W czwartek 2 sierpnia 2018 r. rada wierzycieli GetBacku omawiała złożoną przez spółkę propozycję zamiany przyspieszonego postępowania układowego na sanację.



— Co do zasady przyspieszone postępowanie układowe jest procedurą dla firm o w miarę zdrowej działalności, ale mających problem z zadłużeniem. Sanacja jest dla tych, które potrzebują czegoś więcej. Chodzi w niej o to, by zrestrukturyzować spółkę, przywrócić ją do normalnej działalności i dopiero potem przedstawić propozycje układowe — zaznacza dr Patryk Filipiak, adwokat z kancelarii Filipiak Babicz, w latach 2013-15 członek zespołu przygotowującego obecne prawo restrukturyzacyjne.
W sanacji głosowanie nad układem odbywa się dopiero rok po otwarciu postępowania. Obecny termin to 28 sierpnia 2018 r.
Bez zgody rady wierzycieli umorzenie postępowania układowego na wniosek spółki, a w efekcie zmiana postępowania układowego na sanację nie jest możliwa. Do zamknięcia tego numeru „PB” rada nie podjęła zaś decyzji. Zresztą ma na to jeszcze trochę czasu. Zarząd GetBacku zapowiedział, że dokumenty związane ze zmianą procedur planuje złożyć nie później niż w poniedziałek 6 sierpnia 2018 r.
Bój o pół miliarda
Termin 6 sierpnia 2018 r. nie jest przypadkowy. 7 sierpnia 2017 r. GetBack przejął kontrolę nad EGB Investments. Za 99 proc. akcji tej spółki kupionych od funduszy zarządzanych przez Altus TFI oraz Mercurius DM zapłacił 208 mln zł. Obecny zarząd GetBacku kwestionuje sens umowy, a całe EGB wycenił na 28 mln zł. Sanacja otwiera zaś furtkę do względnie łatwego odwrócenia transakcji przeprowadzonych rok przed złożeniem wniosku o sanację.
— W postępowaniu sanacyjnym odstąpić można od umowy niewykonanej choćby w części — tłumaczy dr Patryk Filipiak.
To istotny detal, bo 120 mln zł zaliczki za EGB windykator zapłacił już 18 lipca 2017 r.
Dwa dni po przejęciu EGB GetBack podpisał z Trigonem umowę, na mocy której do 30 czerwca 2022 r. TFI miało uruchamiać nowe fundusze wierzytelności tylko we współpracy z GetBackiem. W październiku Trigon dostał za to 49 mln zł. Żadnego funduszu nie uruchomił, w lipcu 2018 r. umowę rozwiązał, ale pieniędzy oddać nie chce.
Obecne władze windykatora kwestionują łącznie 38 umów. Wliczając kontrakty z TFI, opiewają one na pół miliarda złotych. Gdyby pieniądze te udało się odzyskać,windykator otrzymałby zastrzyk gotówki równy 15 proc. swoich zobowiązań. Szybkie odwrócenie umów jest głównym motywem sanacji.
— W sanacji zarządca sądowy spółki może odstąpić od tych umów, które uważa za niezasadne. Potrzebna jest na to zgoda sędziego-komisarza. Druga strona umowy ma możliwość dochodzenia roszczeń tylko związanych ze stratami, które z tego tytułu poniesie. Jeśli w umowie są jakieś kary za odstąpienie od umowy, to nie mają one zastosowania — wyjaśnia Patryk Filipiak.
Odwrócenie umowy wydaje się proste w przypadku Trigonu. Trudniej wygląda sprawa z Altusem. EGB jako spółka już nie istnieje, pod koniec 2017 r. została połączona z GetBackiem. Altus nie skomentował sprawy, Trigon zapowiada pozew.
— W naszej opinii umowa była ważna i została skutecznie rozwiązana z przyczyn leżących wyłącznie po stronie GetBacku. Jesteśmy zdziwieni, że mimo insynuacji nowego zarządu GetBacku, kierowanych wobec Trigon TFI, dotyczących rzekomo nieważnie zawartej umowy, nowy zarząd GetBacku nie złożył do tej pory powództwa o ustalenie przez sąd cywilny, czy umowa jest ważna. Skoro formułuje się tak poważnie zarzuty w sferze publicznej, to można oczekiwać, iż nowy zarząd GetBacku ma dowody, które przedstawi w sądzie. Chcąc zapobiec kontynuowaniu czarnego PR wobec Trigon TFI, podjęliśmy decyzję, że wobec bierności prawnej nowego zarządu GetBacku w najbliższych dniach złożymy do sądu pozew w sprawie rozstrzygnięcia, czy umowa była ważna. W ramach tej procedury pozwanym będzie GetBack. Trigon TFI umożliwi w ten sposób nowemu zarządowi GetBacku, aby przedstawił dowody i podstawę prawną rzekomej nieważności umowy do oceny przez sąd — komentuje Marek Juraś, prezes Trigon TFI.
Oba TFI — jak i strony pozostałych umów — mogą sanacyjną zgodę sądu na odstąpienie od umowy zaskarżyć, ale nie do sądu wyższej instancji, tylko sądu upadłościowego. Ich zażalenia rozpatrywałby więc inny sędzia tego samego wydziału Sądu Rejonowego dla Wrocławia-Fabrycznej, który zgodziłby się na zamianę przyspieszonego postępowania układowego na sanację i wyznaczył GetBackowi zarządcę.
