Przesadny wpływ rentowności obligacji

Piotr KuczyńskiPiotr Kuczyński
opublikowano: 2021-02-23 09:10

Dzisiaj, jak zwykle we wtorek, krótki tekst o sytuacji na rynkach na przełomie tygodni, a pod nim link do piątkowego komentarza tygodniowego.

W piątek (19.02) widać już było w USA, że szybko rosnące rentowności obligacji zaczynają uderzać w rynek akcji. Indeksy spadły, a jeszcze wyraźniej widać to było w poniedziałek, kiedy indeks NASDAQ stracił blisko dwa i pół procent ściągając w dół indeks S&P 500 (ale ten stracił jedynie niecałe 0,8%).

Zwracało uwagę to, że korekcie nie poddał się indeks Dow Jones (DJIA), który nawet kosmetycznie zyskał. Widać było jak kapitały przesiadają się ze spółek z sektora „growth” (któremu wysokie stopy procentowe i inflacja najmocniej szkodzą) na „value”, które zyskuje najmocniej na ożywieniu gospodarczym.

Ruch teoretycznie słuszny, ale… Po pierwsze rentowności nadal są na historycznie niskim poziomie (okolica 1,3-1,4). Pod koniec 2019 roku sięgały nawet 2%, a w 2018 roku było to ponad 3,2%, a przecież prawie przez cały rok 2018 indeksy rosły, a jeszcze szybciej rosły w 2019 roku.

Poza tym rotacja kapitałów z obligacji w końcu zwiększy też popyt na akcje, mimo że na razie uderzyła przede wszystkim w surowce – szczególnie zyskała miedź dochodząc do 10. letniego szczytu. Na tej fali bardzo mocno zyskiwała też ropa (poziom ze stycznia 2020 roku). Wydaje się, że ropa WTI wyhamuje jednak na poziomie z 2019 roku, czyli w okolicach 64 USD. Zyskiwało też srebro i mniej złoto, ale w układach technicznych tych metali nic się nie zmieniło (szczegóły w akapicie o wykresach).

I w końcu - inflacja zazwyczaj pomaga akcjom i tak bywało od ponad 100 lat, kiedy to właśnie akcje w początkowym okresie hiperinflacji w Republice Weimarskiej były znakomitą ochroną kapitału. Na razie gracze o tym zapominają i normalna korektę starają się uzasadnić wzrostem rentowności obligacji. Inaczej mówiąc jest to tylko pretekst, a nie powód do większej korekty.

We wtorek (23.02) rano zanosiło się na odbicie na rynkach, czemu nie można się dziwić, bo przecież zasada „kupuj spadki” nie umarła. Poza tym czekano na wtorkowe i środowe półroczne zeznania Jerome Powella, szefa Fed, w Senacie i Izbie Reprezentantów USA, który właśnie co pół roku mówi kongresmenom o tym jak wygląda gospodarka USA i co zamierza Fed.

Należy oczekiwać bardzo „gołębiej” wypowiedzi i lekceważenia inflacji, na co liczą gracze. Zobaczymy o 16:00 (najpewniej tez już wcześniej pojawi się pisemny tekst wystąpienia), kiedy Powell pojawi się w Senacie, czy się nie zawiodą oraz/i czy jego słowa nawet bardzo „gołębie” zostaną przyjęte z zachwytem, czy może zostaną zlekceważone, co umacniałoby przekonanie w przedłużenie korekty.

W Polsce sektor bankowy redukował zeszłotygodniowe zyski, a cały indeks WIG20 nadal tkwił w korekcie. Jeśli nawet gwałtowne wzrosty cen akcji banków z początku poprzedniego miesiąca miały być zaczynem do kontynuacji hossy (hossy dość kiepskiej w porównaniu do innych indeksów globalnych) to był to klasyczny falstart, bo ten atak popytu trafił w korektę w USA, co zniechęciło (zapewne na chwilę) do kupowania akcji.

Na rynku złotego korekta w USA nie robiła wrażenia. Pomagał naszej walucie rosnący kurs EUR/USD oraz rentowności obligacji dziesięcioletnich (polskich), które nieuchronnie zbliżają się do poziomu 1,4%. Mimo tego, że na przełomie tygodni nieco się korygowały to docelowo ten poziom pokonają, a wtedy wybiją się z rocznego kanału trendu bocznego i utworzą formację podwójnego dna dając sygnał kupna (wzrostu rentowności – spadku cen obligacji) z zakresem przynajmniej do 2,65%.

Link do komentarza tygodniowego:

https://iwealth.pl/rentownosc-obligacji-usa-gwaltownie-rosnie/