W branży ubezpieczeniowej coraz głośniej mówi się, że niedawna
katastrofa kolejowa w Szczekocinach może być kolejnym przypadkiem, w
którym polisa odpowiedzialności cywilnej sprawcy nie wystarczy na
pokrycie wszystkich szkód. To oznacza, że poszkodowani zostaną na lodzie
i będą musieli sami walczyć o pieniądze w sądzie.
Nie przełoży się to bezpośrednio na wyniki finansowe
ubezpieczycieli, ale mocno uderzy w ich i tak nie najlepszy wizerunek.
Na razie nie wiadomo, kto będzie ponosił winę za katastrofę i z czyjej
polisy zostaną wypłacone świadczenia (polisa PKP Intercity opiewa na 40
mln zł; inne spółki kolejowe nie chcą podać sum ich ubezpieczenia).
Jak tłumaczy Andrzej Kinal, dyrektor Biura Likwidacji Szkód w PZU, które
wzięło na siebie ciężar obsługi poszkodowanych, dotychczas zgłoszono 40
szkód i trwa wypłata zaliczek na poczet przyszłych odszkodowań. Mimo to
z branży już teraz płynie jednoznaczny sygnał.
— Nie możemy i nie mamy zamiaru wypłacać więcej, niż wynosi suma polisy,
którą wystawiliśmy — twierdzi przedstawiciel jednego z zakładów
kolejowych, który ubezpiecza firmę zaangażowaną w katastrofę. Postawa
ubezpieczycieli to skutek coraz mocniej dającego się im we znaki
zjawiska — wykupu przez firmy zbyt niskich polis OC, niewystarczających
na pokrycie wszystkich szkód.
— Takie sytuacje zdarzają się coraz częściej. Świadomość ubezpieczeniowa
rośnie szybciej po stronie poszkodowanych niż przedsiębiorstw — mówi
Marcin Gajkowski, dyrektor działu ubezpieczeń OC w Warcie.
Działalność kancelarii odszkodowawczych oraz praktyka sądowa powodują,
że wartość wypłacanych odszkodowań za szkody osobowe szybko idzie w
górę. Jeszcze kilka lat temu za śmierć osoby bliskiej ubezpieczyciel
wypłacał kilka, kilkanaście tysięcy złotych. Obecnie coraz częściej
świadczenia idą w setki tysięcy.
Za tym nie podąża wzrost sum gwarancyjnych polis, bo firmy nie chcą
więcej płacić za ubezpieczenia. Inny problem to niedopasowanie polis do
możliwych szkód majątkowych, które firma może spowodować. Zdaniem
Marcina Gajkowskiego, ten problem dotyczy przede wszystkim sektora
MSP, zdrowia, spółdzielni mieszkaniowych oraz przedstawicieli wolnych
zawodów, którzy muszą posiadać obowiązkowe OC i decydują się na zakup
polisy z minimalną sumą gwarancyjną. Andrzej Wysmułek, wicedyrektor
departamentu ubezpieczeń majątkowych w Generali, opowiada o geodecie,
który spowodował szkody na ponad 2 mln zł, a jego polisa opiewała na 0,5
mln zł. Inny przykład to firma zajmująca się serwisem urządzeń
energetycznych. Źle wykonana naprawa spowodowała znaczące szkody. I choć
jej polisa opiewała na 5 mln zł, to ich wartość była kilkakrotnie wyższa.
Takich przypadków jest więcej. Głośne było zawalenie się hali
Międzynarodowych Targów Katowickich. Suma ubezpieczenia wynosiła około 5
mln zł i, jak twierdzi Jacek Nowotarski, dyrektor katowickiego Centrum
Likwidacji Szkód w Allianz Polska, wystarczyła tylko na pokrycie części
szkód osobowych. Dodatkowo w grę wchodzą m.in. zadośćuczynienia za
śmierć bliskiej osoby.
Do dziś w sądach toczy się walka o odszkodowania. Ich wartość szacuje
się na kilkadziesiąt mln zł, a pozwanym jest skarb państwa — właściciel
gruntu, na którym stała hala.