Jednoosobowa rada
Obecnie spółka nie ma zarządcy, ale nadzorcę. Windykatorem kieruje zarząd. W sanacji co do zasady zarząd jest niejako ubezwłasnowolniony.
— Sąd ustanawia zarządcę, który może korzystać z zasobów ludzkich firmy i współpracować z zarządem, ale to on ma pełnię władzy i może np. wyznaczyć swoich dyrektorów do kierowania spółką. W praktyce utarło się jednak, że sąd udziela zarządowi zezwolenia na wykonywanie zwykłego zarządu, czyli w tym przypadku np. kierowania działalnością windykacyjną. Każda strategiczna decyzja, a więc np. unieważnienie umowy czy sprzedaż aktywów, jest jednak w kompetencjach zarządcy — tłumaczy Patryk Filipiak.
W uproszczeniu można powiedzieć, że zarządca staje się jednoosobową radą nadzorczą spółki z dużymi kompetencjami. Nie jest to bez znaczenia dla wierzycieli GetBacku. Ich pomysł wprowadzenia swoich przedstawicieli do rady nadzorczej został zignorowany przez Abris Capital Partners, pośrednio głównego akcjonariusza windykatora.
— Rada wierzycieli może wskazać swojego zarządcę większością czterech piątych głosów, a jeśli spółka się zgodzi — zwykłą większością. W przypadku GetBacku wierzyciele mogą być zmotywowani, by już na etapie składania wniosku o sanację wskazać swojego zarządcę — podkreśla Patryk Filipiak.
Cztery z pięciu miejsc w radzie wierzycieli mają obligatariusze, w tym trzy obsadzają przedstawiciele osób fizycznych, które kupiły papiery windyktora.
Targi o zarządcę mogą być istotnym elementem sprawy. Od utraty płynności przez GetBack jego wierzyciele nie mieli szansy na uzyskanie tak dużego wpływu na to, co się ze spółką dzieje.
— Formalnie najpierw umarza się przyspieszone postępowanie układowe. Dzieje się to na wniosek spółki, ale za zgodą rady wierzycieli. W takiej sytuacji sąd musi umorzyć postępowanie — wyjaśnia Patryk Filipiak.
Nasz rozmówca podkreśla, że wraz z wnioskiem o umorzenie postępowania układowego składa się uproszczony wniosek o otwarcie sanacji. Uproszczony, tzn. nie trzeba do niego przygotowywać żadnych nowych załączników. Spis wierzytelności przechodzi z postępowania układowego. Dlatego wygląda to na zmianę trybu postępowania.
Formalnie jest to wniosek o inne postępowanie, a umorzenie postępowania układowego można zaskarżyć w ciągu dwóch tygodni. Prawo to przysługuje wierzycielom ujętym w spisie wierzytelności. Ponieważ w spisie są serie obligacji, prawa tego nie mają poszczególni obligatariusze. W imieniu funduszy mają je za to TFI, których funduszom GetBack udzielał „gwarancji” zysków, m.in. Altus i Trigon.
Zastaw nie ma znaczenia
W przeciwieństwie do postępowania układowego, wierzyciele nie mogą w sanacji prowadzić egzekucji z zabezpieczeń, jakie mają na majątku GetBacku. Nie przejmując się ich zdaniem, zarządca może sprzedać majątek stanowiący te zabezpieczenia.
— Zabezpieczenie wygasa w momencie transakcji sprzedaży, ale wierzyciel, który je miał, otrzymuje pieniądze w pierwszej kolejności. Przedmiot zastawu może być przy tym sprzedany poniżej nominalnej wartości wierzytelności. W takiej sytuacji zastawnik dostanie wszystkie pieniądze, ale zarządca może z ceny sprzedaży potrącić 10 proc. na koszty postępowania. Jeśli cena będzie wyższa, zwraca wartość wierzytelności, a resztę zatrzymuje w spółce — twierdzi Patryk Filipiak.
W przypadku GetBacku może chodzić np. o certyfikaty FIZ-ów wierzytelnościowych prowadzonych przez Altus, Trigon czy Saturn TFI. Zastawy, jakie mają na nich same fundusze, miały stanowić „gwarancje” zysków funduszy. Ale na certyfikatach funduszy Altusa i Saturna zabezpieczone są też obligacje windykatora, jakie Sebastian Buczek i Quercus TFI wykupili z funduszy, w które inwestują klienci Quercusa. Wehikuł stworzony do tej transakcji jest jednym z czterech członków rady wierzycieli reprezentujących obligatariuszy.
Zarządca może też zwalniać pracowników w takim trybie, jak syndyk, czyli kobiety na urlopie macierzyńskim, członków związków zawodowych, osoby w wieku przedemerytalnym lub przebywające na zwolnieniu lekarskim. Skraca się przy tym okres wypowiedzenia — z trzech miesięcy do miesiąca, przy czym wysokość odprawy pozostaje niezmieniona.
— Finansowo nie ma z tego korzyści, ale można taką akcję przeprowadzić szybko — podsumowuje Patryk Filipiak.
WSZYSTKO O GETBACKU SPRAWDŹ NA: www.pb.pl/temat/getback