Rynek węgla da zarobić

Michał Fronc
opublikowano: 2011-01-19 00:00

Pierwsze tygodnie nowego roku przyniosły kontynuację hossy na rynku surowców. Wciąż pną się ceny ropy naftowej oraz metali. Rynki te w dużym stopniu zasilane są przez kapitał spekulacyjny, co stwarza duże ryzyko wystąpienia gwałtownych spadków w sytuacji pogorszenia nastrojów. Z tego też względu w rozpoczynającym się roku warto rozważyć inwestycję w aktywa z potencjałem wzrostowym, ale jednocześnie niebędące w tak dużym stopniu zależne od mobilnego kapitału spekulacyjnego.

Ciekawą propozycją inwestycyjną jest rynek węgla. Surowiec ten wciąż jest głównym paliwem energetycznym świata, a według szacunków Międzynarodowej Agencji Energetycznej jego status w tym zakresie powinien utrzymać się do 2035 roku. Wśród czynników długoterminowych wspierających wzrost ceny węgla znajduje się rosnący popyt ze strony Chin oraz Indii. Natomiast w średnim terminie ceny powinny być windowane w górę za sprawą największej od 50 lat powodzi w Australii. Szczególnie ucierpiał region Queensland. Region ten odpowiedzialny jest za 55 proc. eksportu węgla z Australii. Od początku grudnia w wyniku powodzi wydobycie spadło o 4,5 mln ton, podczas gdy roczny eksport węgla energetycznego wynosi 50 mln ton. Już teraz na rynku węgla widać wzrost cen do 28-miesięcznych maksimów.

W dłuższym terminie stabilny popyt wciąż powinny wykazywać takie gospodarki, jak Chiny i Indie. Chińska gospodarka w rozpoczynającym się roku może zwiększyć import węgla o 30 proc. Według szacunków Państwo Środka w 2010 roku sprowadziło 166 mln ton węgla, podczas gdy prognozy na 2011 rok zakładają wzrost do 210 mln ton. Warto zwrócić uwagę, że import ropy naftowej do Chin w 2010 r. wzrósł o 17 proc. w porównaniu z 2009 rokiem. Z kolei Indie według danych tamtejszego ministerstwa najprawdopodobniej zwiększą zagraniczne zakupy surowca dwukrotnie, do 104 mln ton. Wiele wskazuje na to, że rok może przynieść większy wzrost zapotrzebowania chińskiej gospodarki na węgiel niż na ropę. Ponadto ceny na rynku węgla w większym stopniu zależą od realnego popytu i podaży, a w mniejszym od kapitału spekulacyjnego, co czyni go relatywnie bardziej odpornym na rynkowe zawirowania.