Za ustawowym wprowadzeniem obowiązku zawierania umów społecznych w prywatyzowanych i restrukturyzowanych przedsiębiorstwach opowiedziała się Komisja Krajowa NSZZ "Solidarność" obradująca w środę w Gdańsku. "S" uważa, że umowy społeczne powinny być uznane za źródło prawa pracy.
Komisja Krajowa "S" w przyjętym stanowisku zaprotestowała przeciwko atakom "na fundamentalne prawo związku do zawierania umów". "Niedopuszczalne jest uzasadnianie tych ataków przykładem prób patologicznych nadużyć tego uprawnienia przez partykularne interesy niektórych prezesów" - uznali związkowcy.
Według szefa "S" Janusza Śniadka, takie zabezpieczenia są normą w całej Europie.
"Chcielibyśmy, by byli nimi objęci wszyscy pracownicy w Polsce, apelujemy więc o zrzeszanie się w związki zawodowe i walczmy o zwiększanie bezpieczeństwa pracowników" - argumentował.
Dodał, że "S" od wielu lat zabiega o wprowadzenie ustawowego obowiązku umów i będzie ich bronić.
Przewodniczący sekretariatu górnictwa i energetyki "S" Kazimierz Grajcarek oświadczył po przyjęciu stanowiska, że praw pracowniczych "trzeba bronić jak niepodległości".
"Umowy społeczne są takim prawem pracowniczym" - powiedział.
Zaznaczył, że wrzawa wokół umów spowodowana została ich nieznajomością.
"Szum o tym, że w porozumieniach jest zapisane to, że prezesi są zabezpieczani to nieprawda (...) Nigdzie, w żadnym porozumieniu przynajmniej z mojej branży - a znam je prawie wszystkie - nie ma zabezpieczeń dla prezesów, bo oni nie są zatrudnieni na mocy umowy o pracę, a na innych zasadach" -stwierdził Grajcarek.
Kontrowersje wokół umów społecznych wynikły w ostatnich tygodniach przy okazji ujawnienia przez media zawarcia tego rodzaju umów w Koncernie Energetycznym Energa S.A. Umowa ta gwarantuje m.in. dziesięcioletni okres zatrudnienia pracownikom firmy. Jeśli doszłoby jednak do zwolnienia z pracy nie z winy pracownika, przysługiwałaby mu odprawa równa pensjom, które otrzymałby do końca okresu gwarancji zatrudnienia. Ostatecznie okazało się, że zapisy umowy nie obejmują jednak szefów firm.