Resort finansów wierzy, że rząd zetnie pomostówki

Jacek Kowalczyk
opublikowano: 2008-09-10 00:00

Dziś w Komisji Trójstronnej rząd udowodni, czy chce uzdrawiać finanse publiczne. Budżet zakłada pozytywny scenariusz.

Dziś w Komisji Trójstronnej rząd udowodni, czy chce uzdrawiać finanse publiczne. Budżet zakłada pozytywny scenariusz.

Kończą się dwa procesy kluczowe dla finansów publicznych. Wczoraj rząd przyjął projekt ustawy budżetowej na 2009 r., a dzisiaj w Komisji Trójstronnej kończy negocjacje ze związkami zawodowymi w sprawie likwidacji wcześniejszych emerytur.

Ministerstwo Pracy i Polityki Społecznej podtrzymuje wcześniejsze stanowisko, żeby prawo do nich (w formie emerytur pomostowych) miało od przyszłego roku 200 tys. osób (z blisko 1,2 mln obecnie), a związkowcy chcą utrzymania przywilejów dla większej liczby ludzi.

Pierwszy test

— Wynik tych rozmów będzie sprawdzianem reformatorskiej zdolności obecnej koalicji. Ograniczenie wcześniejszych emerytur to najważniejsza część zapowiadanej reformy finansów publicznych. Rząd już poszedł na ustępstwa wobec związkowców, podnosząc liczbę uprawnionych z początkowych 130 tys. do 200 tys. osób. Jeśli reforma ma przynieść oczekiwane rezultaty, rząd powinien się w tym miejscu zatrzymać. Podwojenie liczby emerytur pomostowych byłoby szokujące. Dyskusja opiera się przecież na kryteriach medycznych — mówi Ryszard Petru, główny ekonomista Banku BPH.

Ostateczną liczbę uprawnionych poznamy prawdopodobnie dzisiaj, ale z przyjętego wczoraj budżetu wynika, że jego autor — Ministerstwo Finansów — spodziewa się pozytywnego dla rządu rozwiązania. Dotacja państwa na Fundusz Ubezpieczeń Społecznych w przyszłym roku ma wynieść 31 mld zł, czyli o 3,7 mld zł mniej, niż wynosi plan na 2008 r.

— Takie założenie może świadczyć o tym, że resort finansów przy tworzeniu budżetu przyjął, że od przyszłego roku wcześniejsze emerytury będą przysługiwać takiej liczbie osób, jaką proponuje w Komisji Trójstronnej ministerstwo pracy. Szacuje się bowiem, że takie rozwiązanie przyniosłoby w 2009 r. oszczędności sięgające 3 mld zł — twierdzi Stanisław Gomułka, główny ekonomista Business Centre Club, były wiceminister finansów.

Więcej, więcej, więcej

Jeśli rządowa propozycja rzeczywiście wejdzie w życie, w kolejnych latach korzyści będą jeszcze większe.

— Likwidacja wszystkich wcześniejszych emerytur za pięć lat zaczęłaby przynosić budżetowi oszczędności wysokości około 20 mld zł rocznie. Nawet gdyby w to miejsce weszło 200 tys. emerytur pomostowych, łączna korzyść i tak byłaby duża. Wyniosłaby mniej więcej tyle, ile wynosi cały deficyt budżetowy na przyszły rok — mówi Stanisław Gomułka.

A to nie koniec zysków, jakie przyniosłaby reforma w tym kształcie.

— Wyraźne ograniczenie liczby przywilejów emerytalnych sprawiłoby, że więcej Polaków zostałoby na rynku pracy. A to przyniosłoby dodatkowe dochody dla budżetu. Większe byłyby wpływy z podatków dochodowych. Ludzie więcej też by kupowali, więc państwo więcej zarabiałoby na podatku od towarów i usług. Wyższa byłaby też łączna kwota składek emerytalnych — wylicza były wiceminister finansów.

O co chodzi

z "pomostówkami"?

Żeby system emerytalny był wydolny, rząd zamierza zlikwidować wcześniejsze emerytury. Obecnie ma do nich prawo około 1,2 mln osób. Część uprawnionych zachowa ten przywilej. Od kilku lat trwa spór o to, jak liczna będzie to grupa. Czas na rozmowy się skończył — jeśli ustawa nie wejdzie w życie przed początkiem 2009 r., emerytur pomostowych nie dostanie nikt.