Roman Nowicki: zastraszająco spadają nakłady na mieszkaniówkę
DOBRY INTERES: Żaden europejski kraj kapitalistyczny nie odżegnuje się od odpowiedzialności za problemy mieszkaniowe — uważa Roman Nowicki. fot. Borys Skrzyński
Pisząc o biedzie mieszkaniowej w Polsce trzeba zadać kilka prostych pytań: jak to się stało, że jesteśmy na końcu Europy, z największą liczbą rodzin bez mieszkań, że budujemy rocznie najmniej w przeliczeniu na 1000 mieszkańców (według niektórych opinii mniej niż rocznie wypada mieszkań z użytkowania na skutek śmierci technicznej), jak to w końcu jest, że po wielkich obietnicach przedwyborczych nakłady na sferę budżetową bez przerwy spadają i pod tym względem też jesteśmy na ostatnim miejscu w Europie. W 1992 r. przeznaczono z budżetu na sferę mieszkaniową 2 proc. produktu krajowego brutto, w 1998 r. — 0,6 proc. PKB, a w 1999 r. już tylko 0,4 proc. PKB. Przy pełnej gębie frazesów o prorodzinnej polityce gospodarczej prowadzimy jako jedyni twardą i bezwzględną liberalną rynkową politykę mieszkaniową.
ZNAKOMITA WIĘKSZOŚĆ krajów kapitalistycznych prowadzi społeczno-rynkowe polityki, uznając, że przeznaczenie relatywnie dużych środków publicznych na te cele ożywia rynek, stabilizuje trendy rozwojowe gospodarki, rozwiązuje ważne cele społeczne, ogranicza bezrobocie i — co bardzo ważne — daje wielkie wpływy podatkowe do budżetu państwa. Dla przykładu podam, że według Instytutu Gospodarki Mieszkaniowej w 1993 r. (dobrym roku dla budownictwa mieszkaniowego) państwo „dawało” z budżetu około 40 bln zł na sferę mieszkaniową, a wpływy do budżetu z podatków z budownictwa oraz przemysłów pracujących na jego rzecz wyniosły blisko 70 bln zł.
TO WYDA SIĘ MOŻE niesłychane wicepremierowi Balcerowiczowi i liberalnym doktrynerom, ale państwa kapitalistyczne dyscyplinują działania w tym obszarze w postaci średniookresowych rządowych planów budownictwa mieszkaniowego, w których na wiele lat określa się: wielkość nakładów na budownictwo mieszkaniowe, podatki, systemy ulg, dotacji i subwencji, rodzaje budownictwa preferowanego, systemy dopłat do kredytów np. na pierwsze mieszkanie itp. Dzięki takim programom nie najbogatsza Hiszpania zaczęła budować 10 mieszkań na 1000 mieszkańców, podczas gdy podobny wskaźnik u nas niewiele przekracza 1. Podobne średniookresowe programy mieszkaniowe realizowały lub realizują Holandia, Francja, Belgia, Wielka Brytania, Portugalia. W Polsce podejmujemy tylko od święta napuszone uchwały sejmowe, których potem nie respektują nawet te formacje polityczne, które je uchwaliły.
ZA DOBRY przykład odpowiedzialnego działania mogą posłużyć też Niemcy, którzy po wojnie zrealizowali wielkie programy mieszkaniowe, budując w krótkim czasie kilkanaście milionów lokali, wydali dwie specjalne ustawy mieszkaniowe, stworzyli ogromne programy budownictwa socjalnego i własnościowego, uruchomili masowe kasy budowlane. Tylko za pomocą kredytów udzielonych przez te kasy wybudowano ponad 13 mln mieszkań, a my prawie od dwóch lat nie możemy do ustawy o takich samych kasach wydać przepisów wykonawczych. Bieda rodzin niemieckich po wojnie też była wielka, a jednak nie czekano z rozwiązaniem tych problemów na koniunkturę — wielkie programy mieszkaniowe same stworzyły koniunkturę gospodarczą.
W CAŁYM okresie powojennym, we wszystkich krajach europejskich o gospodarce rynkowej, środki publiczne kierowane na cele mieszkaniowe stały się trwałym elementem polityki mieszkaniowej państwa w zakresie wspierania rozwoju budownictwa mieszkaniowego dla rodzin o niskich i średnich dochodach. A u nas nie wiedzieć czemu jest odwrotnie: 1,5 mln polskich rodzin bez mieszkań i bez perspektyw oraz rosnąca liczba bankrutujących przedsiębiorstw budowlanych.
Roman Nowicki jest wiceprezesem Polskiej Izby Przemysłowo-Handlowej i Budownictwa oraz prezesem Fundacji Bezdomnych