Notowania rozpoczęły się od realizacji ostatnich zysków, jednak już po godzinie skuteczny kontratak podjęli kupujący.
Do końca nie oddali pola, choć po informacji o zamachach w Bombaju na krótko zrobiło się bardzo nerwowo, a indeksy na moment ruszyły w dół. Jak się szybko okazało było to jedynie swoiste „łapanie oddechu” przed kolejnym mocnym wybiciem w górę.
Ostatecznie indeks DJ zyskał 2,9 proc. S&P500 wzrósł o 3,5 proc. zaś Nasdaq zwyżkował o 4,6 proc.
Ton wydarzeniom na parkiecie nadawały publikowane dane makro, które w odniesieniu do gospodarki potwierdziły jej ciągle fatalny stan. Giełda pozostawała jednak spokojna, gdyż z jednej strony trudno było przecież liczyć na cud, z drugiej zaś strony, zwiększyły się szanse na dalsze obniżki stóp procentowych.
Większy niż zakładały prognozy okazał się październikowy spadek sprzedaży nowych domów. Ciągle więc nie widać dna w tym segmencie rynku. Mocniej też od projekcji obniżył się indeks poziomu optymizmu wśród konsumentów, jaki publikuje Uniwersytet Michigan. Na zły stan gospodarki wskazuje również spadek do 33,8 pkt listopadowy indeks aktywności sektora wytwórczego w okręgu Chicago.
Niepokoić może znaczący, sięgający 6,2 proc. spadek w październiku zamówień na dobra trwałe. Swoje wydatki tną również konsumenci (spadek rzędu 1,0 proc.). Niewielkim pocieszeniem jest symboliczny spadek liczby osób po raz pierwszy ubiegających się o zasiłek dla bezrobotnych.
Po początkowym zawahaniu, rynek ruszył jednak na północ. Drożały nawet spółki, których specyfika biznesu jest ściśle związana z dobrami trwałego użytku. Na wartości zyskiwały papiery Caterpillar, Boeinga (poddawały się gwałtownym zmianom tendencji) oraz General Motors. Największy amerykański producent samochodów był niekwestionowaną gwiazdą wśród blue chipów zyskując momentami ponad 35 proc. co zawdzięcza optymistycznemu raportowi Deutsche Banku.
Czarną owcą w średniej Dow Jones były przez długi czas akcje Bank of America.
Jednak i one sporo wzrosły na finiszu po uzyskaniu przez bank zgody Fed na zakup
Merrill Lynch.