Scanway widzi kosmiczny boom

Dorota ZawiślińskaDorota ZawiślińskaMarcel ZatońskiMarcel Zatoński
opublikowano: 2025-06-26 20:00

Kosmiczna spółka z NewConnect ma kapitał na rozbudowę potencjału produkcyjnego. To niezbędne, bo popyt na poziomie globalnym wystrzelił.

Przeczytaj artykuł i dowiedz się:

  • na co Scanway pozyska pieniądze z ostatniego ABB
  • kiedy spółka przedstawi aktualizację strategii
  • jak ocenia koniunkturę w branży i gdzie stara się o kontrakty
  • jak jej prezes ocenia polski system wsparcia innowacji
Posłuchaj
Speaker icon
Zostań subskrybentem
i słuchaj tego oraz wielu innych artykułów w pb.pl
Subskrypcja

W tym tygodniu drugi Polak trafił na orbitę, tymczasem w kraju coraz lepiej radzi sobie branża kosmiczna. Jej największy przedstawiciel, notowany na GPW Creotech Instruments, pod koniec ubiegłego roku podpisał wart 453 mln zł netto kontrakt na dostawy mikrosatelitów obserwacyjnych dla polskiego wojska w ramach programu o nazwie Mikroglob. W kwietniu wygrał wart w przeliczeniu około 220 mln zł kontrakt Europejskiej Agencji Kosmicznej na stworzenie podobnej konstelacji satelitarnej dla polskiej administracji.

W tym drugim projekcie, o nazwie Camila, rekomendowanym podwykonawcą Creotechu jest notowany na NewConnect Scanway, który specjalizuje się w dostarczaniu elementów optycznych do satelitów. Jego kurs akcji w ciągu ostatniego roku skoczył o ponad 130 proc., co przełożyło się na wzrost kapitalizacji do prawie 120 mln zł, a w ostatnich dniach w spółce wiele się działo.

Kontrakt i emisja

W poniedziałek Scanway ogłosił podpisanie kontraktu z nieujawnionym z nazwy „jednym z liderów sektora kosmicznego z południowej Azji" na dostarczenie serii wysokorozdzielczych teleskopów optycznych do zobrazowań ziemi. Wartość umowy wynosi 9 mln EUR, czyli w przeliczeniu prawie 38,5 mln zł.

„Umowa uwzględnia płatność zaliczkową o wartości przekraczającej połowę przychodów ogółem Scanwaya osiągniętych w 2024 r.” — poinformował Scanway (wyniosły 12,1 mln zł).

Chwilę potem Scanway wraz z fundacją rodzinną Jędrzeja Kowalewskiego, prezesa i największego akcjonariusza spółki, przeprowadził proces przyspieszonej budowy księgi popytu (ABB) na 12,65 proc. akcji. Sprzedał je po 75 zł (ponad dwa razy drożej niż w ramach poprzedniej emisji w październiku ubiegłego roku), czyli za 13,2 mln zł. Z tej kwoty większość, bo 11,6 mln zł, trafi do Scanwaya w zamian za akcje nowej emisji skierowanej do prezesa, która ma zostać przegłosowana na walnym zwołanym na połowę sierpnia.

— Kluczowym celem procesu ABB jest istotne zwiększenie możliwości produkcyjnych spółki. Już wcześniej zapowiadaliśmy, że rozważymy dodatkową emisję akcji, jeśli pojawi się kontrakt, który skokowo zwiększy naszą skalę. To właśnie się stało — mówi Jędrzej Kowalewski.

Na co pójdą pieniądze?

— 55 proc. wpływów chcemy przeznaczyć na rozwój infrastruktury AIT, czyli montażu, integracji i testowania wdrażanych systemów, 25 proc. na zasoby kadrowe, a resztę na kapitał obrotowy. Większość tych inwestycji wydarzy się w tym roku, byśmy mogli zrealizować podpisane kontrakty i mieć potencjał na realizację kolejnych. Pierwsze sztuki wysokorozdzielczych teleskopów musimy dostarczyć azjatyckiemu partnerowi w marcu przyszłego roku. Nie ma ryzyka, że nie zdążymy. Teleskopy będą służyły do obserwacji Ziemi dla budowanej przez naszego partnera konstelacji satelitarnej — tłumaczy Jędrzej Kowalewski.

Technologiczny fundament

Szczegółów kontraktu z azjatyckim partnerem na razie nie ujawnia.

— Wiadomo, że dostarczane przez nas technologie mają podwójne zastosowanie, czyli cywilne i wojskowe. Szczegółowe informacje dotyczące planów rozwoju całej konstelacji i jej wykorzystania objęte są tajemnicą handlową — mówi prezes Scanwaya.

Przedstawiciele spółki zapewniają, że jest ona technologicznie przygotowana do realizacji tego i podobnych kontraktów.

— Teleskopy będą bazować na elementach rozwiniętych w ramach realizowanych przez nas podobnych projektów. Nie musimy prowadzić ryzykownych prac B+R. Wystarczy, że wykorzystamy nasze kompetencje zdobyte podczas realizacji wspólnych przedsięwzięć m.in. z firmą Marble Imaging i Europejską Agencją Kosmiczną — mówi Jędrzej Kowalewski.

Giełdowe plany

Biorąc pod uwagę kapitalizację spółki i rozproszenie jej akcjonariatu (we free floacie jest dwie trzecie akcji, poza prezesem powyżej 5 proc. akcji ma tylko PGE Ventures), Scanway kwalifikuje się do transferu na główny parkiet GPW. Jest to w planach jeszcze w tym roku.

