Włoscy ekonomiści F. Di Mauro, M. Matani i G. Ottaviano w opracowaniu zatytułowanym „Reassessing EU comparative advantage: The role of technology” piszą takÚ „Dążenie do specjalizacji eksportowej w strategicznie ważnych branżach wymaga wieloaspektowego podejścia, które wykracza poza osiągnięcie przewagi technologicznej. […] uwaga polityczna powinna być skierowana na rozwój umiejętności pracowników, mobilizację kapitału inwestycyjnego, inteligentne projektowanie łańcuchów dostaw, dalsze pogłębianie integracji jednolitego rynku (również wspieranie mobilności siły roboczej i kapitału) oraz ułatwianie wejścia i wyjścia firm z rynku".
Ich przesłanie jest następujące: żeby osiągnąć sukces eksportowy w ważnych branżach, nie wystarczy mieć tylko nowoczesne technologie i wysoką produktywność, lecz trzeba też zapewnić stosunkowo tanie surowce i komponenty, mieć duży rynek wewnętrzny, wykwalifikowaną siłę roboczą oraz stworzyć środowisko biznesowe, które sprzyja kreatywnej destrukcji. Krótko mówiąc, polityka przemysłowa wspierająca postęp technologiczny nie wystarczy, powinna mieć bardziej holistyczne podejście.
Na czym opierają swoje wnioski? Sprawdzili to empirycznie. Opracowali indeks relatywnej przewagi technologicznej dla krajów UE, a następnie zestawili go z indeksem przewagi komparatywnej - miarą tego, w czym dany kraj rzeczywiście dominuje na światowych rynkach. Okazuje się, że nie istnieje silny i istotny statystycznie związek między obiema zmiennymi w analizowanych państwach, czyli siłą eksportu oraz siłą technologii w danej branży. Dla Polski na przykład współczynnik regresji wynosi 0,004 i jest nieistotny statystycznie, a współczynnik korelacji to 0,2.
Przykład Polski jest wymowny. Nasz kraj ma największą specjalizację eksportową (wysokie udziały w światowym rynku) w produkcji wyrobów z drewna i wyrobów z gumy, ale jednakowoż nie są to najbardziej nowoczesne branże przemysłowe, którymi są z kolei produkcja żywności, mebli i metali.
Niemcy to jeszcze większa zagadka. Ta machina przemysłowa jest znana z sukcesu eksportowego, stworzenia globalnych marek jak BWM, Audi, Mercedes-Benz, ale poziom zaawansowania technologicznego w ich produkcji wcale nie jest wysoki. W niemieckim przemyśle branża automotive należy do najmniej zaawansowanych pod względem technologii: dużo wyżej stoi produkcja żywności, metali, mebli czy odzieży.
Z badania i szacunków wspomnianych wyżej ekonomistów wynika też, że USA są w produkcji samochodów bardziej nowoczesne, mimo że posiadają deficyt handlowy z Niemcami w ich wymianie. Czyli na rynku motoryzacyjnym Niemcy są gorsze w technologii, ale lepsze w eksporcie, a USA lepsze w technologii, ale gorsze w eksporcie. Niemcy wygrały nie technologią, lecz niskimi kosztami. Tania energia, efektywne łańcuchy dostaw, niskie płace - to były ich atuty.
Wniosek jest taki, że można stać się głównym eksporterem jakiegoś produktu, czyli posiadać komparatywną przewagę i pewną specjalizację, ale jednocześnie opierać ją na tanich zasobach produkcyjnych (taniej sile roboczej, niskich cenach energii), a nie zaawansowanych technologiach, które podnoszą produktywność.
Ale to jednocześnie przestroga: bo wydaje się, że właśnie łatwy dostęp do tanich surowców energetycznych przed wybuchem wojny w Ukrainie w 2022 r. doprowadził do tego, że Niemcy przespały rewolucję technologiczną w sektorze motoryzacyjnym. Więc gdy ceny energii poszły w górę i trzeba było się odciąć od gazu z Rosji, model produkcyjno-eksportowy się posypał - okazało się, że przewaga konkurencyjna była krucha, bo oparta na tanich nakładach, a nie na trwałej przewadze technologicznej.
To uniwersalna lekcja: kraje mogą budować przewagę eksportową na dwóch fundamentach - tanich zasobach (które mogą zniknąć) lub zaawansowanych technologiach (które są trwalsze). Niemcy wybrały pierwszą drogę i teraz płacą cenę.
