Świat oczekuje szybkiego i zwycięskiego zakończenia wojny z Irakiem. To powinno ustabilizować nastroje i przyspieszyć moment globalnego odbicia, choć na samej wojnie Polska gospodarka raczej nie skorzysta — twierdzą członkowie RPP.
W ocenie członków Rady Polityki Pieniężnej, największym beneficjentem wojny w Iraku będą Stany Zjednoczone. Gospodarki krajów europejskich raczej nie odczują znaczącej poprawy. Szansą dla gospodarek koalicjantów, w tym Polski, jest uczestnictwo w odbudowie Iraku po zakończeniu działań wojennych.
Największym „plusem” rozpoczęcia działań zbrojnych przeciw Irakowi jest zmniejszenie niepewności na światowych rynkach. Obecnie, gdy wojna stała się faktem, kluczową sprawą jest jej długość.
— Wojna błyskawiczna poprawi klimat inwestycyjny. Już teraz widać wzrost optymizmu na giełdach — ocenia Bogusław Grabowski z RPP.
Wiesława Ziółkowska podkreśla również znaczenie okresu powojennego. Jej zdaniem, istotna dla światowej gospodarki będzie możliwość odbudowy Iraku. Jednak wojna błyskawiczna ma także swoje „wady”.
— Krótka wojna oznacza niskie koszty, ale zbyt szybkie zwycięstwo nie da dostatecznego impulsu dla trwałego ożywienia — tłumaczy Cezary Józefiak.
Janusz Krzyżewski zauważa zaś, że jest to za mały konflikt, aby odwrócić trendy w gospodarce. Członkowie rady są zgodni, że długotrwała wojna nie przyniesie żadnych korzyści.
— Długa wojna spowoduje problemy finansowe jej uczestników, zmniejszy optymizm inwestorów. To może zakończyć się załamaniem na światowych rynkach — ostrzega Cezary Józefiak.
— Należy jednak pamiętać, że wojna dopiero się rozpoczęła, jej przebieg jest wielkim znakiem zapytania — zastrzega Grzegorz Wójtowicz.
W zgodnej ocenie członków rady, głównym beneficjentem wojny będą Stany Zjednoczone. To one jednak są inspiratorem konfliktu i poniosą największe koszty interwencji. Eksperci z RPP są też sceptyczni w ocenie korzyści, jakie przyniesie wojna polskiej gospodarce. Jedynym właściwie czynnikiem pozytywnym będzie stabilizacja na rynku walutowym i spadek cen ropy. Jednak spokój może okazać się pozorny, gdy rząd zechce sięgnąć po rezerwy walutowe NBP.
— Zadaniem NBP jest unikanie źródeł niepewności. A w obecnej sytuacji międzynarodowej uszczuplanie rezerw dewizowych zwiększałoby nerwowość na rynku finansowym — ostrzega Leszek Balcerowicz, prezes NBP i szef rady.
Członkowie RPP zapewniają natomiast, że wybuch wojny nie wpłynie istotnie na kierunek polityki pieniężnej.
— Osłabienie złotego spowodowały głównie wydarzenia polityczne. Po referendum akcesyjnym rynek powinien się stabilizować. Nie wrócimy już jednak do poziomu notowanego kilka tygodni temu, czyli około 4 zł za dolara i euro — uważa Bogusław Grabowski.
— Rada od kilku miesięcy uwzględniała niepewność na rynku paliw w swoich decyzjach. Jednak obecnie ceny ropy spadają i presja inflacyjna zanika — dodaje Janusz Krzyżewski.