Skonstruowany przez Roberta Shillera i obrazujący poziom wycen spółek giełdowych wskaźnik CAPE jest dwukrotnie wyższy w przypadku rynku amerykańskiego niż rynków europejskich. Zdaniem będącego profesorem uniwersytetu Yale ekonomisty jedynym powodem są obawy inwestorów, których źródłem jest przywiązywanie nadmiernej wagi do doniesień napływających z Grecji. Wskaźnik CAPE, będący skorygowaną o wpływ cykli koniunkturalnych odmianą wskaźnika cena/zysk, po odchyleniu się od średniej zwykle powraca do przeciętnych wartości, a to oznaczałoby, że obecne wyceny na rynkach europejskich są atrakcyjne.
- Myślę, że w tym momencie warto inwestować w Europie, ale tego samego nie mogę powiedzieć o USA. Oczywiście mogę się mylić, jednak trudno mi sobie wyobrazić, żeby amerykańskie spółki były notowane przy dwukrotnie wyższych wycenach niż europejskie – powiedział Robert Shiller.
Jednocześnie naukowiec przyznał, że w swoim osobistym portfelu akcji posiada pewną ekspozycję na Włochy i Hiszpanię, których rynki są niedowartościowane, jeśli brać pod uwagę wskaźnik CAPE. Przyznał jednak, że nie jest pewny, czy w najbliższych dziesięciu latach zyski przyniosą Grecja, Rosja, Węgry i Portugalia, które są czterema najtańszymi rynkami europejskimi.
- Włochy i Hiszpania to cywilizowane kraje. One mają wielką historię, ale inwestuję tam tylko część zdywersyfikowanego portfela – powiedział Robert Shiller.
