RPP dała firmom i obywatelom 7 mld zł

Jacek Kowalczyk
opublikowano: 2014-10-09 00:00

Bank centralny obniżył koszt kredytów, zwłaszcza prostych pożyczek gotówkowych. Chce rozruszać gospodarkę i wygonić deflację

Obawy o polską gospodarkę okazują się uzasadnione i władze monetarne muszą wejść do gry — uznała Rada Polityki Pieniężnej (RPP). Żeby zapobiec dalszemu wyhamowywaniu koniunktury, członkowie rady na środowym posiedzeniu obcięli za jednym zamachem główną stopę procentową o 0,5 pkt. proc., do 2 proc., czyli do poziomu najniższego w historii. To pierwsza tak duża jednorazowa obniżka od stycznia 2009 r., czyli od wybuchu światowego kryzysu finansowego. Tylko trzech ekonomistów rynkowych spodziewało się takiego ruchu, większość obstawiała cięcie o tradycyjną „ćwiartkę” punktu. — Tak mocne cięcie stóp sugeruje, że RPP chce reagować na słabość gospodarki i deflację w sposób bardziej agresywny, niż się spodziewano — komentuje William Jackson, ekonomista Capital Economics.

Nadzieja w pożyczkach

Jeszcze bardziej zaskakująca była decyzja RPP, by obniżyć stopę lombardową aż o 1 pkt proc., czyli z 4 proc. do 3 proc. To zła wiadomość dla banków, ale dobra dla milionów Polaków, czyli wszystkich, którzy korzystają z kredytów konsumpcyjnych i kart płatniczych. Ustawa antylichwiarska wprowadzona w 2001 r. mówi bowiem, że oprocentowanie kredytów nie może być w Polsce wyższe niż czterokrotność stopy lombardowej, czyli limit ten obniżył się od dzisiaj z 16 do 12 proc. Praktyka pokazuje, że ogromna część kredytów gotówkowych i kart kredytowych sprzedawanych przez polskie banki ma oprocentowanie równe górnemu limitowi, więc RPP zmusi banki do obniżenia tych stawek.

— Kredyty konsumpcyjne są w Polsce oprocentowane bardzo wysoko, o wiele wyżej niż np. na Węgrzech. Nie sądzę więc, aby miały nie dać sobie rady w tych nowych warunkach — mówił Marek Belka. Marek Belka po posiedzeniu tłumaczył, że ścięcie stopy lombardowej w większym stopniu niż innych stóp procentowych wynika z konieczności zachowania proporcji między poszczególnymi stopami.

— Nie chcieliśmy dopuścić do sytuacji, w której każda ze stóp byłaby „wzięta z innego świata”, tzn. żeby stopa depozytowa [oprocentowanie depozytów banków w NBP — red.] była na bardzo niskim poziomie, wziętym ze świata niekonwencjonalnej polityki pieniężnej, a lombardowa pozostała wysoka, wzięta ze świata jak najbardziej tradycyjnej polityki — tłumaczył Marek Belka. Jednak RPP przyznaje, że jednocześnie chce obniżką oprocentowania, a zwłaszcza mocnym ścięciem stopy lombardowej, wspomóc polską konsumpcję. — Mam nadzieję, że obniżenie limitu oprocentowania spowoduje realne potanienie kredytów konsumpcyjnych i zwiększypopyt na nie ze strony gospodarstw domowych — mówił Marek Belka.

Bierzcie i jedzcie

Impuls wczorajszej decyzji RPP może być naprawdę znaczący z punktu widzenia gospodarki i oddziaływać przede wszystkim dwoma kanałami. Po pierwsze — tak jak sugeruje Marek Belka — niższe oprocentowanie kredytów powinno skłonić konsumentów (a także firmy) do odważniejszego sięgania po kredyty, co powinno zwiększyć konsumpcję, inwestycje i rozruszać rynek mieszkaniowy. Po drugie, raty wielu wcześniej zaciągniętych kredytów spadną, dzięki czemu w portfelach konsumentów i firm pozostanie więcej pieniędzy, które będzie można przeznaczyć na zwiększenie wydatków. Jak duży to efekt? Wielomiliardowy. Według szacunków „Pulsu Biznesu”, wczorajsza decyzja może podnieść konsumpcję i inwestycje o ponad 7 mld zł rocznie. Na koniec sierpnia polskie gospodarstwa domowe były zadłużone w bankach na 587 mld zł, a średnie oprocentowanie tych kredytów wynosiło 6,95 proc. w skali roku. Przy takim oprocentowaniu konsumenci muszą oddać bankom 41,1 mld zł odsetek rocznie. Jeśli założyć, że po wczorajszej decyzji oprocentowanie spadnie do 6 proc., odsetki obniżą się do 35,2 mld zł. Same gospodarstwa domowe na cięciach stóp w takim scenariuszu zarobiłyby więc 5,9 mld zł. Do tego dochodzi jeszcze zysk przedsiębiorstw. Ich dług w bankach to 297 mld zł przy średnim oprocentowaniu 4,73 proc., co daje 14 mld zł odsetek. Jeśli więc oprocentowanie spadnie o 0,5 pkt. proc., obniży to należne odsetki do 12,5 mld zł, czyli firmy zarobią na tym 1,5 mld zł.

Przynajmniej ćwierć

A wiele wskazuje na to, że wczorajszy ruch RPP nie jest ostatni. Marek Belka nie wykluczył, że możliwa jest jeszcze przynajmniej jedna obniżka stóp. — Dalsze cięcia są możliwe, ale ich nie obiecujemy — mówił Marek Belka. Obniżek spodziewa się też wielu ekonomistów rynkowych. Według ankiety „PB” z wczorajszego wieczoru wśród ośmiu ekonomistów, do końca roku główna stopa spadnie jeszcze o 0,25 pkt. proc., czyli do 1,75 proc. (taka jest mediana prognoz). Wielu analityków zaznacza jednak, że możliwe są jeszcze głębsze cięcia.

— Niska inflacja i spowalniająca gospodarka sprawiają, że cięcie w listopadzie o 0,25 pkt. proc. wydaje się na dzisiaj planem minimum. Istnieje spore prawdopodobieństwo, że stopy spadną o kolejne 0,5 pkt. proc. — mówi Marcin Mróz, główny ekonomista BNP Paribas.

— W scenariuszu bazowym zakładamy cięcie o 0,25 pkt. proc. w listopadzie i na tym koniec aż do końca 2015 r. Całkowicie nie można jednak wykluczyć cięcia o 0,5 pkt. proc. Musielibyśmy zobaczyć dodatkową porcję negatywnych danych z gospodarki, a tego nie można wykluczyć — mówi Wiktor Wojciechowski, główny ekonomista Plus Banku.