Ostatnia poprawa koniunktury na światowych rynkach nie omija aktywów z gospodarek rozwijających się. Odbicie po marcowym krachu pozwoliło MSCI Emerging Markets zmniejszyć notowaną od początku roku stratę do niespełna 4 proc. Choć w ostatnich latach wskaźnik akcji z rynków wschodzących pozostawał daleko w tyle za reprezentującym rynki dojrzałe MSCI World, to już tegoroczne wyniki nie różnią się tak znacząco — MSCI World traci tylko nieco mniej, bo 2 proc.
Na tym odbiciu korzystają oferowane krajowym inwestorom fundusze obligacji krajów rozwijających. Wszystkie sześć, które były notowane na przełomie roku, wciąż jest od tego czasu na minusie, jednak za ostatnie trzy miesiące przyniosły przeciętnie blisko 12 proc. zwrotu. Jednocześnie ponad 15-procentowe zyski przyniosły przeciętnie fundusze akcji rynków wschodzących (również w ich przypadku żaden nie wyszedł jeszcze na plus w skali tego roku).
Pogorszenie bez precedensu
Na tej hossie cieniem kładzie się jednak lawinowo rosnące zadłużenie. Związany z pandemią kryzys gospodarczy oraz wzrost wydatków na służbę zdrowia doprowadziły do eksplozji deficytów budżetowych. Według obliczeń Banku Światowego kraje rozwijające się wprowadziły pakiety pomocowe opiewające średnio na 5,4 proc. PKB. W przypadku niektórych, w tym Polski, związany z pandemiąwzrost wydatków przekroczył równowartość 10 proc. PKB.
Jeśli w najbliższych latach rządy nie będą w stanie zatrzymać wzrostu wydatków, szeregowi krajów będzie groził kryzys finansów publicznych, ostrzega część analityków. Średnie zadłużenie rządów w tej grupie już teraz sięga rekordowych 51 proc. PKB, wynika z czerwcowego raportu Banku Światowego. Wiele krajów, które wcześniej wykazywały nadwyżkę budżetową, przeszło do deficytów, a to zmniejsza możliwości dalszego bezkarnego zwiększania wydatków. Tymczasem ewentualne oszczędności budżetowe mogą grozić falą niezadowolenia społecznego.
— Nie da się dłużej nie zauważać drastycznego pogorszenia kondycji finansów publicznych. Nigdy dotychczas nie obserwowaliśmy niczego na taką skalę — komentuje w wypowiedzi dla „Financial Timesa” Phoenix Kalen, strateg banku Société Générale na rynki wschodzące.
Według ośrodka Oxford Economics deficyty budżetowe Brazylii czy RPA przekroczą w tym roku równowartość 15 proc. PKB. Konieczność refinansowania dotychczasowego zadłużenia sprawi, że ich potrzeby pożyczkowe sięgną równowartości 25 proc. PKB. Aby brazylijskie zadłużenie nie przekroczyło progu 100 proc. PKB, rząd będzie musiał realizować przez wiele lat cięcia wydatków na równowartość 6-7 proc. PKB rocznie, szacuje William Jackson, ekonomista na rynki wschodzące w ośrodku Capital Economics. Na tym tle niewiele lepiej wygląda sytuacja europejskich rynków wschodzących. Potrzeby pożyczkowe Węgier i Chorwacji wyniosą około 20 proc. PKB, a w przypadku Polski będzie to prawie 14 proc. PKB, szacuje Oxford Economics.
Jest jeszcze potencjał
Takie popuszczenie fiskalnego pasa nie byłoby możliwe, gdyby nie to, że na rynki wschodzące dotarła spora część płynności, wprowadzonej do światowego systemu finansowego w reakcji na kryzys przez główne banki centralne świata. Od początku kwietnia na rynki obligacji skarbowych z gospodarek rozwijających się napłynęło blisko 50 mld USD, o połowę więcej niż odpłynęło z nich w marcu, oblicza Institute of International Finance.
