Roman Urban: polski przemysł spożywczy ma niską rentowność
ROZLUŹNIENIE WIĘZI: Stale maleje udział dochodu rolnika w cenie płaconej przez konsumenta. Nie oznacza to jednak, że rozwój przemysłu spożywczego dokonał się kosztem producenta rolnego — dowodzi Roman Urban. fot. Borys Skrzyński
Przemysł spożywczy był w ostatnich latach częścią gospodarki żywnościowej o najwyższej dynamice rozwoju i największej skali przekształceń. Przyrosty sprzedaży w cenach stałych wynosiły około 10 proc. rocznie, a jej obecny poziom jest o 70 proc. wyższy od stanu z lat 1991-92 oraz o blisko 25 proc. niż w 1998 roku. Prywatyzacja tego sektora znajduje się w fazie końcowej, a w jego przekształceniach znaczącą rolę odgrywają strategiczni inwestorzy krajowi i zagraniczni. W całym okresie transformacji utrzymywał się wysoki poziom inwestowania, co pozwoliło na modernizację wielu dziedzin przetwórstwa — głównie związanych z komponowaniem i konfekcjonowaniem wyrobów finalnych.
JEDNĄ Z GŁÓWNYCH cech rozwoju przemysłu spożywczego jest zwiększenie stopnia przetworzenia i udziału wartości dodanej. W bieżącej dekadzie rozwinęły się nowe lub wcześniej zaniedbane kierunki przetwórstwa. Rozwijała się produkcja napojów: soków owocowych, piwa, wina, wód mineralnych i stołowych, napojów mlecznych itp. Niezwykle wysoką dynamikę wzrostu osiągnęła produkcja przekąsek, frytek, koncentratów spożywczych, deserów, wyrobów cukierniczych, ciastkarskich itp. Duże przyrosty osiągnięto w produkcji margaryn i olejów, makaronów, serów dojrzewających i topionych, mięsa drobiowego i jego przetworów. Głównym czynnikiem rozwoju tych działów przetwórstwa był wzrost chłonności krajowego rynku zbytu.
ROZWÓJ PRZEMYSŁU spożywczego, polegający na zwiększaniu wartości dodanej, nie był czynnikiem kreującym popyt na produkty rolne. W latach 1992-98 ich przetwórstwo zwiększyło się zaledwie o około 16 proc. Nastąpiło więc rozluźnienie więzi między rozwojem tych dwóch działów gospodarki żywnościowej. Powoduje to, iż stale maleje udział dochodu rolnika w cenie płaconej przez konsumenta. Nie oznacza to jednak, że rozwój przemysłu spożywczego dokonał się kosztem producenta rolnego. Zwiększoną wartość dodaną do żywności opłacił bowiem konsument, a nie rolnik. Potwierdzeniem takiej oceny jest fakt, że aż do roku 1998 wskaźniki zmian cen na poziomie przetwórstwa były nawet mniejsze niż cen skupu produktów rolnych (odpowiednio 20 i 24 proc. rocznie).
PRZEMYSŁ spożywczy nie osiąga wysokich zysków. W ostatnich latach jego rentowność netto wyniosła około 2 proc. wartości sprzedaży, a w 1998 roku tylko nieznacznie przekroczyła 1 proc. Dobry poziom rentowności osiągają branże reprezentujące produkcję używek i żywności wysoko przetworzonej. Natomiast w przetwórstwie podstawowych produktów rolnych niewielkie zyski osiąga tylko przemysł mleczarski, olejarski i mięsny, natomiast duże straty notowane są w przemyśle cukrowniczym i zbożowo-młynarskim. Stan ten przeczy tezie o przepływie dochodów z rolnictwa do przemysłu spożywczego.
EFEKTYWNOŚĆ i wydajność pracy są w przetwórstwie wyższe niż w rolnictwie. Porównania międzynarodowe wskazują równocześnie, że poziom efektywności polskiego przemysłu spożywczego jest dwukrotnie niższy niż zachodnioeuropejskiego. Przyczyn tego stanu jest wiele. Do najważniejszych można zaliczyć: mały stopień koncentracji i specjalizacji przetwórstwa żywności; obciążenie firm o rodowodzie państwowym zbędnymi zasobami środków produkcji; powolny postęp w restrukturyzacji poszczególnych dziedzin przetwórstwa; wciąż dużą lukę organizacyjną w sferze zarządzania (zasobami, finansami, ryzykiem, jakością), dystrybucji, marketingu i logistyki. Pod tym względem dobrze zorganizowane firmy zagraniczne wciąż mają wyraźną przewagę konkurencyjną nad przedsiębiorstwami polskimi.
Roman Urban jest profesorem w Instytucie Ekonomiki Rolnictwa i Gospodarki Żywnościowej