PAP: Skarb Państwa jest gotów dokapitalizować Stocznię Gdynia kwotą od 80 do 120 mln zł w gotówce, ale chce najpierw zagwarantować sobie większe prawo do decydowania o losach spółki oraz wykluczyć możliwość wypłynięcia pieniędzy ze stoczni w prywatne ręce - powiedział w piątek wiceminister gospodarki Jacek Piechota.
"Skarb Państwa jest przygotowany na to, aby wnieść do Stoczni Gdynia określony kapitał w gotówce. Środki są zarezerwowane. Teraz chcemy jeszcze tylko na najbliższym walnym zgromadzeniu akcjonariuszy, zaplanowanym na 17 lutego, doprowadzić do uprzywilejowania akcji, które będą obejmowane przez państwo, i wówczas pieniądze znajdą się w stoczni" - powiedział w Gdańsku dziennikarzom Piechota.
Podwyższenie kapitału mającej kłopoty finansowe Stoczni Gdynia jest kluczowym elementem realizacji planu restrukturyzacji spółki, który ma doprowadzić do odzyskania przez nią płynności.
Decyzję o dokapitalizowaniu zakładu kwotą od 30 do 300 mln zł podjęło w połowie stycznia tego roku walne zgromadzenie akcjonariuszy. Jednak nie przeszła uchwała zakładająca obniżenie dotychczasowej wartości akcji o połowę, czego domagał się Skarb Państwa. To wstrzymało wypłatę gotówki przez SP.
Piechota zapytany, co się stanie, jeżeli nie będzie zgody innych akcjonariuszy na uprzywilejowanie akcji obejmowanych przez Skarb Państwa co do głosu, odpowiedział, że "dzisiejszy stan rozmów pozwala mieć nadzieję opartą na faktach, że te decyzje na następnym walnym zapadną".
Głównymi akcjonariuszami Stoczni Gdynia są: Skarb Państwa (24,7 proc.), Kredyt Bank (ponad 22 proc.), Stoczniowy Fundusz Inwestycyjny (ponad 14 proc.) i Evip Progress (5 proc.).
Wiceminister gospodarki zaznaczył jednak, że rząd ma rozwiązanie awaryjne.
"Jesteśmy przygotowani na użycie środków Skarbu Państwa na przedmiotowe finansowanie produkcji stoczni" - powiedział Piechota.
Podkreślił, że nie byłoby to rozwiązanie docelowe. "Szukamy takiego rozwiązania, które trwale doprowadzi do odsunięcia zagrożeń związanych z krachem finansowym stoczni" - dodał wiceminister gospodarki.
Piechota powiedział, że problem uprzywilejowania akcji nie jest jedynym, który musi być pilnie rozwiązany, aby gdyński zakład uniknął krachu finansowego.
"Trzeba uczciwie powiedzieć, że kiedy tworzony był program restrukturyzacji Stoczni Gdynia, zarząd nie wiedział o wszystkich zależnościach i o wszystkich zagrożeniach" - dodał.
Zaznaczył, że poprzedni zarząd spółki nie przekazał pełnej informacji o tym, jaki jest stan powiązań i zobowiązań.
"Doliczyliśmy się już ponad 40 różnego rodzaju umów z różnymi spółkami. Poziom potencjalnych roszczeń sięga około 40 mln USD" - powiedział Piechota.
Chodzi o umowy, które gwarantują amerykańskim funduszom - właścicielom spółki Synergia (do której należą atrakcyjne tereny po Stoczni Gdańskiej położone w centrum miasta) wypłatę 40 mln USD ze Stoczni Gdynia, jeśli nie uda się zrealizować zamierzonych przez Synergię inwestycji.
Powodzenie tych inwestycji zależy natomiast od władz Gdańska, które uchwalają plany zagospodarowania terenów. Do tej pory grunty Synergii są przeznaczone na działalność przemysłową. Spółka chce tam natomiast budować nowe centrum miasta - z biurowcami, centrami handlowymi, czy mieszkaniami, co wymaga zmiany tych planów.
"Grozi nam taka sytuacja, że środki przeznaczone przez Skarb Państwa na ratowanie Stoczni Gdynia mogłyby przez tę stocznię szybko przepłynąć. Nie można dopuścić do tego, że środki publiczne pójdą na pokrycie strat banku, prywatnych akcjonariuszy czy prywatnych funduszy inwestycyjnych" - powiedział Piechota.
Poinformował, że trwają intensywne negocjacje z udziałem przedstawicieli Synergii i władz miasta. Propozycja jest taka, aby opcję pozwalającą amerykańskim funduszom na dochodzenie od Stoczni Gdynia 40 mln dolarów zawiesić na okres 18-24 miesięcy.
Wiceminister gospodarki gościł w piątek w Gdańsku na inauguracyjnym spotkaniu "Polskiego Forum Przemysłów Morskich". To nowa inicjatywa środowisk związanych z gospodarką morską, która ma przyczynić się do rozwoju tej branży.