Ścieki korzystnie wpłyną na pola

Polscy i unijni urzędnicy szukają sposobów na nawodnienie upraw rolnych. W grę wchodzi wykorzystanie wody ze ścieków

W środku zimy mamy suszę — alarmują Wody Polskie. Analitycy wieszczą, że w tym roku, podobnie jak w poprzednich latach, susza przyczyni się do podwyżek cen żywności, nakręcając inflacyjną spiralę.

ZE ŚCIEKÓW CZY Z RZEKI:
ZE ŚCIEKÓW CZY Z RZEKI:
Firmy wodnokanalizacyjne przekonują, że często woda odzyskana ze ścieków ma lepsze parametry niż pobierana z rzeki. Warto więc wykorzystać ją do nawodnienia gruntów rolnych.
Fot. AdobeStock

— Czeka nas bardzo trudna wiosna ze względu na małe opady. Jeśli taka sytuacja się utrzyma, możemy mieć największą od 50 lat suszę — powiedział cytowany przez PAP Marek Gróbarczyk, kierujący Ministerstwem Gospodarki Morskiej i Żeglugi Śródlądowej (MGMiŻŚ).

Problem może złagodzić m.in. budowa zbiorników retencyjnych, ale proces inwestycyjny potrwa wiele lat, wymaga także sporych nakładów finansowych. Ich źródłem mogą być m.in. fundusze europejskie z perspektywy 2021-27.

Alternatywną opcją jest wykorzystanie w rolnictwie wody ze ścieków. To metoda stosowana m.in. w Izraelu i w państwach południowej Europy. W Polsce zdarza się używanie jej w hodowli ryb.

Unijni urzędnicy postanowili określić zasady nawadniania oraz parametry, jakie musi spełniać używana w tym celu woda ze ścieków. Wkrótce władze państw członkowskich będą musiały zdecydować, czy i w jaki sposób wdrożyć proponowane przez nich przepisy.

Stepy wielkopolskie

Generalna Dyrekcja Ochrony Środowiska (GDOŚ) zleciła ich analizę spółce Lemitor Ochrona Środowiska, a MGMiŻŚ zorganizowało spotkanie w celu ich omówienia.

„W wyniku przeprowadzonych analiz wskazano 703 gminy w Polsce, na których istnieje potencjalne zapotrzebowanie na ponowne wykorzystanie wody w procesie nawadniania z uwagi na deficyt wód powierzchniowych” — czytamy w ekspertyzie Lemitora.

Największy deficyt wody do nawadniania upraw występuje w gminie Komorniki w województwie wielkopolskim, najmniejszy w gminie Olszanice na Podkarpaciu.

„W województwie pomorskim wykazano tylko osiem gmin zagrożonych deficytem, natomiast w województwie wielkopolskim takich gmin jest aż 104” — wyliczyli autorzy analizy.

Klara Ramm, ekspert Izby Gospodarczej Wodociągi Polskie (IGWP), zapewnia, że firmy wodno-kanalizacyjne są zainteresowane dostawą wody ze ścieków na pola uprawne, ale uważa, że w obawie przed oporem rolników urzędnicy nie będą skłonni do szybkiego wdrożenia unijnych przepisów i rozwoju systemu nawadniania wodą z oczyszczalni. Pytani przez „PB” przedstawiciele organizacji rolniczych twierdzą jednak, że warto je jak najszybciej wprowadzić.

— Apelujemy, by na obecnym etapie rozmów włączyć do nich także podmioty branżowe. Oprócz działań związanych z retencją warto bowiem określić także zasady stosowania w rolnictwie wody ze ścieków. Wielkopolska stepowieje, musimy więc szukać różnych sposobów nawodnienia upraw — mówi Piotr Walkowski, prezes Wielkopolskiej Izby Rolniczej (WIR).

Problem suszy w rolnictwie w szczególności dotyczy Wielkopolski.

— Ostatnie dwa lata były dla wielkopolskich rolników bardzo trudne ze względu na utratę nawet 70 proc. plonów. Za ubiegły rok złożyli ponad 80 tys. tzw. wniosków klęskowych. Ten rok zaczyna się podobnie. Mamy suszę. Nie było opadów śniegu. Poziom rzek jest poniżej norm średniorocznych. Rolnicy poszukują więc różnych sposobów ograniczenia problemów związanych z suszą, m.in. poprzez odpowiedni dobór odmian roślin uprawnych, zabiegi agrotechniczne itp. Rozważane też jest oczywiście wykorzystanie wody ze ścieków. Jest to jednak zagadnienie złożone ze względu na ich skład chemiczny. Musimy pamiętać, że rolnicy produkują żywność i nie wolno im wprowadzać do niej szkodliwych substancji, np. metali ciężkich, które mogą być obecne w ściekach — wtóruje mu Andrzej Przepióra, starszy specjalista WIR.

