Obniżka stóp procentowych o 50 punktów bazowych już na majowym posiedzeniu Rady Polityki Pieniężnej (RPP), a do końca roku w sumie o 200 punktów — to zakłady, jakie przyjmowali przed Wielkanocą inwestorzy, kupując kontrakty na przyszłą stopę procentową, FRA (forward rate agreement). Rynek wierzy w obniżki, bo wyraźnie zasugerował je Adam Glapiński, prezes NBP, po posiedzeniu RPP w kwietniu.
Ale szef polskiego banku centralnego wyraźnie wtedy powiedział, jakie warunki muszą być spełnione, by doszło do cięcia.
Tempo wzrostu płac musi spadać
Głównym czynnikiem wymienionym przez Adama Glapińskiego jest dalsze hamowanie tempa wzrostu wynagrodzeń. To właśnie presja płacowa spędzała sen z oczu członkom RPP w poprzednich miesiącach. W dużych podwyżkach pensji dopatrywali się inflacyjnego zagrożenia — rosnące koszty pracy firmy miały uwzględniać w cenach, a popyt w gospodarce rosnąć dzięki coraz większym zarobkom.
Jednak od początku tego roku w scenariuszu nakręcania się spirali płacowo-cenowej pojawiały się coraz większe luki. Skala wzrostu wynagrodzeń była niższa z miesiąca na miesiąc. To skutek mniejszego niż rok wcześniej wzrostu płacy minimalnej, braku tak hojnych jak przed rokiem podwyżek w sferze budżetowej i coraz mniejszych możliwości generowania wyższych pensji w przedsiębiorstwach ze względu na ich najniższą od lat rentowność.
W efekcie już w lutym tempo wzrostu płac spadło do 7,9 proc. rok do roku z 9,2 w styczniu. Konsens rynkowy na marcowy odczyt także wskazywał na 7,9-procentowy wzrost, co spełniałoby warunek nakreślony przez prezesa NBP i otwierało drzwi do obniżki stóp procentowych. Tymczasem według opublikowanych we wtorek danych GUS tempo wzrostu płac jeszcze bardziej zwolniło — w marcu wyniosło 7,7 proc. rok do roku.
Inna sprawa to skala tej obniżki. W wycenach kontraktów FRA już wcześniej było widać oczekiwanie cięcia o 50 punktów, ale już stawka trzymiesięcznego WIBOR-u spadła na fali oczekiwań cięć o około 30 punktów, co by oznaczało, że banki spodziewają się redukcji o około 25 punktów.
Inflacja pod presją
Skąd takie różnice? Być może z przezorności. Do ostrożności w szacowaniu skali cięć mogła skłaniać obserwacja zachowania poszczególnych członków RPP. Co prawda wiele głosów z niej płynących wskazywało na umacnianie się gołębiego skrzydła, ale jeden — Ireneusza Dąbrowskiego — nieco studził oczekiwania, wskazując na lipiec jako dobry moment na obniżkę. Wystąpienia Ireneusza Dąbrowskiego są bacznie obserwowane przez rynek, bo często są zbieżne z opiniami i poglądami prezesa NBP.
Mimo wszystko eksperci od dłuższego czasu są przekonani, że RPP nie zrezygnuje z obniżki już na najbliższym posiedzeniu, a dane GUS za marzec tylko umocniły ich w tym stanowisku.
„Wzrost płac wyhamował w marcu do 7,7 proc. r/r z 7,9 w lutym i pozostaje w trendzie spadkowym. Spowalniające tempo wzrostu wynagrodzeń, niższa od oczekiwań NBP inflacja bazowa, słabszy dolar oraz relatywnie niskie ceny ropy naftowej to argumenty za cięciem stóp NBP w maju” — komentował na gorąca marcowe dane Rafał Benecki, główny ekonomista Banku ING.
W Europie już tną (i będą ciąć)
I opinie ekonomistów, i wyceny rynkowych instrumentów nie pozostawiają wątpliwości, że oczekiwanie zmiany kursu w polskiej polityce pieniężnej jest powszechne, a z każdym tygodniem przybywa argumentów, by się w tych oczekiwaniach umacniać. Poza danymi z krajowej gospodarki są to też informacje z jej otoczenia.
Po pierwsze — Europejski Bank Centralny jest w cyklu obniżek stóp procentowych i wiele wskazuje na to, że jeszcze w nim pozostanie. Poza spadającą inflacją w strefie euro dodatkowym argumentem, po jaki sięgnął, jest obawa o spowolnienie gospodarcze wywołane wojną celną.
Po drugie — inne dezinflacyjne czynniki, na jakie zwraca uwagę bank centralny Eurolandu, zadziałają także w przypadku Polski. Chodzi m.in. o ceny energii i surowców energetycznych. Ropa naftowa potaniała, bo rynek spodziewa się jej dużej podaży od krajów OPEC+, zwłaszcza Arabii Saudyjskiej. Na dodatek osłabił się dolar, co w efekcie powinno się przełożyć na ceny paliw na stacjach benzynowych. A ropa i koszt energii to kolejne zmienne istotne dla polityki pieniężnej w Polsce, na które uwagę zwracał prezes Adam Glapiński.
Po trzecie — cała Europa, w tym Polska, stoi w obliczu ryzyka dużej podaży towarów z Chin, która będzie musiała gdzieś znaleźć ujście po faktycznym zamknięciu amerykańskiego rynku. To potencjalnie także czynnik spychający inflację w dół, którego nie można zignorować, i RPP też może go wziąć pod uwagę.