W tym samym czasie rządy z powodzeniem uplasowały na międzynarodowych rynkach papiery na łączną kwotę 90 mld USD. Sytuacja fiskalna na rynkach wschodzących rzeczywiście się pogarsza, ale o zagrożeniu kryzysem zadłużenia wciąż mówić nie można, ocenia Grzegorz Zatryb, członek zarządu Skarbca TFI.
— Wzrost zadłużenia rządów i skala skupu obligacji przez banki centralne, jakie obserwowaliśmy od czasów kryzysu finansowego, znacznie zwiększyły tolerancję inwestorów na zadłużenie — zauważa specjalista.
Jego zdaniem umocnienie obligacji z rynków wschodzących ma jeszcze pewien potencjał. Tak niskie stopy procentowe na rynkach bazowych są dla kapitału zachętą do płynięcia w stronę aktywów oferujących wyższe rentowności. Sprzyja im także słabość dolara. Obniża ona stosunek długu — w dużej części denominowanego w walutach obcych — do PKB i wywiera presję na wzrost notowań surowców, będących towarem eksportowym wielu gospodarek wschodzących. Zdaniem Grzegorza Zatryba każdy przypadek należy rozpatrywać osobno. Jeśli rating konkretnego kraju zostanie obniżony do poziomu spekulacyjnego, to inwestorzy będą się domagali wyższej premii za ryzyko, a to musi się przełożyć na przecenę obligacji. Na taki obrót spraw obojętne nie pozostałyby rynki akcji, bo wzrost kosztu kapitału oznacza także niższe wyceny akcji.
— Jeśli jednak dana gospodarka ma potencjał wzrostu, to o zadłużenie nie trzeba się obawiać, bo będzie ono mogło być spłacane z podatków — zauważa członek zarządu Skarbca TFI.
Negatywny scenariusz
Specjalista przyznaje, że hossie na rynkach wschodzących towarzyszą pewne zagrożenia. Poprawa koniunktury na rynkach jest oparta na założeniu V-kształtnego odbicia w globalnej gospodarce, jednak jeśli ten scenariusz zawiedzie, to rynkowej koniunkturze będzie groziło załamanie. Obok ryzyka związanego z przebiegiem pandemii COVID-19 utrzymuje się groźba dalszego zaostrzania się napięć na linii USA—Chiny.
— To mogłoby popsuć klimat inwestycyjny w wielu gospodarkach rozwijających się, bo są one ważnym odbiorcą chińskich inwestycji — ocenia Grzegorz Zatryb.
Problemy z finansowaniem deficytów mogą dać o sobie znać szybciej, niż to się wydaje inwestorom, ostrzega jednak Adam Wolfe z firmy analitycznej Absolute Strategy Research. Według niego już w ciągu najbliższego roku zagrożone niespłaceniem może być 37 proc. obligacji rządów gospodarek rozwijających się uwzględnionych w służącym za punkt odniesienia indeksie banku JPMorgan. Zdaniem specjalisty w wielu przypadkach restrukturyzacja zadłużenia nie wystarczy i rządy będą zmuszone skorzystać z pomocy instytucji międzynarodowych, a skala problemu będzie sięgała bilionów dolarów. Zdaniem części specjalistów zalew płynności pozwolił rządom krajów rozwijających się odsunąć trudne decyzje w czasie, jednak kosztem będą poważniejsze problemy w przyszłości.
— Obawiamy się o to, co może stać się w przyszłym roku. Jesteśmy dużo mniej optymistycznie nastawieni niż wiele innych instytucji co do szans V-kształtnego ożywienia. Najgorsze wciąż jest jeszcze przed rynkami wschodzącymi — ocenia w wypowiedzi dla „Financial Timesa” Richard Kozul-Wright, odpowiedzialny za strategie globalizacji i rozwoju w oenzetowskiej agencji Unctad.
— Naszym zdaniem aktywa z większości rynków wschodzących będą sobie słabo radziły w horyzoncie 5-10 lat — dodaje w rozmowie z agencją Bloomberg zarządzający Lewis Kaufman, którego fundusz rynków wschodzących w ciągu dotychczasowych pięciu lat istnienia przyniósł stopę zwrotu sięgającą 116 proc.