Restruktutryzacja polskiego hutnictwa to walka o rynek

Andrzej Siłuszek
opublikowano: 1998-10-13 00:00

Restrukturyzacja polskiego hutnictwa to walka o rynek

Penetrowanie naszych hut i badanie ich stanu jest sprawą, o której jedynie szepcze się w zaciszu gabinetów. Kilka miesięcy temu zachodnie kręgi przemysłowe przeprowadziły taką akcję pod pretekstem uzyskania danych dla ekspertów Komisji Europejskiej. Tylko 9 z 24 hut nie wypełniło kwestionariusza. W środowisku hutniczym uważa się, że ankiety miały charakter wywiadu gospodarczego.

POLSKA przedstawiła Komisji Europejskiej program restrukturyzacji polskiego hutnictwa do roku 2005. Nim jednak ona wyraziła swoją opinię, projekt spotkał się z silną krytyką ze strony wielu krajów Unii. Mimo że w jego opracowywaniu uczestniczyli eksperci komisji, co w jakimś sensie jest gwarancją merytorycznej poprawności.

TRUDNO się jednak dziwić tej krytyce, unijne lobby hutnicze broni swoich interesów. Zmian obawia się zarówno Unia Europejska, jak i Polska. Presja na dokonanie korekt w programie może być bardzo duża. Problem w tym, że od jego pozytywnego przyjęcia zależeć będzie pomoc finansowa Unii na osłony socjalne dla zwalnianych w Polsce hutników. A zwalnianych będzie dużo — z 87 tys. obecnie zatrudnionych w hutnictwie pracę straci 40 tys. osób.

WEDŁUG przyjętych założeń, nasze huty w 2005 r. mają być zdolne do konkurowania z hutnictwem zachodnim. Projekt restrukturyzacji przewiduje produkcję stali surowej na poziomie 13,4 mln ton rocznie. Bardzo to niepokoi kraje Unii. Natomiast eksperci — nasi i Komisji Europejskiej — uwzględnili przewidywany wzrost zapotrzebowania na stal w Polsce w związku z rozwojem przemysłu motoryzacyjnego. Gliwicka fabryka Opla sprowadza teraz z Niemiec blachy do produkcji swoich samochodów, a bardzo by chciała, ze względu na niższe koszty, kupować je w którejś z polskich hut. Na razie żadna nie jest w stanie przyjąć takiego zamówienia.

PAŃSTWA Unii obawiają się również tego, że wzrośnie polski eksport wyrobów płaskich do „piętnastki”. Zdaniem znanego polskiego eksperta, profesora Edwarda Barszcza, są to obawy nieuzasadnione i Polska utrzyma uzgodniony z Komisja Europejską poziom eksportu. Zmieni się natomiast jego struktura — sprzedawać będziemy więcej wyrobów o większym stopniu przetworzenia.

ZARZUCA się również, że niewłaściwie oceniliśmy chłonność naszego rynku przyjmując, iż 85 proc. potrzebnej nam stali będzie pochodziło z hut krajowych. Nasi partnerzy z Unii boją się, że przeszacowanie tego wskaźnika zaowocuje zwiększonym eksportem na ich rynek.

USIŁUJĄ WIĘC obecną produkcję naszego hutnictwa i obecne zapotrzebowanie Polski na wyroby hutnicze utrwalić na całe lata. Obecnie na statystycznego Polaka przypada 160 kg stali, a na przeciętnego mieszkańca Unii — 360 kg. Polskie prognozy przewidują, że zapotrzebowanie na stal wzrośnie o blisko 40 proc. i nie ma chyba powodu, aby ten stalowy tort zjadło w całości hutnictwo Unii.

SZACUJE SIĘ, że całkowity koszt restrukturyzacji pochłonie 12 mld zł. Najwięcej pieniędzy ma być przeznaczone na inwestycje — ok. 8,4 mld zł. Większość pieniędzy ma pochodzić z kredytów bankowych, funduszów własnych hut i przyszłych inwestorów. Państwo nie będzie partycypować w inwestycjach, wyłoży natomiast 350 mln zł na osłony socjalne. Do końca 2001 r. ma zakończyć się prywatyzacja hut.

Przykład hutnictwa uświadamia bardzo wyraźnie, ze negocjacje z Unią będą twarde. Nie ma tu miejsca na sentymenty, tyle będziemy mieli korzyści, ile sami sobie ich wywalczymy.