Proponowane przez gabinet Leszka Millera rozwiązania dla branży motoryzacyjnej mają ożywić sprzedaż nowych samochodów, poprawić bezpieczeństwo na drogach i wyeliminować wiele patologii. Problem w tym, że program zawiera bardzo wiele ogólników i praktycznie żadnych konkretów.
W sytuacji, kiedy w ubiegłym roku sprzedano w Polsce zaledwie 308 tys. nowych samochodów osobowych, każdej inicjatywie zmierzającej do poprawy sytuacji na polskim rynku motoryzacyjnym należałoby przyklasnąć. Nie inaczej jest z przyjętym w ubiegłym tygodniu przez Radę Ministrów dokumentem „Przemysł motoryzacyjny — kierunki proponowanych działań”.
Działania, które zdaniem rządu mają przyczynić się do unormowania rynku, podzielono na kilka bloków tematycznych. Pierwszy to poprawa ochrony środowiska i bezpieczeństwa ruchu drogowego. Rząd zapowiada kontynuację prac nad rozszerzeniem zakresu badań technicznych pojazdów, zmiany w organizacji funkcjonowania stacji kontroli pojazdów, niedopuszczenie do ruchu samochodów mocno wyeksploatowanych i stworzenie systemu recyklingu pojazdów wycofanych z użytku.
Jak bumerang powraca też sprawa utworzenia Centralnej Ewidencji Pojazdów i Kierowców, mającej umożliwić kontrolę obrotu pojazdami i znacznie ograniczyć kradzieże pojazdów, podrabianie dokumentów oraz oszustwa celne i ubezpieczeniowe. System ma wystartować 1 stycznia 2004 r.
Rząd wskazuje ponadto na konieczność likwidacji patologii związanych z likwidacją szkód komunikacyjnych, prowadzących m.in. do rozprzestrzeniania się szarej strefy. Proponuje się też utrzymanie kontyngentów taryfowych dla krajowego przemysłu motoryzacyjnego oraz promocję wyrobów polskich producentów.
Branża motoryzacyjna przyjęła rządowy program z mieszanymi uczuciami.
— Już sam fakt, że rząd przyjął taki dokument, należy ocenić pozytywnie — mówi Stefan Bieliński, szef Polskiej Izby Motoryzacji.
To krok w dobrym kierunku, ale na tym pochwały się kończą. Słychać natomiast wiele głosów rozczarowania, a nawet niezadowolenia.
— Program jest mało konkretny i mało ambitny. Ważne problemy nakreślono w mało wyczerpujący sposób. Martwi mnie ponadto zmarginalizowanie problemów branży samochodów użytkowych, tak ważnej dla polskiego przemysłu motoryzacyjnego — ocenia Franciszek Gaik, prezes grupy Zasada.
Co ciekawe, niektórzy duzi uczestnicy rynku uważają, iż mają zbyt mały wpływ na kształt proponowanych reform.
— Nikt z nami nie konsultował treści dokumentu — mówi Enrico Pavoni, prezes FIAT Polska.
W dokumencie zbyt dużo miejsca (w stosunku do propozycji działań naprawczych) poświęcono opisowi roli, jaką odgrywa motoryzacja w polskiej gospodarce, klimatowi dla inwestycji zagranicznych, analizie przyczyn załamania się sprzedaży aut na krajowym rynku czy czynników kształtujących popyt.