Rosyjski szlaban rozruszał agrobiznes

Eugeniusz TwarógEugeniusz Twaróg
opublikowano: 2015-07-28 22:00

Żywność sprzedaje się świetnie mimo embarga. Dobra koniunktura na rynku rolnym przyciąga kolejne banki. Obsługą rolników zainteresował się nawet Alior

Akcja #jedz jabłka przyniosła — nomen omen — owoce. Niemal równo w rok po wprowadzeniu przez Rosję sankcji na produkty żywnościowe z UE i krajów zachodnich widać, że zasada „co cię nie zabije, to wzmocni” dotyczy też polskiego rolnictwa. Bank BGŻ BNP Paribas w związku z rocznicą przygotował raport „Wpływ ograniczeń handlowych wprowadzonych przez Rosję na sektor rolno-spożywczy”, z którego wynika, że zamknięcie wschodniej granicy nie było dla producentów i przetwórców aż tak bolesne, jak zanosiło się jeszcze w sierpniu ubiegłego roku.

Eksport na tym kierunku słabł już od początku 2014 r. w związku z pogarszającą się kondycją rosyjskiej gospodarki i osłabieniem rubla. Odczuli to również eksporterzy produktów nieżywnościowych, notując 10-procentowy spadek sprzedaży do Rosji od stycznia do sierpnia.

O tyle zmniejszył się też eksport żywności. Embargo wprowadzone 7 sierpnia pogłębiło spadek obrotów do 30 proc. w całym 2014 r. Najmocniej skutki sankcji wprowadzonych przez Kreml odczuli producenci owoców i warzyw, dla których Rosja jest jednym z głównych odbiorców. Trafiało tam prawie co czwarte jabłko zerwane w Polsce (22 proc. produkcji), a Rosja ma 56 proc. udziałów w polskim eksporcie tych owoców.

Na Wschód trafia też 13 proc. zebranych w kraju pieczarek, 7 proc. pomidorów i kapusty, przy czym na Rosję przypada połowa eksportu kapusty i pomidorów. Ucierpiał handel wieprzowiną, ale obroty spadły jeszcze przed wprowadzeniem sierpniowego embarga. Moskwa opuściła szlaban już zimą 2014 r. w związku z afrykańskimpomorem świń. Wcześniej udział wieprzowiny w eksporcie do Rosji wynosił 16 proc. Szkody poniósł przemysł mleczarski, głównie producenci sera, którzy na Wschód wysyłali 4 proc. produkcji, co stanowi 14 proc. handlu z Rosją.

Eksport w górę

Pomimo szlabanu opuszczonego przez Kreml eksport polskiej żywności w 2014 r. wzrósł o 5 proc., do 21,3 mld EUR.

— Raport pokazuje siłę polskich przedsiębiorców — stwierdza Bartosz Urbaniak, członek zarządu BGŻ BNP Paribas. Zakaz wwozu żywności to dla nich nie pierwszyzna. Rosja już trzykrotnie w ostatnim dziesięcioleciu zamykała szlaban przed mięsem i przetworami, produktami roślinnymi, głównie owocami i warzywami. Po wprowadzeniu embarga w ubiegłym roku producenci zaczęli szukać innych rynków zbytu, głównie w UE.

Według obliczeń BGŻ BNP Paribas, udział eksportu owoców i warzyw do krajów wspólnoty wzrósł z 63 proc. w latach 2013-14 do 73 proc. w 2015 r. Więcej odbierają ich też Białoruś (9 proc. vs 6 proc.), Norwegia (wzrost z 1 proc. do 2 proc.) i Serbia, która wpisała się na listę importerów. Więcej produktów trafia do krajów sklasyfikowanych jako pozostałe. Przed rokiem miały 2-procentowy udział w eksporcie, w tym roku — 4 proc. Producentom jabłek pomogły też większy popyt krajowy, przemysł przetwórczy i Bruksela, która opłaciła wycofanie części owoców z rynku.

Łączna sprzedaż jabłek od lipca 2014 r. do marca 2015 r. była większa niż w tym samym okresie 2013/14, jednak 80-90 proc. z nich znalazła nabywców po cenach niższych niż w poprzednim sezonie. To samo dotyczy wieprzowiny, która — zawrócona ze wschodniej granicy — trafiła na rynek krajowy, przyczyniając się do spadku cen żywca.

— Spadek cen owoców, wieprzowiny i przetworów mleczarskich przyczynił się do wzrostu krajowej konsumpcji. Dzięki przestawieniu sprzedaży na nowe rynki udało się zastąpić rynek rosyjski — mówi Dariusz Winek, dyrektor departamentu analiz ekonomicznych i rynków rolnych BGŻ BNP Paribas.

Analitycy banku przewidują 8-procentowy wzrost eksportu w tym roku. Znacznie trudniej prognozować ceny, bo niewiadomych jest zbyt wiele.

— Wydaje się, że najgorsze już za nami — mówi Dariusz Winek.

Konkurencja o rolnika

Dobra koniunktura w agrobiznesie przyciąga na ten rynek kolejne banki, również te kojarzone dotychczas z dużymi miastami. Rolników obsługuje Credit Agricole, co zrozumiałe ze względu na jego francuskie korzenie osadzone w bankowości spółdzielczej. Mniej oczywiste jest zainteresowanie tym sektorem banków uniwersalnych: PKO BP, Pekao, BZ WBK, mBanku, obsługującego młodą klientelę z dużych miast, czy też osadzonego w segmencie małych i średnich firm Raiffeisena. Do tego grona dołączył Alior.

Jak się dowiedzieliśmy, w banku powstał zespół analityków zajmujących się wyłącznie ofertą dla rolników i przetwórców. Alior ma ambicje obsługiwać pełny przekrój klientów na tym rynku: od rolników indywidualnych przez firmy prowadzące uproszczoną księgowość i grupy producenckie po duże przedsiębiorstwa przetwórcze.

Spora część bankowych specjalistów tworzących agrozespoły w bankach zdobywała szlify w BGŻ lub Rabobanku. Bartosz Urbaniak przyznaje, że BGŻ, do którego po I kwartale należało ponad 30 proc. rynku rolnego, zaczyna odczuwać większą presję ze strony konkurentów.

— Rywalizacja dotyczy sektora dużych firm, które dzięki temu mogą liczyć na lepsze ceny. Część kredytów oferowana jest bardzo tanio — mówi Bartosz Urbaniak.

Jego zdaniem, na rynku jest sporo miejsca dla różnych graczy, ponieważ w kraju działają przedsiębiorstwa o takiej skali, że finansowanie ich wymaga rozłożenia ryzyka kredytowego na dwa, trzy banki. Do tego potrzebna jest jednak współpraca, a nie konkurowanie ceną. © Ⓟ