— Po wakacjach, przed przejściem spółki na główny rynek, zamierzamy przedstawić średnioterminową aktualizację strategii. Podtrzymujemy strategiczne kierunki rozwoju, które dotyczą realizacji projektów konstelacyjnych i budowy coraz większych instrumentów optycznych, a także eksploracji Księżyca. Jesteśmy też zainteresowani prowadzeniem projektów dla sektora obronnego i udziałem w znaczących programach publicznych — mówi Jędrzej Kowalewski.

Scanway realizuje m.in. umowę wykonawczą dla polskiej firmy Flytronic z WB Group w zakresie opracowania elementu optoelektronicznego głowicy obserwacyjnej dla systemów bezzałogowych, czyli dronów, a także prowadzi rozmowy z polsko-fińskim Iceye. W ubiegłym roku obie spółki zawarły porozumienie dotyczące rozwoju ultrawysokorozdzielczych teleskopów, którymi zainteresowany jest sektor wojskowy w Polsce i krajach sojuszniczych.

O ile produkujący mikrosatelity Creotech największe kontrakty realizuje dla krajowych odbiorców, o tyle Scanway ze swoimi rozwiązaniami celuje w odbiorców międzynarodowych.

— Interesują nas wszystkie programy publiczne na świecie. Realizujemy kontrakt z Nara Space z Korei Południowej. Dotyczy on budowy satelity przeznaczonego do obserwacji gazów cieplarnianych. Projekt jest finansowany z pieniędzy rządu koreańskiego. Sporo programów publicznych wspierających jest teraz również w Afryce, np. w Kenii. Tamtejsze firmy chcą produkować satelity. Możemy dostarczać im elementy optyczne dobrej jakości i w krótkim czasie — zapewnia prezes Scanwaya.

Wysoki popyt

Jędrzej Kowalewski podkreśla, że tylko rynek globalny jest szansą na skalowanie firm kosmicznych takich jak Scanway.

— Widzimy też rosnące zapotrzebowanie na nieco mniej skomplikowane instrumenty optyczne niż teleskopy. Zgłaszają je start-upy mające wsparcie inwestorów ze Stanów Zjednoczonych i Arabii Saudyjskiej. Potrafimy wdrażać takie systemy w szybkim tempie — mówi prezes spółki.

Kosmiczne ambicje poszczególnych krajów przy jednoczesnym wzroście zapotrzebowania na dane obserwacyjne — zarówno na potrzeby cywilne, jak też wojskowe — sprawiają, że Scanway przebiera w klientach.

— Popyt na nasze technologie jest wyższy niż kiedykolwiek wcześniej. Rynek satelitów i segment obserwacji optycznych rośnie z roku na rok. Nigdy nie mieliśmy tak wielu zapytań od klientów jak teraz — mówi Jędrzej Kowalewski.

Zapytań ofertowych jest tyle, że spółka nie jest w stanie realizować wielu kontraktów.

— W przypadku projektów wymagających dużych zasobów badawczo-rozwojowych i czasowych proponujemy odpowiednio wysokie cen, odzwierciedlające skalę naszego zaangażowania. Mimo to klienci akceptują te warunki. Zainteresowanie naszymi produktami przewyższa nasze obecne możliwości produkcyjne, dlatego zdecydowaliśmy się na ich istotną rozbudowę. Jako polska spółka skutecznie konkurujemy z globalnymi firmami z branży, których nakłady na inwestycje są znacznie wyższe niż nasze — mówi prezes Scanwaya.

Dotacyjny zator

W tym tygodniu w wywiadzie dla PB w ramach inicjatywy #BudzimyInnowacje Grzegorz Brona, prezes Creotechu, zwracał uwagę na niedostatki polskiego systemu wsparcia innowacji.

— Jedno ministerstwo może ogłosić publicznie, że jakiś obszar jest priorytetowy i godny wsparcia, tak pewnie będzie z branżą kosmiczną na fali lotu Polaka w kosmos. Ogłoszenie czegoś przez polityków nie oznacza jednak, że instytucje w łańcuszku wsparcia cokolwiek z tym zrobią, tym bardziej że NCBR podlega jednemu resortowi, PARP innemu itd. Dlatego tak potrzebna jest strategia na najwyższym poziomie, na której wszystkie ministerstwa będą mogły się oprzeć — powiedział Grzegorz Brona.

Jak system wsparcia ocenia szef Scanwaya? Podobnie. W ostatnich dwóch latach Scanway starał się o dotacje m.in. z PARP, NCBR i programu Horyzont Europa. Bez skutku.

— System finansowania projektów badawczo-rozwojowych z pieniędzy publicznych w Polsce ma swoje ograniczenia. Projekty o wyższym poziomie innowacyjności — a co za tym idzie, większym ryzyku — nie są chętnie akceptowane. Ta awersja do ryzyka może ograniczać wsparcie dla bardziej przełomowych inicjatyw zwłaszcza w obszarze deep tech. Dlatego częściej korzystamy ze wsparcia inwestorów prywatnych, którzy lepiej rozumieją specyfikę tego typu projektów, i skupiamy się na współpracy z klientami komercyjnymi. Uważam, że warto, by sektory publiczny i prywatny wymieniły swoje doświadczenia w zakresie oceny innowacyjnych przedsięwzięć — mówi Jędrzej Kowalewski.