Przestępcy bezkarnie manipulują giełdą
Po siedmiu latach funkcjonowania polskiego rynku kapitałowego przestępcy giełdowi pozostają praktycznie bezkarni. Nikomu nie grozi więzienie ani zakaz działania na rynku kapitałowym, tylko nielicznym niewielkie kary pieniężne.
TAKI SMUTNY wniosek wypływa z wypowiedzi przewodniczącego KPWiG Jacka Sochy. Bo, czy można się pocieszać „aż” 150 wnioskami, które Komisja Papierów Wartościowych i Giełd skierowała do prokuratury, skoro zaledwie kilka z nich to symboliczne grzywny, które zapłacili ludzie robiący na giełdzie fortuny? Sprawa jest poważna, a dobre samopoczucie komisji nie do końca zrozumiałe.
WIELE RAZY słyszeliśmy przez ostatnie lata pochwały pod adresem decydentów polskiego rynku kapitałowego. Jasne kryteria dopuszczeń do obrotu publicznego, wymogi informacyjne obowiązujące wszystkie dopuszczone firmy, kary za niestosowanie się do obowiązujących przepisów — to tylko niektóre z wielu zasad, którymi może się poszczycić nasz rynek kapitałowy.
INWESTORZY zagraniczni wskazywali na zalety naszych regulacji w porównaniu np. z czeskimi, gdzie — choć trudno to sobie wyobrazić — do niedawna nie było żadnej instytucji nadzorującej praski parkiet. Polska giełda z całym wachlarzem obowiązków dla spółek i z niemal policyjnym nadzorem KPWiG była stawiana za wzór najmłodszym rynkom wschodzącym.
OCZYWIŚCIE bywały też powody do niezadowolenia. Polskie instytucje takie jak biura maklerskie czy też banki po cichu narzekały, że ciasny gorset nałożony przez komisję spowalnia rozwój rynku. Za przykład podawane były utrudnienia przy wprowadzaniu nowych instrumentów finansowych, wiązanie rąk maklerom przez rygorystyczne podchodzenie do ich wszelkich wypowiedzi.
Z KOLEI inwestorom zagranicznym przeszkadzał np. niezrozumiały dla nich średnio kilkunastotygodniowy okres między sprzedażą akcji a ich wejściem do obrotu. Ale summa summarum organizacja polskiej giełdy od strony prawnej dawała nam powody do dumy.
OD PEWNEGO CZASU na tym obrazku gwałtownie powstaje rysa. Na giełdę zaczęły wchodzić firmy, które z racji układu właścicielskiego i kondycji finansowej nie powinny były się na niej znaleźć. W tej sytuacji trudno się dziwić, że co mniej uczciwi inwestorzy postanowili sobie „pograć” na ich akcjach dorabiając się tym samym na niewiedzy i naiwności pozostałych inwestorów.
OKREŚLENIE „spółdzielnia inwestorów”, kiedyś używane rzadko i z wielką ostrożnością, weszło dziś do codziennego języka wszystkich związanych z parkietem. Jeśli więc dziś kurs akcji błyskawicznie się zmienia, to nie jest to związane z jakością i kondycją przedsiębiorstwa, ale z upatrzeniem papieru przez „spółdzielców”. I już nikt się nie dziwi i nie pyta, co właściwie robi KPWiG, żeby zaprowadzić porządek na rynku.
WEDŁUG Jacka Sochy, komisja wnikliwie przegląda prasę codzienną i wyłapuje próby nielegalnej sprzedaży akcji. Oczywiście sprzedaż bez oficjalnego pośrednictwa urzędu jest przestępstwem i należy ją tępić. Ale „społeczna szkodliwość” i skala takich działań nie jest tak bardzo znacząca.
ORGAN NADZORCZY powinien skoncentrować swoje wysiłki na wykrywaniu tych przestępstw, które konsekwentnie pchają polską giełdę w stronę kasyna gry, a rzesze inwestorów pragnących wziąć swoje finanse we własne ręce, w stronę rzeczywistych, a nie tylko papierowych strat.
KROKIEM we właściwym kierunku jest wprowadzenie ostrzejszych obowiązków informacyjnych dla prezesów spółek giełdowych. Menedżerowie, którzy ze zrozumiałych względów wiedzą o swojej firmie tyle co nikt, nigdzie na świecie nie są wzorami wszelkich cnót. Także i u nas zdarza się, że przeprowadzają transakcje akcjami własnej firmy na kilka dni przed ogłoszeniem planów nowych emisji czy poważnych korekt wyników finansowych.
PRZEWODNICZĄCY Socha mówi, że w takich wypadkach inwestorzy powinni opuszczać mało wiarygodne firmy. Święta racja, tyle że informacje o giełdowych operacjach insiderów wychodzą na światło dzienne ze sporym opóźnieniem. Albo nie wychodzą nigdy. Natomiast kurs akcji ma to do siebie, że po złych wiadomościach przeważnie spada, uszczuplając portfel, nie prezesa lecz pospolitego akcjonariusza.
NA ŚWIECIE giełdowe operacje menedżerów spółek są pod szczególną lupą. U nas byli oni dotychczas traktowani tak samo jak pozostali inwestorzy publiczni. Dobrze, że teraz co trzy miesiące będą zobowiązani zdawać test ze swojej uczciwości, a akcjonariusze będą wiedzieli co robi zarząd z akcjami, również ich firmy.