Cysterny i rowy

Z ankiet przeprowadzonych w 225 oczyszczalniach wynika, że żadna z nich nie prowadzi badań mikrobiologicznych ścieków oczyszczonych. 54 zadeklarowało jednak gotowość ich prowadzenia, a 48 proc. po modernizacji będzie w stanie dotrzymać wymagań dotyczących jakości wody określonych w unijnych przepisach.

W ekspertyzie dla GDOŚ czytamy, że „najbliższe spełnienia wymaganych standardów dla odzyskanej wody mogą być oczyszczalnie dużych aglomeracji, tj. oczyszczalnie zlokalizowane poza obszarami użytkowanymi rolniczo”. Ze względu na odległość trudno więc zapewnić sprawny system dostawy wody z nich na pola.

— Byłem w Izraelu, gdzie system nawadniania upraw wodą ze ścieków bardzo dobrze się sprawdza. Warto go także stosować w Polsce, trzeba jednak określić sposób jej dostawy — mówi Marian Sikora, przewodniczący rady Federacji Branżowych Związków Producentów Rolnych oraz prezes Polskiego Związku Producentów Ziemniaków i Nasion Rolniczych.

W ekspertyzie przygotowanej dla GDOŚ mowa jest o dowożeniu wody cysternami. Piotr Walkowski podkreśla jednak, że taki system dystrybucji jest dobry tylko dla małych obszarów upraw. Według Klary Ramm podczas spotkania w MGMiŻŚ dyskutowano m.in. o możliwości wykorzystania rowów melioracyjnych, które dotychczas służyły odwodnieniu pól. Obecnie zdarza się, że są przebudowywane tak, by je nawadniać.

Marian Sikora twierdzi, że ten system może się sprawdzić. Piotr Walkowski sugeruje, że rolnicy mogliby nawet budować zbiorniki, do których trafiałaby woda odzyskana ze ścieków, dostarczana kanałami lub rowami i wykorzystywana w okresie wegetacji. Oprócz systemu dystrybucji dużym wyzwaniem jest także określenie zasad pomiaru poboru wody przez wszystkich rolników i naliczania opłat.

Klara Ramm uważa, że pomiar powinien być wykonany podczas wypływu wody z oczyszczalni. Trudno jednak będzie precyzyjnie określić, kto z rolników i ile ma zapłacić. Wiadomo natomiast, że aby system się przyjął, ceny nie mogą być wygórowane. To duże wyzwanie ponieważ, jak podkreśla Tadeusz Rzepecki, przewodniczący rady IGWP, jego budowa i wdrożenie będzie kosztowne.

Z rzeki i ziemi

Rolnicy korzystają głównie z wód powierzchniowych oraz podziemnych, ze studni głębinowych. Z ekspertyzy dla GDOŚ wynika, że roczny pobór wód w Polsce sięga około 10 km sześc. Około 70 proc. trafia do przemysłu, głównie węglowej energetyki, 20 proc. na cele komunalne, a 10 proc. dla rolnictwa. Klara Ramm uważa, że wskaźniki wykorzystania w rolnictwie w rzeczywistości mogą być wyższe, bo korzystanie z wód powierzchniowych nie jest opomiarowane, więc trudno faktycznie ocenić jego skalę. Można natomiast określić wielkość poboru ze studni głębinowych. Piotr Walkowski podkreśla, że korzystanie z nich, m.in. z powodu cen energii, jest coraz bardziej kosztowne. Ponadto woda ze studni głębinowych wykorzystywana jest zarówno w rolnictwie, jak też do spożycia, więc intensywna eksploatacja może skutkować ich zapadnięciem. Będzie też konieczne drążenie coraz głębszych studni.

© ℗
Rozpowszechnianie niniejszego artykułu możliwe jest tylko i wyłącznie zgodnie z postanowieniami „Regulaminu korzystania z artykułów prasowych” i po wcześniejszym uiszczeniu należności, zgodnie z cennikiem.

Podpis: Katarzyna Kapczyńska

Polecane