Leszek Miller zwrócił się do ludzi dobrej woli, aby dali mu adres Zbigniewa Ziobry, bo chciał ministra zaskarżyć do sądu. Podobno ktoś mu adres przekazał. Ale, jak wynika z niedawnego wyroku warszawskiego sądu administracyjnego, wystarczyło poskarżyć się generalnemu inspektorowi ochrony danych osobowych (GIODO). Wydałby on nakaz udostępnienia danych Ziobry. Miller jeszcze z 10 miesięcy by się włóczył po instancjach odwoławczych i sądach administracyjnych, bo decyzja GIODO jest zaskarżalna, i droga do pozwu o zniesławienie stanęłaby przed nim otworem. Roszczenia o pieniężne zadośćuczynienie za zniesławienie przedawniają się po 10 latach, a ściganie zniesławienia jako występku — po pięciu, więc może by zdążył.
Asumpt do wspomnień o Millerze dała sprawa „Życia Warszawy”. Gazeta opublikowała opatrzony zdjęciem bohaterki tekst, w którym wspomniano o wysłaniu jej na przymusowe badania psychiatryczne. Bohaterka uznała, że jej dobre imię zostało zagrożone i pozwała autorów o naruszenie dóbr osobistych. Sąd pozew zwrócił: nie wystarczył mu adres redakcji, chciał prywatnych adresów pozwanych dziennikarzy. Właściciel gazety, spółka Dom Prasowy, odmówił podania danych.
Nie jesteśmy organem państwowym i nie musimy ich udostępniać. Poza tym bohaterka nie uprawdopodobniła żądań. Gdzie jakiś papier udowadniający, że chce zaskarżyć dziennikarzy? — wytykał prawnik Domu Prasowego. I dodał, że adresy mogła sobie wziąć z książki telefonicznej.
Pomijając, że ostatnio książkę telefoniczną prywatnych abonentów widziałam pięć lat temu, to skąd pewność, że figurujący w niej Jan Kowalski jest rzeczywiście tym Janem Kowalskim, o którego chodzi? I w podobnym duchu odpowiedział GIODO, któremu poskarżyła się bohaterka tekstu. GIODO uznał, że Dom Prasowy dane ma dać, bo inaczej zamknie obywatelce drogę do sądu, czego mu czynić nie wolno, a skąd obywatelka ma brać dane pozwanych, to nie spółki zakichany interes. Chce od spółki, to ma dostać od spółki.
Sąd administracyjny potwier-
dziłstanowisko GIODO. Zaznaczył, że prawo udostępniania danych staje się w uzasadnionych przypadkach obowiązkiem podmiotów prywatnych, a wniosku o udostępnienie udowadniać nie trzeba, tylko uprawdopodobnić. Bohaterka wskazała, o jakich dziennikarzy i o jaki tekst chodzi, i to powinno spółce wystarczyć.
Wyrok czeka na uprawomocnienie. Może on działać obosiecznie. Wcale mi nie zależy, żeby ktoś przyszedł do mojej spółdzielni mieszkaniowej z żądaniem mojego adresu, bo go rzekomo kiedyś zwymyślałam od idiotów.