Chińskie ciasteczka z wróżbą wyjątkowo posmakowały australijskim winiarzom, bo w branży przepowiada się coraz większy popyt na tamtejsze rieslingi i szirazy. Chociaż o trunkach z tego regionu nie mówiło się zwykle w kontekście inwestycji, prognozy mają mocniejsze przesłanki niż horoskop, bo według danych Wine Australia eksport australijskiego wina do Państwa Środka wzrósł w ubiegłym roku 66 proc.

Liczba butelek, które trafiają na półki chińskich supermarketów, z pozoru nie ma związku z wynikami kolekcjonerskiego segmentu, ale wysoko oceniane australijskie wina z inwestycyjnym potencjałem zaczęły ostatnio pojawiać się też na aukcjach. Nietrudno sobie wyobrazić, że wkrótce przykładowy katalog wpadnie w ręce spekulanta z Azji.
Pod koniec ubiegłego roku specjaliści winnego departamentu z Christie’s rozpoczęli prace nad oceną prawie 13 tys. butelek zgromadzonych w piwnicach bawarskiej posiadłości barona Hansa von Staff-Reitzensteina — kolekcjonera, który już samym nazwiskiem podnosił wyniki licytacji.
To, czego nawet mniej wprawiony inwestor mógłby się spodziewać po takiej kolekcji, to z pewnością skrzynki z Burgundii i Bordeaux, a w ramach urozmaicenia — trochę włoskich supertoskanów. Baron zadbał o ten standard z wyjątkową przykładnością, ale przygotował też niespodziankę — uważnie wyselekcjonowane roczniki najlepszych win z Australii.
Stosunkowo rzadko pojawiające się na aukcjach wina Greenock Creek, Clarendon Hills, Penfolds czy Torbreck wracają więc na rynek w zupełnie nowym świetle, w którym dużo wyraźniej widać potencjał dojrzewania.
Winom produkowanym na peryferiach krytycy zarzucają najczęściej brak złożoności i delikatności, a także niewielkiemożliwości starzenia, które w większości przypadków wykluczają istotny wzrost wartości. Niekorzystna opinia jest powszechna, ale też bardzo ogólna, bo nie zapracowała na nią przecież skromna liczba kolekcjonerskich butelek, tylko zwiększająca się podaż oferty niższej klasy.
Wysokiej jakości australijskie rieslingi, cenione za cytrusowe aromaty, mają oleistą strukturę i potencjał dojrzewania porównywalny z rieslingami z Niemiec, których najbardziej ekstremalne przykłady leżakują już od kilku wieków.
Podobne opinie dotyczą jakości bliskowschodniej odmiany sziraz (poza Australią nazywanej też syrah), którą sprowadzono na ten kontynent w I połowie XIX wieku z Doliny Rodanu i uprawiano od razu na większej powierzchni niż we Francji. Mimo niskich plonów i odmiennych warunków klimatycznych — które sprawiają, że winogrona mają czasem nawet siedmiokrotnie grubszą skórkę niż w Europie — sziraz sprawdza się i w winach jednoodmianowych, i w połączeniu z cabernet sauvignon.
Dobrym przykładem takiego zestawu jest Grange z winnicy Penfolds, do produkcji którego używa się głównie gron odmiany sziraz z niewielką domieszką cabernet sauvignon — w rezultacie powstaje wino uznawane w Australii za najbardziej kolekcjonerskie, którego średnia cena za butelkę rocznika 2011, według danych Wine Searcher, przekracza 2 tys. zł.
Sziraz Astralis z Clarendon Hills z 2012 wymaga wydatku ponad 1 tys. zł, co w porównaniu z aukcyjnymi wynikami win bordoskich nie stanowi przesadnie wysokiego progu. Z pewnością nie dla chińskich inwestorów, którzy kandydując do tytułu głównego rynku zbytu australijskiego wina, skorzystają w tym roku nie tylko na astrologicznym wsparciu małpy, ale też ustalonej w grudniu obniżce cła.