Podsumowując debatę z 19 stycznia, w której uczestniczyła premier Beata Szydło, Parlament Europejski (PE) zdecydowanym stosunkiem głosów 513:142, przy 30 deputowanych wstrzymujących się i 66 nieobecnych, przyjął rezolucję krytykującą paraliż Trybunału Konstytucyjnego (TK) w Polsce. Najważniejszym jej punktem jest wezwanie rządu Prawa i Sprawiedliwości do opublikowania wyroku TK z 9 marca, zgodnie z zaleceniem powszechnie szanowanej Komisji Weneckiej, organu Rady Europy.

Rezolucja oczywiście ma charakter polityczny, bo taka jest przecież istota parlamentaryzmu.
Od swojego zarania wybierany proporcjonalnie PE jest bardzo rozdrobniony na ponadnarodowe grupy partyjne. W jego VIII kadencji funkcjonuje ich aż osiem, a nawet dziewięć — tą ostatnią jest garstka niezrzeszonych. Przypomnę ich nazwy i liczebność, a także przynależność 51 europosłów polskich. Rezolucję poparło pięć frakcji: Europejska Partia Ludowa/Chrześcijańscy Demokraci 216 (w tym — PO 19, PSL 4); Postępowy Sojusz Socjalistów i Demokratów 190 (w tym — SLD 4, UP 1); Porozumienie Liberałów i Demokratów 70; Zjednoczona Lewica Europejska/Nordycka 52; Zieloni/Wolny Sojusz Europejski 50. Własne projekty, które automatycznie trafiły do kosza, zgłosiły trzy frakcje: Europejscy Konserwatyści i Reformatorzy 75 (w tym — PiS 19); Europa Wolności i Demokracji Bezpośredniej 45 (w tym — KNP 1); Europa Narodów i Wolności 38 (w tym — KNP 2). Europosłów niezrzeszonych jest 15 (w tym — KNP 1).
Podane liczby już na długo przed głosowaniem dowodziły, kto naprawdę rządzi i jaka jest pozycja europosłów z Polski. W Europie tradycyjnie dominują dwa nurty — chadecko-ludowy oraz lewicowy, w którym najwięksi są socjaliści. Od wejścia Polski do UE w 2004 r. reprezentantom PiS jest z oboma wielkimi grupami absolutnie nie po drodze. A przecież uwzględniając ideowe korzenie oraz programy, zarówno PO, jak i PiS powinny zgodnie należeć do grupy chadecko-ludowej, jednak prezes Jarosław Kaczyński z założenia wykluczył wspólnotę z wrażą PO i nakazał swojej ekipie współtworzenie jakichś egzotycznych sojuszy, niemających w Brukseli i Strasburgu żadnego znaczenia decyzyjnego, ale niepłynących w tzw. głównym nurcie. Właśnie przynależność PiS do frakcji sztucznie zlepionej w 2009 r. z brytyjskimi konserwatystami jest głównym powodem wyobcowania tej partii na forum unijnym.
Rezolucja PE ma charakter nielegislacyjny i sama w sobie o niczym nie rozstrzyga. Jednak jej pośrednie następstwa mogą być bardzo znaczące. W razie niezastosowania się polskiego rządu do jej zaleceń — Parlament Europejski wezwie Komisję Europejską do wdrożenia wobec naszego kraju tzw. drugiej fazy procedury ochrony państwa prawa. Dla wszechwładnego obecnie w Polsce prezesa publikacja wyroku TK z 9 marca jest wręcz nie do przyjęcia. W związku z tym wczorajsza trzynastka — chociaż niepowiązana z pechowym zwykle piątkiem, ale jedynie z neutralną środą — zapisze się jako data wielkiego wstydu w unijnej historii Polski. Pozostańmy przy nadziei, że jej odłożone w czasie skutki jak najmniej rozchlapią się ze sfery politycznej na gospodarczą.