Rząd fachowców to (tylko) brzmi dumnie

Adam Sofuł
opublikowano: 2007-04-12 00:00

Ostatnio coraz rzadziej słychać było o wyczerpującej się cierpliwości premiera Jarosława Kaczyńskiego do niesfornych koalicjantów, coraz rzadziej słyszeliśmy z ust szefa rządu groźby przedterminowych wyborów, słowem — w polityce zaczęło być nudno. I oto — za sprawą publikacji „Rzeczpospolitej” — dyskusja o przyszłości gabinetu Jarosława Kaczyńskiego nabrała ożywczego oddechu. Pretekstem do tego było rozważanie przez władze PiS koncepcji „rządu fachowców”.

Rząd fachowców to określenie miłe dla ucha, sugeruje bowiem, że sprawy kraju znajdą się w rękach kompetentnych ludzi. Sęk w tym, że w krótkiej historii III RP i jeszcze krótszej IV RP tego ideału nie udało się osiągnąć. Być może za najbliższy temu określeniu wypadałoby uznać skład gabinetu Marka Belki — gdzie było miejsce i dla Jacka Sochy, i dla Mirosława Gronickiego (ale z drugiej strony nie brakło miejsca i dla partyjnych liderów, jak Ryszard Kalisz lub Jerzy Szmajdziński). Warto jednak przypomnieć, że to był rząd mniejszościowy i — zwłaszcza pod koniec kadencji — jedynie administrował, nie decydując się na żadne śmielsze reformy.

Dla Jarosława Kaczyńskiego to akurat żaden problem, bo też dotąd nie ujawnił reformatorskiego zapału. Problemem mogą okazać się jednak tytułowi fachowcy. Obecna ekipa rządząca dość nieufnie traktuje wszelkiej maści fachowców, skądinąd z wzajemnością. Można przypuszczać, że w związku z tym w gabinecie fachowców znajdzie się miejsce i dla minister Anny Fotygi, i dla Wojciecha Jasińskiego. To, że na czele tego gabinetu nie będzie już stał Jarosław Kaczyński, można by przy pewnej dozie złośliwości określić jako samokrytykę.

Jeżeli premier uważa, że hasło rządu fachowców to dobry pomysł na pozbycie się z gabinetu kłopotliwych wicepremierów — Romana Giertycha i Andrzeja Leppera, to może mieć rację. Zapomina jednak, że rząd, niezależnie od nazwy, musi mieć poparcie w parlamencie, oczywiście jeżeli chce cokolwiek osiągnąć. Z Lepperem i Giertychem poza rządem trudno będzie takie poparcie osiągnąć. Efektowna polityczna ekwilibrystyka rzadko rozwiązuje problemy, często tworzy nowe. Wydaje się, że hasło rządu fachowców jest jedynie kolejnym straszakiem na niesfornych wicepremierów. Ale bądźmy szczerzy — nie przestraszyli się oni wcześniejszych wyborów, a fachowcy niestraszni im już od dawna.