
Jednostkowe przychody producenta i dystrybutora urządzeń dla branży OZE wyniosły 64,84 mln zł i były o 2,9 proc. niższe niż w analogicznym okresie 2022 r. Narastająco w I półroczu sprzedaż wyniosła 146,44 mln zł (+28 proc.).
Skonsolidowane przychody były co prawda znacząco wyższe niż przed rokiem - urosły o 16,5 proc. do 83,5 mln zł, ale dynamika była jednak niższa niż w I kwartale (+79 proc.), kiedy przychody sięgnęły 100,5 mln zł.
Prezes spółki tłumaczy, że takie wyniki to efekt słabszej sprzedaży na rynku polskim.
– Wynik jest adekwatny do aktualnych warunków rynkowych. Jestem bardzo zadowolony z II kwartału. Na rynku polskim panuje stagnacja, ale my kontrolujemy sytuację. Największe hurtownie w Polsce w odniesieniu do aktualnego popytu są nadmiernie zatowarowane. Parametry finansowe za I półrocze są satysfakcjonujące. Udaje nam się bronić i radzimy sobie lepiej niż rynek – mówi Romuald Kalyciok, prezes Suneksu.
Problemy są widoczne w dwóch kategoriach produktów: systemach mocowań oraz pompach ciepła, gdzie odbicie może nastąpić w drugiej połowie roku. Sunex widzi jednak potencjał wzrostu na rynkach zagranicznych, gdzie już trafia większość jego sprzedaży. Do tego potrzebne są jednak dodatkowe certyfikaty i atesty, co może zająć trochę czasu.
– Samo czekanie na terminy w jednostkach certyfikujących, które badają pompy, trwa około pół roku, a certyfikaty są konieczne, aby można było skorzystać z dofinansowania w Austrii czy w Niemczech. My zamówiliśmy takie badania – jedne skończyliśmy w zeszłym tygodniu, teraz zaczynamy drugie. Dlatego myślę, że skompletujemy całą paletę produktów, aby sprzedawać je za granicą z dofinansowaniem – mówi Romuald Kalyciok.
Sunex obecne spowolnienie wykorzystuje do dalszej rozbudowę sieci sprzedaży za granicą oraz na inwestycje w Polsce.
– Możemy więcej czasu poświęcić na działalność rozwojową i badania. Przygotowujemy nowe miejsca i maszyny do pracy, by być gotowymi na odbicie na rynku. Może to nie brzmi najlepiej, ale mamy więcej czasu na rzeczy, które trzeba zrobić, a na które nie mieliśmy czasu w tamtym roku. Cała organizacja ciężko pracuje, aby jak najlepiej przygotować się na nowe impulsy popytowe – mówi Romuald Kalyciok.