PSE SZKODZĄ ELEKTROWNI

Agnieszka Berger
opublikowano: 1999-11-05 00:00

PSE SZKODZĄ ELEKTROWNI

Producent prądu ze Stalowej Woli nie ma gdzie sprzedać energii

KAŻDY SOBIE: Polskie Sieci Elektroenergetyczne, kierowane przez Krzysztofa Żmijewskiego, dbają o własny interes. Firma musi zapewnić sobie zbyt energii, którą przymusowo kupuje na podstawie kontraktów długoterminowych. fot. G. Kawecki

Polskie Sieci Elektroenergetyczne nie chcą kupować od Elektrowni Stalowa Wola całej energii. Jednocześnie torpedują umowy ESW z rzeszowską spółką dystrybucyjną.

Kłopoty finansowe ESW rozpoczęły się w 1998 r., gdy firma straciła największego odbiorcę ciepła — pobliski Siarkopol. Nie pomogła restrukturyzacja firmy polegająca m.in. na ograniczeniu zatrudnienia z 1100 do 655 osób. Przedsiębiorstwo próbowało ratować się zwiększając sprzedaż. Wcześniej w elektrowni pracował tylko jeden z dwóch bloków o mocy 120 MW.

Niechęć monopolisty

Jeszcze w zeszłym roku firma podpisała umowę na sprzedaż energii elektrycznej z obu bloków rzeszowskiej spółce dystrybucyjnej bez pośrednictwa PSE.

— PSE wymusiło anulowanie umowy, tłumacząc to „bezpieczeństwem energetycznym kraju”. W rzeczywistości firma przesyłowa zabezpieczała w ten sposób własne interesy. Nasza energia była konkurencyjna dla sprzedawanej przez Polskie Sieci energii z kontraktów długoterminowych — wyjaśnia Józef Kasperek, prezes Elektrowni Stalowa Wola.

W tym roku ESW po raz kolejny zawarła umowę z Rzeszowskim Zakładem Energetycznym. Tym razem kontrakt dotyczył mniejszej ilości energii i zaspokajał niespełna 30 proc. potrzeb dystrybutora. Pozostałe 70 proc. zakład kupował od PSE.

— Umowa była realizowana tylko przez miesiąc. Potem PSE ponownie wymusiły zerwanie kontraktu — mówi prezes Kasperek.

Niebezpieczny konkurent

Energia kupowana od Stalowej Woli przez PSE pozwala tylko na 80-proc. wykorzystanie jednego bloku. Jak twierdzi szef ESW, firma przesyłowa współpracuje z elektrownią z tzw. względów sieciowych, czyli dla zapewnienia sprawnego funkcjonowania systemu energetycznego. Prezes Kasperek obawia się, że sytuacja jego przedsiębiorstwa może się dodatkowo pogorszyć, gdy ruszy pobliska elektrociepłownia Nowa Sarzyna, której budowę kończy właśnie amerykańska firma Enron. Jej uruchomienie zaplanowano na przełom 1999 i 2000 r.

— PSE podpisało z Nową Sarzyną kontrakt na odbiór energii elektrycznej, który ma obowiązywać przez 20 lat. Podobno ustalona w nim cena energii jest bardzo wysoka — prawdopodobnie wynosi około 200 zł za MWh. Tymczasem my chcemy sprzedawać energię po 105-108 zł za MWh. Mimo to PSE mogą zrezygnować z zaopatrywania się w Stalowej Woli, ponieważ stabilność systemu będą mogły zapewnić dzięki energii z kontraktu z Nową Sarzyną — obawia się szef ESW.

Nie brak inwestorów

Zdaniem prezesa Kasperka, szansą dla elektrowni jest liberalizacja rynku i prywatyzacja.

— Naszym atutem jest położenie wewnątrz Rzeszowskiego Zakładu Energetycznego i liczne bezpośrednie połączenia z jego siecią, co praktycznie ogranicza do zera koszty przesyłu energii. Otrzymaliśmy listy intencyjne z Polimexu Cekopu i japońskiego Sumitomo. Obie firmy są zainteresowane prywatyzacją ESW i budową wraz z nami gazowego bloku energetycznego o mocy około 116 MW za 100 mln USD (blisko 429 mln zł) — mówi prezes elektrowni.

Wśród zainteresowanych prywatyzacją ESW jest także, jak twierdzi Józef Kasperek, amerykański Enron — inwestor z Nowej Sarzyny.