Smart city to nie tylko modny trend

Materiał partnera strony
opublikowano: 2016-05-23 22:00

Bez technologii nie ma współczesnych miast.

Bez technologii nie ma współczesnych miast. Sprawdzają się w organizowaniu i zarządzaniu komunikacją, zaopatrzeniem w media itd., ale ono nie zastąpi mądrej urbanistyki, dlatego nie można techniki traktować jak fetyszu

W Białymstoku, liczącym około 300 tys. mieszkańców, w kilku ostatnich latach aż 40- 50 tys. osób aktywnie uczestniczyło w konsultacjach na temat budżetu obywatelskiego. W tym roku w grę wchodzi rozdysponowanie około 15 mln zł. Tadeusza Truskolaskiego, prezydenta Białegostoku, cieszy coraz większy udział mieszkańców. Cieszy, ponieważ oznacza podtrzymywanie więzi w relacjach magistrat-mieszkańcy, potwierdzając sens i potrzebę społecznej komunikacji.

— Nikt nie może dziś lekceważyć komunikowania się i dialogu z lokalną społecznością. Powstaje jednak pytanie o granicę, dokąd można i należy rozmawiać, a kiedy trzeba już powziąć szybkie, skuteczne i efektywne decyzje. Rzecz jest szczególnie istotna w sytuacjach kryzysowych — mówił Bogumił Sobula, wiceprezydent Katowic.

Technologie i dialog

W procesach podejmowania decyzji istotną rolę odgrywają nowoczesne technologie, mieszczące się w nazwie smart city, czyli inteligentnego, przyjaznego mieszkańcom miasta.

— W przypadku, dajmy na to, publicznego transportu mieszkaniec miasta oczekuje, że dokładnie o wyznaczonej porze na przystanku pojawi się sprawny, wygodny i czysty autobus, natomiast mniej interesuje go, jakie systemy technologiczne powodują, że tak właśnie się dzieje — zauważył Marek Bielski ze spółki Building Technologies. Podobnie — w sprawie indywidualnego i zbiorowego bezpieczeństwa — nie interesuje go też zapewne, że miejską przestrzeń Katowic monitoruje aż 340 kamer i z zaangażowaniem jakich informatycznych technologii pracują.

Nowoczesne technologie pozwalają analizować miejsca w przestrzeni miejskiej o najwyższej koncentracji zagrożeń. Ale dla mieszkańców najważniejsze jest to, jak szybko nastąpi interwencja, oddalająca czy likwidująca zagrożenie. Wojciech Życzyński z Microsoft Poland dodał, że technologie mają pomagać, a nie przeszkadzać. One stymulują dialog, który powoduje, że mieszkaniec z pozycji petenta staje się partnerem. Oczywiście chodzi nie tylko o relacje miasto — mieszkańcy, ale też patrząc szerzej — o rozmaite instytucje państwowe i samorządowe czy firmy i ich interesariuszy.

To nie fetysz

Michał Beim, członek zarządu PKP S.A., przestrzegał jednak, by nie traktować informatycznych technologii w kategoriach fetyszu. To ważne spostrzeżenie, wynikające z doświadczeń eksperta ds. komunikacji i transportu Instytutu Sobieskiego.

— Smart city jest ważne, ale należy je widzieć jako uzupełnienie, ono nie może zastąpić smart growth, czyli dobrej, przemyślanej urbanistyki. Weźmy przykład, jeśli wybudujemy osiedle mieszkaniowe daleko od stacji kolejowej, to mieszkańcy otrzymają informację o godzinie odjazdu pociągu, ale nadal będą mieli do niego daleko. Jeżeli brakuje planowania urbanistycznego, a to w naszych miastach spotyka się często, to nie zastąpią go nawet rozbudowane systemy informatyczne. W efekcie powoduje to powrót do klasycznych rozwiązań w przestrzeni miejskiej — podkreślał Michał Beim.

— Ideą smart city jest bowiem stworzenie mieszkańcom takich warunków, by żyło im się lepiej i by chcieli w danym mieście mieszkać. Rozwiązania smart city nie są wdrażane błyskawicznie i nie widać ich od razu. Dobrych zmian się nie zauważa, one się wtapiają — przypomniał Pete Kercher, założyciel — członek Europejskiego Instytutu Projektowania i Niepełnosprawności, ambasador Design for All Europe. Jak podkreślali paneliści, najlepsze inteligentne udogodnienia to takie, które mieszkańcy nie do końca zauważają, ale z nich korzystają. Istotny jest też sposób, w jaki samorządowcy powinni wprowadzać technologiczne rozwiązania. I nie chodzi wyłącznie o IT.

— Budując system smart, nie można patrzeć na to, co dzieje się tu i teraz, ale na to, jakie będą konsekwencje jego wprowadzenia. Jeśli szukamy rozwiązania problemu zakorkowanej drogi i budujemy w związku z tym nową drogę, wcale nie rozwiązujemy problemu. Budując nową drogę, tylko zachęcamy kierowców do tego, aby jeszcze więcej jeździli — tłumaczył Pete Kercher. Michał Beim zwrócił natomiast uwagę na rolę informacji.

— Dla pasażera ważna jest też dostępność informacji nie tylko na przystankach, ale też przez prywatne kanały komunikacji. Są do tego specjalne aplikacje na smartfony, które podpowiadają, jakimi środkami komunikacji można dojechać w wybrane miejsce, podają czas przejazdu, cenę i jeszcze w wielu przypadkach umożliwiają kupno biletu — podkreślał Michał Beim. Najlepszy system informatyczny nie będzie bowiem do niczego przydatny, gdy potencjalni użytkownicy będą odcięci od danych, niezbędnych do jego efektywnego wykorzystania.