PZU NIE DA SIĘ OGRAĆ
Największy ubezpieczyciel zapowiada walkę o zmianę parytetu wymiany akcji łączących się BRE i Banku Handlowego w Warszawie
O 130 MLN ZŁ: Prezes Władysław Jamroży, przystepując do krucjaty przeciwko ustalonemu przez BRE i BH parytetowi wymiany akcji, broni wartości należących do towarzystwa obligacji zamiennych Banku Handlowego w Warszawie. fot. M. Wegner
Władysław Jamroży, szef PZU, nie kryje swojego niezadowolenia z warunków, na jakich połączą się BRE i Bank Handlowy. Twierdzi, że ucierpią na tym mali i średni akcjonariusze BH oraz właśnie PZU, właściciel obligacji zamiennych tego banku. PZU nie zarobi bowiem w tym przypadku 130 mln zł.
„Puls Biznesu”: Po wzmocnieniu PZU przez Skarb Państwa obligacjami Banku Handlowego w Warszawie deklarował Pan, że będziecie w tej instytucji inwestorem pasywnym. Czy to aktualna deklaracja?
Władysław Jamroży: Nasza strategia wobec tych obligacji nie uległa, przynajmniej na razie, zmianie. Nasza rola w procesie łączenia Banku Handlowego z BRE jest przecież ograniczona, bo jesteśmy właścicielem śladowej liczby akcji BH (chociaż posiadamy wartościowy pakiet obligacji tego banku). Problem jednak w tym, że zgłoszone przez nas w kwietniu 1,4 proc. obligacji BH do dzisiaj nie zostało wymienione na akcje.
— Dlaczego?
— Nie znam powodów, dla których Bank Handlowy oraz sąd tak długo z tym zwlekają. Czy to oznacza, że ten papier jest niezbyt wiarygodny? A co w takim razie z wiarygodnością emitenta? Jak to rozumieć, skoro w prospekcie emisyjnym jest zapisana możliwość wymiany, a my czekamy na to już od kwietnia? Moim zdaniem, właściciele obligacji nie są w tej sytuacji traktowani poważnie.
— Nie zamierzacie jednak czekać na dalszy rozwój wypadków z założonymi rękami?
— W tej sytuacji na pewno nie. Jeszcze raz jednak powtórzę, że jest to dla nas inwestycja portfelowa. Jednakże jako potencjalny przyszły akcjonariusz nowego Banku Handlowego możemy wyrażać opinię na ten temat. A jest bardzo prawdopodobne, że ogłoszony parytet wymiany akcji BRE i BH jest krzywdzący dla akcjonariuszy Handlowego oraz właśnie PZU, czyli właściciela obligacji tego banku. Jesteśmy w stanie to udowodnić. Z naszych analiz wynika, że parytet powinien wynosić dwa do jednego. A zatem jeśli uwzględnimy różnicę wynikającą z wartości tych zestawień, to okaże się, że tracimy 130 mln zł.
— Traci niekoniecznie PZU, bo tak naprawdę nie zarobi tych pieniędzy Skarb Państwa, czyli właściciel PZU oraz obligacji...
— Nie jestem upoważniony do wypowiadania się w imieniu Ministerstwa Skarbu Państwa. Rzeczywiście, mówimy nie tyle o stracie, ile o przekreśleniu szansy na ewentualne zyski. Rodzi się jednak kolejne pytanie — jak w tej sytuacji zachowają się mali i średni akcjonariusze BH. Wciąż nie wiemy, na czym ma polegać tzw. fuzja BRE i Handlowego, w której chodzi przecież w praktyce o przejęcie BH przez Commerzbank. Będąc na miejscu drobnych akcjonariuszy BH, podjąłbym pewne działania zmierzające do obrony swoich interesów. Pojawiły się bowiem sygnały, choćby w wypowiedziach prezesa Cezarego Stypułkowskiego, że akcjonariusze BRE i Handlowego nie są sobie równi.
— Co do tego ma jednak PZU — śladowy i pasywny akcjonariusz — i co zamierzacie konkretnie w tej sytuacji zrobić?
— Jeszcze raz powtarzam, że nie chcemy odgrywać aktywnej roli w BH. Jeżeli jednak nastąpi próba kapitałowego ogrania nas, to będziemy musieli się bronić.
— Czyli?
— Mamy wiele możliwości.
— Czyli jednak Pańska deklaracja jest tymczasowa. Czy PZU w miarę wymiany obligacji na akcje zamierza mocniej zaakcentować swoją obecność w tym banku?
— Zdecydowanie tak. Chcielibyśmy, żeby w ciągu najbliższych dwóch lat nasz człowiek pojawił się w składzie rady nadzorczej Banku Handlowego. Musimy dbać przecież o nasze wielomilionowe interesy.
— A jeżeli wcześniej ktoś zwróci się do was z propozycją odkupienia tych akcji?
— Poważnie ją rozważymy.
— Czy jest Pan zadowolony ze składu i jakości inwestorów zainteresowanych zakupem 30 proc. PZU, którzy pojawili się na tzw. krótkiej liście MSP? Który z nich jest Panu najbliższy?
— Nie mogę odpowiedzieć na żadne z tych pytań. Byłoby to nieeleganckie i niedyplomatyczne. W memorandum informacyjnym kryteria, jakie powinien spełniać potencjalny inwestor, są jasno określone — ma to być inwestor branżowy, którego strategia będzie zbieżna ze strategią spółki i zarządu. Chodzi nam zwłaszcza o przeprowadzenie głębokiej restrukturyzacji.
— A co rozumie Pan pod tym pojęciem?
— Chodzi zarówno o zmianę zarządzania i procesów pracy, jak i o wprowadzenie nowych technologii. Z tym ostatnim związane są redukcje personelu, ale głównie w spółce matce. Ze względu na plany poszerzenia profilu naszej działalności, m.in. o bank detaliczny, nastąpią przesunięcia personelu do nowych placówek.
— Na przykład do banku. Czy planujecie przejęcie któregoś z istniejących banków?
— Nie. Chcemy stworzyć nowy bank detaliczny i to wyłącznie własnymi siłami i środkami. Może to być nawet kwestia 1-1,5 roku.
— Ale na rynku wciąż krąży informacja o tym, że skupujecie akcje BIG BG. Czy chcecie się włączyć do batalii o przejęcie tej instytucji?
— Zdecydowanie dementuję informację o dokupowaniu akcji BIG BG przez nasze podmioty zależne. Byliśmy od początku obecni w tym banku. Docelowo chcemy mieć około 10 proc. jego akcji, ale jest to dla nas wyłącznie inwestycja portfelowa.




