W efekcie, indeksy rynków rozwiniętych zanotowały solidarne zwyżki. W USA DJIA zyskał 2,94 procent przy zwyżce Nasdaqa Composite o 5,29 procent i umocnieniu szerokiego S&P500 o 3,93 procent. Tydzień na Wall Street można określić mianem najlepszego od listopada zeszłego roku. Zwyżki z rynków amerykańskich zostały przeniesione do Europy i niemiecki DAX skończył tydzień wzrostem o 3,38 procent, gdy francuski CAC zyskał 2,48 procent. Tydzień – zwłaszcza w USA – był też potwierdzeniem faktu, iż uwaga rynku przesunęła się z problemu inflacji na problem wzrostu gospodarczego. Inaczej mówiąc, gracze już nie pytają o to, czy Fed zacznie obniżać cenę kredytu, ale czy amerykańskiemu bankowi centralnemu uda się zredukować stopy procentowe przed popadnięciem gospodarki w recesję. Zeszły tydzień sygnalizuje, iż gracze stale mogą wierzyć w scenariusz optymistyczny, w którym Fed zredukuje inflację przy pozytywnym wzroście gospodarczym. Inaczej mówiąc, w grze znów jest scenariusz miękkiego lądowania, który potwierdzają dane makro i adekwatne do tego zachowanie giełd, gdzie w grze jest powrót indeksów na szczyty hossy i historyczne maksima.
W bieżącym tygodniu testem dla powyższych oczekiwań będzie wystąpienie szefa Fed na sympozjum w Jackson Hole. Powszechnie oczekuje się, iż w piątek Jerome Powell zapowie obniżkę ceny kredytu przez Fed na wrześniowym posiedzeniu FOMC. Obniżka o 25 punktów bazowych jest już wyceniona, ale niewiadomą jest, jak będzie wyglądała ścieżka, którą podąży polityka monetarna w USA. Niemniej, obserwowane już na rynkach przesunięcie uwagi z walki z inflacją na walkę o wzrost gospodarczy i pełne zatrudnienie jawi się jako scenariusz również dominujący w przyszłości polityki Fed. W naszej opinii, ciągle dobre dane z gospodarki pozwalają działać Fed bez pośpiechu i jednak uzależnić politykę monetarną od przyszłych danych z gospodarki. Na bazie dzisiejszych danych i trendów gospodarczych najbardziej prawdopodobnym scenariuszem są obniżki po 25 punktów bazowych bez żadnych fajerwerków typu ratunkowe obniżki po 50 punktów bazowych. W istocie, taki scenariusz – na których rzuciła się ostatnio część analityków – jest zwyczajnie niemożliwy przy obecnym układzie sił w gospodarce. Tylko jakaś skokowe pogorszenie sytuacji gospodarczej mogłoby skłonić Fed do obniżek po 50 punktów bazowych. Na dziś, dane o inflacji – które zeszły na dalszy plan – nie pozwalają na taki krok nawet jeśli polityka monetarna jest w położeniu, które można nazwać restrykcyjnym. Dlatego, od wystąpienia prezesa Fed w Jackson Hole nie warto oczekiwać większych niespodzianek.
W średnim terminie wyceny polityki Fed powinny zmierzać do normalizacji i neutralnego położenia, które nie jest ani restrykcyjne, ani luźne. Bazowym scenariuszem jest tu spadek ceny kredytu o 125 może 150 punktów bazowych do końca drugiego kwartału przyszłego roku, co oznacza obniżkę ceny kredytu na sześciu z siedmiu posiedzeń FOMC od 18 września 2024 roku do 18 czerwca 2025 roku. W praktyce oznacza to, iż do końca roku stopy procentowe mogą spaść o maksymalnie 75 punktów bazowych. Również ten scenariusz – zwłaszcza po ostatnich zwyżkach na rynkach akcji – można uznać za w dużej mierze wyceniony. Nie można jednak zapominać, iż rynki wyprzedzają wydarzenia i w grudniu wyceny przesuną się na to, jak będzie wyglądała sytuacja gospodarcza w perspektywie kolejnych dwunastu miesięcy. Wcześniej jednak na scenę wkroczą listopadowe wybory prezydenckie w USA, które jawią się jako kolejny ważny punkt ogniskujący uwagę rynku. Niedawno grany Trump Trade złapał poważną zadyszkę po zmianie kandydata na prezydenta przez Partię Demokratyczną, więc wcześniej czy później muszą pojawić się przynajmniej sektorowe pozycjonowania się pod nowe rozdanie w polityce amerykańskiej. Sumując, w bliskim terminie – jeśli nie pojawią się jakieś niespodzianki - uwaga rynków pozostanie skupiona na polityce Fed, później na scenę wkroczą wyniki spółek za III kwartał i wybory prezydenckie w USA. Kolejnym aktem będzie rozgrywka pod końcówkę roku.