jest na wagę złota. Piszemy tylko o biznesie
Poznaj „PB”
79 zł7,90 zł/ miesiąc
przez pierwsze 3 miesiące
Chcesz nas lepiej poznać?Wypróbuj dostęp do pb.pl przez trzy miesiące w promocyjnej cenie!
Produkcja prądu z wiatru na morzu jest coraz tańsza, ale budzi emocje lokalnych społeczności. Z tego powodu opóźniają się w Danii inwestycje. A w Polsce?
Widać, nie widać? — rodząca się dopiero branża morskiej energetyki
wiatrowej w Polsce nie może tego pytania ignorować. A gdyby chciała, to
ma świeże ostrzeżenie, prosto z Danii. Vattenfall ogłosił w zeszłym
tygodniu, że musi opóźnić harmonogram budowy dwóch dużych projektów
wiatrowych na morzu. Potrzebuje czasu na dodatkowe badania środowiskowe.
To kosztowna decyzja, za którą stoi lokalna społeczność.
MĄDRY POLAK PRZED SZKODĄ:
Duńskie doświadczenia podpowiadają, że inwestorzy, którzy planują farmy wiatrowe na polskim morzu, powinni je budować w znacznej odległości od brzegu — nawet 50 km. Inaczej mogą narazić inwestycję na opóźnienia ze względu na dodatkowe badania środowiskowe
Fot. Bloomberg
— Właściciele domów stojących nad morzem domagają się, by
wiatraki stały daleko, w odległości nawet 50 km od brzegu. I to mimo że
przy obecnie zaplanowanej odległości, ok. 20 km, wieże i tak są
praktycznie niewidoczne. Trzeba umieć sobie z takimi sprawami radzić —
uważa Anders Dalegaard z Danish Wind Industry Association (Duńskie
Stowarzyszenie Energetyki Wiatrowej).
Anders Dalegaard przekonuje, że do lokalnych opinii na temat inwestycji
wiatrowych Dania podchodzi bardzo poważnie. Polsce zaleca podobne
podejście, co cieszy Janusza Gajowieckiego, szefa Polskiego
Stowarzyszenia Energetyki Wiatrowej.
— Potrzebne są działania edukacyjne dotyczące morskiej energetyki
wiatrowej — uważa Janusz Gajowiecki.
Bez nich branża stanie przed realnym problemem, który zaważył na losie
branży wiatrowej na lądzie. Mimo wysokiego poparcia społecznego dla
wiatraków ton dyskusjom na temat tego sektora nadało kilka
protestujących społeczności. W efekcie odegrały znacząca rolę w kampanii
wyborczej przed wyborami parlamentarnymi w 2015 r., a po wyborach
uzyskały zamrożenie rozwoju branży wiatrowej. Jej rozmrażanie dopiero
się zaczyna.
Polskie projekty offshore są dopiero w powijakach. Wizja obejmuje jednak
stawianie wiatraków na Bałtyku w odległości nieco ponad 20 km od brzegu.
Oznacza to, że zarys tych instalacji byłby widoczny na horyzoncie
jedynie przy bardzo dobrej pogodzie.
— Lepiej rozmawiać o tym wcześniej niż później — mówi Janusz Gajowiecki.
Duńskie doświadczenia mają wartość, bo to przy brzegach tego kraju
stanęła w 1991 r. pierwsza morska farma wiatrowa na świecie. Zakończyła
już żywot i została rozebrana, ale Duńczycy z raz obranej drogi nie
zeszli. Wiatr jest filarem ich strategii energetycznej i do 2030 r. ma
mieć 60-procentowy udział w dostawach energii (dziś jest to 43,4 proc.).
Duńczycy inwestują w nowe farmy morskie tym chętniej, że ta technologia
tanieje. Z danych Duńskiej Agencji Energii wynika, że koszt
wyprodukowania jednej MWh energii elektrycznej plasuje offshore na
pozycji drugiego najtańszego źródła energii (65 EUR/ MWh), zaraz za
wiatrem na lądzie (55 MWh). Takie dane zachęcają polskie spółki do
planowania inwestycji na Bałtyku. Z formalnościami najbardziej
zaawansowana jest Polenergia, kontrolowana przez Dominikę Kulczyk. Goni
ją PGE, a trzeci w kolejności jest Orlen. Morska energetyka wiatrowa
zajmuje też ważne miejsce w projekcie Polityki Energetycznej Państwa.
Jako technologia niskoemisyjna ma być polską odpowiedzią na rosnące ceny
emisji dwutlenku węgla.