Sklepowy podatek rozhuśtał spółki z GPW

Marcel ZatońskiMarcel Zatoński
opublikowano: 2016-01-26 22:00

Nowe założenia podatku od obrotów sklepów detalicznych sprawiły, że notowania dużych firm skoczyły, a małych — spadły

Wreszcie wiadomo, jak ma być — przynajmniej w zarysie. Ministerstwo Finansów przedstawiło w poniedziałek kluczowe założenia nowego podatku od obrotów sieci handlowych.

Zgodnie z nimi firmy, zajmujące się sprzedażą detaliczną, mają oddawać do budżetu 0,7 proc. przychodów poniżej pułapu 300 mln zł miesięcznie i 1,3 proc. powyżej tego pułapu. Dodatkowo — to niespodzianka — sprzedaż realizowana w soboty i niedziele będzie obciążona stawką 1,9 proc. „W naszej ocenie, w przypadku podmiotów notowanych na giełdzie, projekt wydaje się być korzystniejszy dla większych detalistów, którym łatwiej będzie bronić marży. Bezpośrednim beneficjentem tak skonstruowanej ustawy będą z pewnością mali sklepikarze” — komentują analitycy BDM.

Stawka 1,3-1,9 proc., którą mają być objęte przychody Biedronki, jest znacznie niższa, niż oczekiwano.

Szybująca Biedronka

Ministerstwo Finansów zadbało o to, by szczegóły podatkowego projektu ukazały się już po zamknięciu sesji giełdowej w Warszawie, ale rynki zdążyły zareagować już w poniedziałek, bo w Lizbonie handlowano jeszcze akcjami Jeronimo Martins, właściciela Biedronki. Reakcja była bardzo pozytywna — w końcówce poniedziałkowej sesji notowania portugalskiego giganta skoczyły o ponad 3 proc., a we wtorek kurs nadal się umacniał, odrabiając straty z ostatnich dwóch tygodni.

Dlaczego? Spodziewano się, że podatek — który według rządowych deklaracji miał służyć m.in. wsparciu polskich firm w nierównej konkurencji z zagranicznymi koncernami — będzie znacznie bardziej dotkliwy dla Biedronki, której obroty są około 10 razy większe niż jej największych konkurentów z rodzimym kapitałem.

Stawka 1,3-1,9 proc., którą mają być objęte jej przychody, jest więc znacznie niższa, niż oczekiwano. Według Łukasza Wachełki, analityka Wood & Co., Biedronka będzie musiała zapłacić około 0,5 mld zł podatku, według ING będzie to 545 mln zł, według Erste — 675 mln zł, czyli znacznie ponad czwartą część zaplanowanych przez państwo wpływów. To dużo, ale jednocześnie mało, bo nie brakowało obaw, że podatek będzie znacznie bardziej dotkliwy — ING szacowało, że będzie kosztował Biedronkę ponad 1,25 mld zł rocznie.

Rozchwiany Eurocash

Notowania zajmującego się głównie dystrybucją spożywczą Eurocashu także zaczęły szybować na początku wtorkowej sesji. Za papiery spółki płacono o nawet 8 proc. więcej niż dzień wcześniej, ale w końcówce sesji kurs się obsunął. Nadal nie jest do końca jasne, w jaki sposób Eurocash zostanie dotknięty nowym podatkiem.

Teoretycznie jako grupa zajmująca się głównie hurtem nie powinien się go obawiać. Z drugiej strony sporą część przychodów z biznesu hurtowego zapewniają mu drobni detaliści, zrzeszeni w organizowanych przez spółkę sieciach franczyzowych. To m.in. najliczniejsza pod względem liczby placówek w Polsce sieć ABC. Tymczasem resort finansów chce, by sieci franczyzowe także płaciły podatek.

— Cały podatek dla rynku będzie neutralny, bo po prostu każda sieć odpowiednio podniesie ceny i będzie negocjować lepsze stawki z dostawcami. Problem jednak w tym, że nadal nie jest do końca jasne, co dokładnie proponuje rząd, szczególnie w przypadku sieci franczyzowych — a to bardzo ważne w przypadku Eurocashu, gdzie reakcja rynku była chyba zbyt optymistyczna. Początkowo szacowałem, przyjmując jako bazę kontrolowane przez Eurocash Delikatesy Centrum i sieci obsługiwane przez Tradis, że spółka będzie musiała zapłacić 70-90 mln zł podatku.

Teraz wydaje się jednak, że podatek będą musiały też płacić najmniejsze sklepy, zrzeszone w sieci ABC — ale naprawdę trudno powiedzieć, jak miałoby to być zorganizowane. Krótko mówiąc, panuje chaos informacyjny — mówi Tomasz Sokołowski, analityk DM BZ WBK.

Rozchwiana reszta

Na tle spożywczych gigantów słabo wypadli mniejsi detaliści. Emperia, do której należy sieć supermarketów Stokrotka, traciła prawie 1,5 proc. Bardzo mocno, bo aż o 9 proc., spadł kurs delikatesowej Almy (której prezes wczoraj określał rządowe pomysły na naszych łamach mianem „dramatu”), ale obroty akcjami ledwie przekroczyły 50 tys. zł.

Oprócz giełdowych spożywców podatek będzie miał też wpływ na spółki odzieżowe i obuwnicze. Według Sobiesława Kozłowskiego z Raiffeisena, odzieżowe LPP w kilku najlepszych pod względem obrotów miesiącach roku (czerwiec i ostatni kwartał) będzie wpadać w wyższy próg. Efekt nowego podatku może jednak częściowo zamortyzować tym, że Polska to dla niej największy, ale niejedyny rynek — przychody z niej to niespełna dwie trzecie wyniku całej grupy. Podobnie będzie w przypadku CCC, choć jemu wyższy próg nie powinien grozić.

— Biorąc pod uwagę ostatnią wyprzedaż akcji, zwłaszcza CCC, ale również LPP, uważamy, że nowa propozycja podatku jest już w cenach i nie powinna być negatywnie przyjęta przez rynek — uważa Konrad Księżopolski, szef działu analiz Haitong Banku, cytowany przez PAP. We wtorek kurs LPP rósł o około 1,5 proc., w podobnej skali spadały notowania CCC. Spadał też kurs m.in. Vistuli, Gino Rossi czy Redanu.