Europa odpowiada za zaledwie 10-20 proc. globalnego rynku produktów ETF, a na warszawskiej giełdzie jest notowanych jedynie kilka funduszy tego typu. Te opóźnienia będą nadrabiane, w miarę jak bierne strategie będą zyskiwać coraz większą popularność poza USA, gdzie inwestorzy korzystają z nich niemal na równi z funduszami aktywnie zarządzanymi.
- Fundusze pasywne charakteryzują się niższymi kosztami zarządzania i dlatego doradcy finansowi działający w modelu obowiązującym w Europie niechętnie rekomendują je swoim klientom. W USA w popularyzacji produktów ETF pomógł fakt, że klient płaci doradcy za jego usługę – zauważa Alex Matturri.
Inwestorzy zyskaliby na szerszym wykorzystaniu funduszy pasywnych. Wprawdzie ich specyfika nie pozwala na wypracowanie zysków wyższych od indeksów, jednak charakteryzują się znacznie niższymi kosztami. To często okazuje się kluczem, ponieważ w Europie aż 83 proc. aktywnie zarządzanych funduszy nie zdołało w 2014 roku pobić indeksu S&P Europe 350. Aby aktywny fundusz zanotował wynik lepszy od indeksu, zarządzający musi wypracować dodatkowe zyski na kwotę co najmniej równą kosztom zarządzania. To dlatego niewielu specjalistom udaje się systematycznie osiągać lepszą stopę zwrotu niż indeksy, ocenia Alex Matturri.
- Niskie koszty będą pomagały zwiększać udziały produktów ETF w rynku funduszy. Liczba produktów służących do biernego inwestowania będzie rosnąć także w Polsce. Polacy dysponują coraz większymi oszczędnościami i są coraz lepiej wyedukowani. To kluczowe, ponieważ płynność na krajowym rynku pomaga tutejszym firmom w zdobyciu kapitału – powiedział Alex Matturri.
Rynek produktów pasywnych to nie tylko oferujące dywersyfikację fundusze oparte na szerokich indeksach, zauważa Alex Matturri. W przyszłości rosła będzie rola produktów oferujących ekspozycję na konkretne wycinki rynku lub specyficzne strategie. To uczyni z nich cenne narzędzie także dla aktywnych inwestorów.
