Wygląda to tak, jakby rynek chciał za wszelką cenę znaleźć pretekst do wyprzedaży euro. Kiedy tylko prezes EBC Mario Draghi pojawił się przed mikrofonem, euro zaczęło tracić i kurs EUR/USD osunął się z 1,2520 do 1,24 (a przejściowo nawet lekko poniżej), mimo iż szef banku nie ogłosił żadnych nowych działań. Nie było mowy o lepszych warunkach TLTRO, o nowych pomysłach na szybsze skupowanie aktywów, a takich głosów nie brakowało na rynku przed posiedzeniem. Nie było tym bardziej mowy o kupowaniu rządowych obligacji, na co rynek miał jeszcze nadzieję do niedawna.
Jedynym konkretem było ujęcie w komunikacie stwierdzenia, że programy powinny sprawić, iż bilans EBC wróci do poziomu z wczesnego 2012 r., kiedy przejściowo przekraczał 3 bln EUR. Jednak nie jest to nowość, bo Mario Draghi o takich sumach mówił już wcześniej, a miesiąc temu powtarzał, że sama suma bilansowa nie jest celem EBC. Jeśli doszukiwać się gołębich stwierdzeń, to mieliśmy też zapewnienie, że eksperci EBC będą pracować nad niestandardowymi rozwiązaniami, tak aby w razie czego były one gotowe do użycia. Bank uniknie wtedy sytuacji, która wydarzyła się ostatnio, że przez długi okres nie był w stanie rozpocząć skupu ABS. Nie oznacza to, że dodatkowe rozwiązania będą wprowadzone, ale dla rynku jest to sygnał, że szansa na to istnieje.
Koniec końców — nie wydarzyło się nic nadzwyczajnego.
Naszym zdaniem, Mario Draghi nie powiedział nic nowego, co miałoby akurat w tym momencie osłabić euro, jednak ruch ten wpisuje się w długoterminowy trend, w ramach którego oczekujemy dotarcia przez kurs do poziomu 1,17 w przyszłym roku.