- Wciąż są, bo ludzie chcą, aby były, a nie dlatego, że im wierzą – powiedział Jacob, który do grudnia ubiegłego roku kierował działem finansów strukturyzowanych w jednej z najbardziej znanych na świecie agencji ratingowych. – Możliwe, że inwestorzy indywidualni im wierzą, co jest niefortunne, ale myślę, że inwestorzy instytucjonalni już nie – dodał.
Jacob, który pracował w Standard & Poor's przez cztery ostatnie lata, uważa, że politycy nie zrobili dostatecznie dużo, aby zmniejszyć zależność od agencji ratingowych, odpowiedzialnych w dużym stopniu za ostatni kryzys.
- Ratingi, to nie misja od Boga. To biznes. To delikatne balansowanie między próbą zyskania jakiegoś udziału w rynku a utratą wiarygodności – powiedział.
Bloomberg przypomina, że rynek ratingów zdominowany jest przez trzy agencje: Standard & Poor's, Moody's i Fitch Ratings. Łącznie mają one 4 mld USD przychodów i zatrudniają 3,6 tys. analityków oceniających 2,73 mln papierów wartościowych na rynku, którego wartość szacuje się na 43 bln USD.