Rząd nie chce poluzować śruby pożyczkodawcom

Karolina WysotaKarolina Wysota
opublikowano: 2020-12-10 20:00

Niższe koszty pożyczek prawdopodobnie będą obowiązywać przez cały przyszły rok, a miały tylko do marca 2021 — głosi najnowszy projekt specustawy. To cios w branżę, która od dawna notuje straty.

Przeczytaj i dowiedz się

  • Dlaczego legislatorzy chcą wydłużenia ograniczeń dla branży pożyczkowej
  • Jak wygląda obecnie sytuacja na pożyczkowym rynku
  • Co sądzą na ten temat pożyczkodawcy
  • O co branża apeluje do prawodawców

Na początku pandemii specustawą tymczasowo zmieniono przepisy dotyczące kredytu konsumenckiego, aby zabezpieczyć pożyczkobiorców przed spiralą zadłużania się w czasie koronakryzysu. Istotnie obniżono roczny limit kosztów pozaodsetkowych, czyli źródła przychodów branży pożyczkowej — dla pożyczek udzielanych na więcej niż 30 dni z obowiązujących 55 proc. (25 proc. kosztów stałych plus 30 proc. uzależnionych od okresu kredytowania) do 21 proc. (15 plus 6 proc.). Maksymalne koszty kredytowania bez względu na czas trwania umowy ścięto ze 100 proc. do 45 proc. i wprowadzono nowy, pięcioprocentowy limit dla pożyczek nieprzekraczających 30 dni. Tak wyśrubowane regulacje miały obowiązywać tylko do marca przyszłego roku. Z uwagi na przedłużający się stan epidemiczny legislatorzy chcą wydłużyć obowiązujące przepisy do końca przyszłego roku — głosi projekt nowelizacji ustawy covidowej (druk nr 828), opublikowany na sejmowej stronie internetowej w środę wieczorem.

Skąd ten pomysł?

”Wprowadzone zmiany zdecydowanie zniechęcają do udzielania bardzo krótkich, wysokokosztowych pożyczek, czyli tych najbliższych lichwie” – głosi uzasadnienie do projektu. Jego autorzy ponadto podkreślają, że nie ziścił się scenariusz branży pożyczkowej, która wiosną tego roku straszyła rozkwitem szarej strefy. Bowiem w ich ocenie zapotrzebowanie pożyczkowe Polaków spadło, a sytuacja finansowa istotnie się poprawiła, bo w pandemii mniej wydajemy.

Zapytaliśmy przedstawicieli branży, jak najnowszy pomysł rządzących może wpłynąć na działalność firm pożyczkowych, których z roku na rok ubywa.

— Przedłużenie restrykcji dla instytucji pożyczkowych do końca 2021 r. to wyrok dla większości przedsiębiorców na tym rynku. Sektor pożyczkowy w 2019 r. poniósł stratę w wysokości 160,6 mln zł. Strata w 2020 r. będzie jeszcze większa — uważa Jarosław Ryba, prezes Polskiego Związku Instytucji Pożyczkowych (PZIP).

Zwraca także uwagę, że marcowe regulacje niemal całkowicie wyparły z rynku tzw. chwilówki. W przypadku pożyczek ratalnych, czyli udzielanych na dłuższe okresy, sytuacja mocno się skomplikowała z kilku powodów.

— Obniżony limit to jeden z kilku czynników obok m.in. tzw. małego TSUE [orzeczenia Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej, które zapoczątkowało automatyczne zwracanie części prowizji kredyto- i pożyczkobiorcom przez banki i firmy w przypadku wcześniejszej spłaty zobowiązania – red.] , które obniżają rentowność. Obawiamy się też dalszego rozkwitu szarej strefy, której monitoring wymyka się spod kontroli instytucjom państwa. Opieranie się na raportach statystycznych dla oceny czegoś, co statystycznie nie jest raportowane, to poważny błąd, który widać w uzasadnieniu projektu ustawy — ocenia Jarosław Ryba.

Pogrom branży pożyczkowej:
Pogrom branży pożyczkowej:
Szacuje się, że około 30 proc. dużych i średnich instytucji pożyczkowych zniknęło z rynku przez regulacje covidowe. W przypadku drobnych podmiotów trudno określić faktyczną liczbę, przy czym biorąc pod uwagę skalę ich działalności, niemożliwe jest prowadzenie dochodowego biznesu w obecnych warunkach.
Adobe Stock

Zaskoczenie

Najnowsza propozycja obozu rządzącego spadła na branżę pożyczkową jak grom z jasnego nieba.

— Jesteśmy zaskoczeni pojawieniem się przepisów wydłużających okres obowiązywania obniżonego limitu kosztów pozaodsetkowych w projekcie ustawy, która zasadniczo zawiera instrumenty pomocy branżom dotkniętym pandemią. Nasze zaskoczenie jest o tyle większe, że byliśmy w dialogu z regulatorem i nic nie wskazywało na podjęcie przez rząd próby wprowadzenia tak fundamentalnej zmiany bez konsultacji i w takim trybie — mówi Agnieszka Wachnicka, prezes Fundacji Rozwoju Rynków Finansowych (FRRF).

Dodaje, że obniżony limit obowiązuje do 8 marca 2021 r., a „więc jest mnóstwo czasu, aby wypracować rozwiązania, które będą obowiązywać po tej dacie”.

— Apelujemy, aby wykorzystać najbliższe tygodnie na znalezienie kompromisu między ochroną konsumentów a umożliwieniem firmom pożyczkowym prowadzenia działalności gospodarczej — prosi prezes FRRF głosem branży.

W uzasadnieniu do projektu czytamy także, że skutki ekonomiczne proponowanych rozwiązań dla firm pożyczkowych są trudne do przewidzenia. Z tym stwierdzeniem nie zgadza Agnieszka Wachnicka.

— Po pierwsze marcowa regulacja spowodowała zamknięcie działalności przez wiele firm i zwolnienia grupowe nawet u największych graczy na rynku. Nietrudno przewidzieć, że wydłużenie okresu obowiązywania tych przepisów o niemal 10 miesięcy będzie skutkować dalszą redukcją zatrudnienia. Przy obecnym limicie nie jest możliwe pokrycie rosnących kosztów ryzyka kredytowego, a dodatkowo pogłębiają się problemy z pozyskiwaniem finansowania. O ile tryb i wprowadzenie zmian w przepisach wiosną można było jeszcze tłumaczyć inwestorom zaskakującą i wyjątkową sytuacją pandemiczną, o tyle obecna propozycja poważnie narusza zaufanie inwestorów do polskiego rynku — przekonuje ekspertka.

Zgodnie z marcowymi szacunkami, branża pożyczkowa zatrudniała około 30 tys. osób. Zwolnienia grupowe ogłosił już Provident, lider rynku pożyczkowego w Polsce. Zatrudnienie tnie też reszta firm. Tymczasem rząd mówi, że jego priorytetem jest utrzymanie możliwie największej liczby miejsc pracy oraz zabezpieczenie płynności finansowej firm, szczególnie z najbardziej potrzebujących branż.