Rada Nadzorcza TVP zignorowała analizy headhunterskie (wykonane na jej zamówienie) i wybrała kandydatów według sobie znanych kryteriów. To policzek dla reguł świata biznesu, opierających się na merytorycznych analizach.
Inny kardynalny błąd rady to pytanie kandydatów o wizję firmy. Powinno się tę wizję opracować — i wówczas wynająć kogoś, kto pokaże najlepszą drogę osiągnięcia celu.
Największe szanse — jak się słyszy — ma Ryszard Pacławski — „człowiek firmy”. Według mnie — ogólnikowy, z nie najlepszymi hasłami. Jego pomysł publicznej debaty, precyzującej misję TVP, to nieporozumienie. Przecież taką społeczną debatę zorganizowało w listopadzie 2003 r. Ministerstwo Kultury! To lekceważenie opinii społecznej. Jego wystąpienia tchną populizmem, a hasła pochodzą z najlepszego okresu Gierka. Czy nie chodzi o to, by się podobać wszystkim?
Piotr Gaweł prezentuje się na odwrót: jest zbyt szczegółowy. Brakuje mu wizji ogólnej. Mówi o „tworzeniu marek programowych”, o tym że „oglądalność nie jest celem telewizji”. To drugie brzmi nieźle w ustach specjalisty od reklamy. Deklaruje to wbrew sobie, bo jest przecież wybitną osobowością reklamowego świata: stworzył efektywnie pracujący dział reklamy w TVP. Jak znakomity specjalista od reklamy zignoruje możliwe wpływy reklamowe i słupki oglądalności? Trudno mi w to uwierzyć. Ma duże szanse, by zostać kompetentnym członkiem zarządu — specem od reklamy. Czy dogada się z szefem i czy zgodzi się z koniecznością zmniejszania wpływów z reklamy?
Andrzej Budzyński jest tajemniczy. Mówi dyplomatycznie o stabilnym sposobie finansowania — czyli abonamencie — ale nadal nie wiem, za jaką opcją ściągalności się opowiada. Ma kuriozalne spostrzeżenia — w rodzaju: „dziennikarzowi nie wolno prezentować własnych poglądów”. TVP ma być przecież zadziorna! Niech służy przedstawianiu różnych opinii. Dziennikarz ma mieć poglądy, a jego szef winien go chronić przed ingerencją polityków. Tak dzieje się na świecie. Ta kandydatura mnie nie przekonuje.
Wszyscy kandydaci chcą odpolitycznienia, deklarują apolityczność. To hipokryzja i ogólnikowość. Po żelaznej ręce Roberta Kwiatkowskiego musi nastać czas słabszych osobowości. Może dlatego wybrano tych kandydatów? Będą unikali niepopularnych decyzji. Obejdzie się bez trzęsienia ziemi, choć tego TVP potrzebuje.
Nowy prezes — nawet największy kunktator — nie uniknie trzech wyzwań. Wprowadzić musi firmę do UE. Nie słyszałem, żeby któryś kandydat coś konkretnego planował. A cyfryzacja — co z nią, gdzie gotowe — podobno — plany, o których słychać od lat? Kto wie, czy nie najtrudniejszym zadaniem będzie likwidacja dworskości i upolitycznienia TVP. Nie mają na to szansy uwikłani w układy z „korytarzy Woronicza”. A w takowych tkwią pretendenci (dwaj — nieco historycznie). Trzeba też przygotować firmę i pracowników do spadku popularności (już się zaczął) i mniejszych dochodów. Słyszałem tylko o polepszeniu wizerunku. Ale jak to zrobić — nie sztuczkami PR. Tę instytucję trzeba radykalnie zmienić. Żadna telewizja publiczna w Europie nie ma 70 proc. wpływów z reklam. TVP musi się zmienić w firmę użyteczności publicznej. A te działają inaczej. Co więcej: nikt nie wie, jak mają działać w przyszłości. Telewizji publicznej potrzeba wizjonera, społecznika i zapaleńca — a nie urzędnika, nawet nie menedżera, bo nie pokazano mu celu działania i „punktu dojścia”. Źle to widzę — niestety.
Wiesław Godzic medioznawca, prof. Szkoły Wyższej Psychologii Społecznej w Warszawie