O tym, że europejscy, w tym także polscy producenci rowerów mają kłopoty z dostawami części i muszą na nie czekać kilka, a nawet kilkanaście miesięcy, pisaliśmy jesienią zeszłego roku. Teraz, u progu nowego sezonu, z problemem boleśnie zderzają się sami cykliści.
Popyt szybko rośnie...
Pandemia zwiększyła zainteresowanie rowerami na całym świecie. W Polsce w ostatnich latach sprzedawano ich co roku 1,1-1,15 mln sztuk. W zeszłym roku nastąpił jednak wyraźny skok — do 1,27 mln.

— W tym roku wzrost zainteresowania rowerami jest zdecydowanie większy niż w poprzednich latach i utrzymuje się na poziomie dwucyfrowym. W 2021 r. sprzedaż mogłaby wzrosnąć nawet o ponad 20 proc. wobec roku poprzedniego — mówi Rafał Gębara, dyrektor sportów rowerowych w Decathlon Polska.
— Niektórzy eksperci uważają, że kolejne lata przyniosą nawet 45-procentowy wzrost popytu — dodaje Zbigniew Sosnowski, prezes Krossa.
Większy popyt cieszyłby branżę, gdyby nie problem z dostawami komponentów, przede wszystkim z firmy Shimano, czyli największego na świecie producenta przerzutek i hamulców do rowerów. We wrześniu 2020 r. Frank Peiffer, wiceprezes Shimano Europe Group, zapewniał „PB’’, że firma realizuje zamówienia w takim tempie jak inne podmioty z branży, a dostępność komponentów marki na 2021 r. nie jest zagrożona.
...podaż szybko spada
Jak wygląda sytuacja dziś?
— Cała branża boryka się ze słabą dostępnością komponentów. Większość producentów korzystających z części Shimano ma problem z terminową produkcją rowerów, a co za tym idzie — także z ich dostarczeniem — mówi Rafał Gębara.
W ponad 80 proc. rowerów sprzedawanych w Polsce montowane są przerzutki marki Shimano, brakuje jednak również innych komponentów czołowych producentów, m.in. amortyzatorów czy piast.
— Zatory w produkcji podzespołów w Azji i korek logistyczny na kluczowych szlakach transportowych do Europy czy Stanów Zjednoczonych dotyczą wszystkich marek — mówi Zbigniew Sosnowski.
Kierowany przez niego Kross to jeden z dwóch największych krajowych producentów rowerów. Drugim jest Romet z Dębicy.
— Problemy związane z ciągłością łańcuchów dostaw będą miały wpływ na przesunięcie terminów zaopatrzenia sklepów i początek tegorocznego sezonu — przyznaje Grzegorz Grzyb, wiceprezes Rometu, zapewniając, że robi wszystko, aby sprostać oczekiwaniom klientów.
Bolączki nie omijają też mniejszych producentów.
— Tak jak cała branża w czasie pandemii mierzymy się z problemami wynikającymi z przerwanych łańcuchów dostaw — mówi Mateusz Musioł z firmy Merida.
Wspomnienie PRL-u
Przewidywane przez Grzegorza Grzyba problemy w zaopatrzeniu już widać.
— Brakuje wszystkiego. Rowerów po prostu nie ma. Jest jak za PRL-u — mówi Ryszard Zawieruszyński, prezes firmy Dadelo, która prowadzi internetowy handel sprzętem sportowym.
Potwierdzają to także inni handlowcy.
— Najbardziej brakuje części zamiennych, głównie Shimano. Czasowo brakować może również rowerów, w których wykorzystywane są grupy komponentów tej marki — dodaje Rafał Gębara.
Chodzi tu głównie o jednoślady ze średniej i wyższej półki.
— Bierzemy od producentów i dystrybutorów to, co aktualnie mają. Także klienci orientując się, jak skromna jest obecnie oferta, kupują nie to, co by chcieli, tylko to, co aktualnie można kupić — mówi anonimowo przedsiębiorca z województwa zachodniopomorskiego, który od ponad 20 lat sprzedaje i serwisuje rowery.
Obecne dostawy do jego sklepów to zaledwie 40 proc. tego, co zgodnie z harmonogramem zamówień powinien otrzymać.
— Magazyn mam praktycznie pusty, a nowo dostarczone rowery sprzedają się od razu, jeszcze w dniu dostawy. Szczególnie dramatycznie wygląda sytuacja w przypadku rowerów dziecięcych. Tych jest jak na lekarstwo — mówi nasz rozmówca, dodając, że współpracuje z hurtowniami w Niemczech i może stwierdzić, że po drugiej stronie Odry z zaopatrzeniem jest jeszcze gorzej.
Ułamek zamówień
Szef Dadelo twierdzi, że ma teraz mniej niż jedną trzecią zamówionego towaru. Rok temu o tej porze rowerów było więcej, choć łączne zamówienie stanowiło tylko połowę tegorocznego.
— Najgorsze jest jednak to, że dystrybutorzy nie podają wiarygodnych informacji o wielkości i terminach dostaw. Nigdy nie spotkałem się z taką sytuacją — mówi Ryszard Zawieruszyński.
Rowery odpowiadają tylko za około 25 proc. przychodów firmy Dadelo.
— Liczę na to, że jeśli w tym segmencie z powodu małej podaży będę miał mniejszy obrót, to nadrobię w innym. Zresztą ta sytuacja ma dla nas także swoje plusy — mogę sprzedać także taki towar, po który klienci nie sięgnęliby w normalnych warunkach — argumentuje menedżer.
— Zapasy mamy obecnie znacznie mniejsze niż rok wcześniej. Sytuacja jest różna w zależności od typu roweru, ale z każdym miesiącem powinna się poprawiać — mówi Rafał Gębara z Decathlona.
Sposobem tej sieci na obecne problemy mają być jej rowery oferowane pod własną marką oraz współpraca z Rometem. Dyrektor przyznaje jednak, że mimo to „mogą wystąpić chwilowe braki wśród najbardziej popularnych modeli”.
Prezes Krossa twierdzi, że rowery jego firmy, jako jedynej w Polsce, są masowo dostępne już na samym początku sezonu 2021.
— Wynika to z faktu, że zawsze bardzo wcześnie kupujemy części do produkcji. Teraz standardem stało się nabywanie komponentów nawet na 12 miesięcy, a i tak nie zawsze to wystarcza. Dziś liczą się też gotówka potrzebna na przedpłaty i rezerwacje — twierdzi Zbigniew Sosnowski.
Zapewnia, że Kross wywiązał się już z ponad 90 proc. tegorocznych zamówień złożonych przez kontrahentów.
Firma z Przasnysza już w zeszłym roku, gdy okazało się, że dostawcy z Azji zawodzą, zdecydowała się szukać innych producentów komponentów. Montuje je w niektórych modelach swoich rowerów. To również pozwoliło jej szybciej przygotować ofertę na nowy sezon.
To strategia, którą zastosowało wielu polskich producentów jednośladów. Problem w tym, że elementy innych wytwórców nie cieszą się tak dobrą opinią serwisantów jak oryginalne produkty Shimano.