Zrzeszenie Międzynarodowych Przewoźników Drogowych w Polsce (ZMPD) wystosowało do ministra spraw wewnętrznych i administracji pismo, w którym domaga się od służb granicznych ochrony i zapewnienia bezpieczeństwa, możliwości wykonywania pracy, a także ochrony godności osobistej na przejściach granicznych z Białorusią. Obecnie na skutek protestów ruch jest znacznie ograniczony.
— Od wielu dni przekraczanie granicy państwowej między Polską a Białorusią stało się praktycznie niemożliwe. Kierowcy wykonujący legalne przewozy są atakowani, lżeni i blokowani. Napięcie rośnie z godziny na godzinę — mówi Jan Buczek, prezes ZMPD.
Podkreśla, że przewoźnicy drogowi, podobnie jak niezliczone rzesze Polaków, zareagowali jednoznacznym potępieniem rosyjskiej agresji w Ukrainie.
— Ruszyła pomoc humanitarna, która bez naszych ciężarówek i autokarów nie doszłaby do skutku. Solidaryzujemy się z walczącą Ukrainą i codziennie dajemy dowody. Przewoźnicy respektują też wszelkie ograniczenia wynikające z sankcji wobec Rosji. Zaakceptują również następne kroki. Będą działać zgodnie z prawem, domagają się jednak poszanowania prawa — dodaje Jan Buczek.
Ograniczenie transportu
Prawne ograniczenie możliwości wykonywania transportu na Wschód wisi w powietrzu. 16 marca Andrzej Adamczyk, minister infrastruktury, zwrócił się z apelem do przewoźników o zmniejszenie liczby pojazdów znajdujących się na Wschodzie ze względu na to, że decyzja o zamknięciu granicy dla transportu drogowego może zapaść w bardzo krótkim czasie. Stwierdził też, że po rozmowach z dużą grupą ministrów państw unijnych „należy brać pod uwagę każdy scenariusz”. Na razie jednak granica jest otwarta, a transport towarów nieobjętych sankcjami w pełni legalny.

W związku z decyzjami zagranicznych koncernów o wycofywaniu się z Rosji oraz międzynarodowej presji na te, które jeszcze tego nie zrobiły, będzie topniała liczba zleceń transportowych. Sankcje uderzą również w polską branże transportową. Jak mocno?
— Polscy przewoźnicy jeżdżący na Wschód stanowią już niewielką grupę w porównaniu z tymi, którzy jeździli tam przed wprowadzeniem przez Rosję embarga na wwóz produktów spożywczych. Konsekwencje wojny w Ukrainie są trudne do przewidzenia — mówi Anna Brzezińska-Rybicka z ZMPD.
100 tys. osób.
Ilu polskich przewoźników żyje z wożenia towarów wyłącznie na Wschód? Przed rosyjską agresją na Ukrainę na Wschód — do Białorusi i Rosji oraz dalej, np. do Kazachstanu czy Mongolii — towary woziło około 2 tys. przewoźników.
— Można to przeliczyć na około 15 tys. pojazdów i 20 tys. kierowców. Licząc wraz z rodzinami, z przewozów na Wschód żyło więc prawie 100 tys. osób — mówi Anna Brzezińska-Rybicka.
Wiszące w powietrzu ograniczenia prawne wykonywania przewozów do Rosji i Białorusi oraz już występujące utrudnienia na granicach nie są jedynymi konsekwencjami wojny.
— Dramatycznie brakuje kierowców. Przed wybuchem wojny ponad 100 tys. kierowców zatrudnionych w naszych firmach pochodziło z Ukrainy. Z ostrożnych wyliczeń wynika, że co czwarty wyjechał bronić rodziny i kraju — mówi Anna Brzezińska-Rybicka.
W tej sytuacji branża też oczekuje szybkiej reakcji rządu — chodzi przede wszystkim o zawieszenie przepisów Pakietu Mobilności.